
- Malowanie umila mi życie i daje satysfakcję z tego, że coś zostawiam - mówi o swojej pasji Maria Peplińska z Kłączna. Dorobek pokazała na I Powiatowym Turnieju Kół Gospodyń Wiejskich w Bytowie.
- W szkole podstawowej zawsze ładnie rysowałam i dostawałam same piątki. Ale później nie miałam czasu na malowanie. Życie zaczęłam w zasadzie od dzieci - śmieje się Maria Peplińska. - Wyszłam za mąż w wieku 18 lat i dopiero po urodzeniu trojga pociech poszłam do ogólniaka - wspomina. Potem pracowała na poczcie w Tuchomiu, później w Bytowie. Po 27 latach pracy przeszła na emeryturę. To było 10 lat temu. - Marzyłam, by robić coś, co po mnie zostanie. Czułam się niespełniona - mówi mieszkanka Kłączna. Obiecała sobie, że zacznie m.in. malować, zajmować się ogrodem. No i zaczęła.
Za pędzle chwyciła 4 lata temu. - Dzieci poszły już na swoje, a ja nie chciałam marnować czasu, zabierać Bogu dni - śmieje się kobieta. - Nie znam się na malarstwie, jestem samoukiem. Nie tworzę wielkich dzieł. Maluję to, co widzę. Chciałabym mieć jakieś podstawy. Co prawda kupiłam sobie kilka książek o malarstwie, ale jak do nich zajrzałam, poczułam się jeszcze bardziej zielona - mówi z uśmiechem, wspominając swoją pierwszą pracę: - Prowadzimy z mężem agroturystykę. Raz od wczasowiczki dostałam kompozycję suchych kwiatów w wazonie. Stały u mnie 3 lata, kurzyły się. W końcu wzięłam ołówek i odwzorowałam je na kartce. Kwiatów się pozbyłam, ale pamiątka została - opowiada kobieta. - Kiedy syn mnie odwiedził i zobaczył szkic, kolejnym razem przywiózł mi duże akwarele, komplet pędzli i sztalugę - mówi M. Peplińska.
Swoje prace pokazywała też szwagierce. - Chciałam poznać jej opinię. Od razu zaznaczałam, żeby mi nie słodziła, tylko mówiła prawdę. Chwaliła i to było miłe - przyznaje M. Peplińska. - Przyjechała raz do nas pani profesor z Hamburga, która uczy w szkole plastycznej. Chciałam usłyszeć również jej zdanie. Moje prace się spodobały i nawet chciała jedną kupić. Ale akurat tę dałam na aukcję charytatywną dla Kacpra Hefty. Poszła za 180 zł! - mówi pani Maria, dodając, że obraz przedstawia mniszka lekarskiego i koper włoski na czerwonym płótnie.
Mówi skromnie, że jej malunki to nic szczególnego, niechętnie je pokazuje. Póki co dorobiła się kilkudziesięciu akwareli i grafik. Wiesza je w domu na ścianach, część zabierają dzieci. Kilkoma ozdobiła ściany świetlicy wiejskiej w Kłącznie. - Jedyny raz moje obrazy wystawiłam szerszemu gronu na Powiatowym Turnieju Kół Gospodyń Wiejskich w Bytowie. Chciałyśmy dobrze zaprezentować stoisko, więc wystawiłyśmy nasze rękodzieła - opowiada M. Peplińska, która przewodniczy miejscowemu kołu gospodyń.
Najchętniej maluje wieczorami w pokoju na piętrze. - Jak tworzę coś większego, rozkładam tu koc, zakładam spodnie, fartuch i działam - mówi. - Kiedy maluję niewielkie obrazy, siadam z kolei w mojej małej pracowni na poddaszu - dodaje. Tam trzyma farby, pędzle, płótna. - Znajomy artysta Wołodia Drozd namawiał mnie na farby olejne. Muszę się do niego wybrać i podszkolić. Pamiętam, jak raz do niego weszłam i zobaczyłam pędzle. Nie miałam jeszcze swoich, więc od razu się w nich zakochałam i wiedziałam, co którym bym namalowała - opowiada z uśmiechem kobieta. Na płótna nanosi pejzaże, martwą naturę, kwiaty. - Czasem ludzi. Na przykład mojego męża czy ks. Antoniego Peplińskiego z okazji rocznicy kapłaństwa. Ale postaci średnio mi wychodzą, trudność sprawia mi dobranie proporcji - przyznaje pani Maria. - Uwielbiam za to ciepło i grę cieni - dodaje. Inspiruje ją otoczenie, to, co zobaczy i wpadnie jej w oko. - Jak idę na spacer, oglądam każde drzewo, do każdej gałęzi przywiązuję wagę. Wszędzie szukam czegoś pięknego, co mogłabym nanieść na płótno. Jak zobaczę np. zachód słońca, od razu wyobrażam sobie go na papierze - opowiada kobieta.
Spod jej pędzla wyszły też m.in. reprodukcje obrazów znanych malarzy, m.in. „Dziewczyna z perłą” i „Słoneczniki” Van Gogha. Te najbardziej ceni. Namalowała też m.in. meteory greckie czy krajobraz stworzony jednym pędzlem i wykałaczką. - Malowanie daje mi satysfakcję, bo coś zostawiam, utrwalam. Nie lubię się chwalić, zresztą uważam, że to nic szczególnego, robię to dla siebie, to umila mi życie. Lubię, jak ktoś mnie oceni - dobrze lub źle. Nie umiem siedzieć i nic nie robić. Jak sprzątam, to za każdym razem inaczej ustawiam meble - mówi, uśmiechając się.
Co teraz planuje pani Maria? - U nas nad jeziorem stoi przepiękne drzewo, które zawsze obserwuję. W tym roku zabiorę mój sprzęt, usiądę koło niego i namaluję - mówi kobieta.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie