Wadym w Lublinie, a problem ma bytowianka

- Niech Wadym pokaże się przez okno - z taką prośbą dzwonili do mnie policjanci. Z tym że ja z nikim takim nie mieszkam ani nikogo takiego nie znam - mówi bytowianka.

Zaczęło się 17.05. od SMS-a o treści „Nie korzystasz z aplikacji Kwarantanna domowa. Przypominamy, że to Twój obowiązek”. - Wiadomości przychodziły co dwie godziny. Dostałam nawet kod logowania. Z początku bagatelizowałam sprawę. Nie przebywam na kwarantannie, więc sądziłam, że to pomyłka i skończy się na tych kilku SMS-ach - opowiada bytowianka. Jednak na kolejne reakcje nie musiała długo czekać. - Tego samego dnia po południu odebrałam połączenie od nieznanego numeru. Okazało się, że to policjant z Lublina, który pod moim numerem szukał pana Wadyma przebywającego na kwarantannie. Zamurowało mnie. Tłumaczyłam mundurowemu, że to pomyłka. Że mieszkam w Bytowie i nie znam nikogo takiego. I że pewnie pomylono numer. Obiecano mi, że się tym zajmą, sprawdzą i zmienią. Niestety, w poniedziałek i wtorek nadal odbierałam telefony i SMS-y z informacjami, abym zainstalowała aplikację Kwarantanna - tłumaczy Czytelniczka.

19.05. zadzwoniono do bytowianki z lubelskiego sanepidu, także szukając Wadyma. - Pracownica powiedziała, że ów pan podał mój numer przy przekraczaniu granicy. Tłumaczyłam, że to pomyłka. Urzędniczka zasugerowała mi, abym skontaktowała się z moim najbliższym sanepidem. Nie zdążyłam jednak tego zrobić we wtorek. Dzień później ok. godz. 10.00 znów zadzwoniła do mnie policja. Mundurowy prosił, aby Wadym pokazał się przez okno. I znów musiałam tłumaczyć o pomyłce. Zadzwoniłam do bytowskiego sanepidu. Tam poproszono mnie o numer telefonu. Okazało się, że w bazie go nie ma i mimo chęci nie może mi pomóc. Ciekawe, ile jeszcze SMS-ów i telefonów otrzymam, zanim dotrze do lubelskich służb, że zaszła pomyłka - zastanawia się bytowianka.