
Podczas załadunku bydła na samochód w gospodarstwie w Brzeźnie Szlacheckim jałówka poturbowała mężczyznę, który pomagał przy napędzaniu zwierząt. W ciężkim stanie został przewieziony śmigłowcem do szpitala w Słupsku.
To było pierwsze wiosenne wypędzanie bydła z obory na pastwisko. W piątek wieczorem 14.05. hodowca z Brzeźna Szlacheckiego poprosił znajomych o pomoc. Młode bydło rasy limousine, tzw. odsadki, miało trafić na pobliskie pastwisko. - Znajomy z Lipnicy, który też jest doświadczonym hodowcą, bo ma swoje bydło i konie, pomagał mi przy załadunku 8 odsadków do samochodu. Wszystko szło dobrze, ale ostatnie zwierzę nie chciało wyjść z obory. Wziąłem linę i próbowałem je wciągnąć na samochód, drugi człowiek poganiał z tyłu, a trzeci stał z boku i pilnował, aby reszta bydła nie wyszła z pojazdu. W pewnym momencie jałówka ruszyła wprost na znajomego. Przygniotła go do stalowej bariery i przewróciła razem z nią. Potem jeszcze ważące ok. 300 kg zwierzę przez niego przeszło - opowiada Witold Świątek Brzeziński z Brzeźna Szlacheckiego, właściciel liczącego kilkanaście sztuk stada krów rasy mięsnej.
- Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Byliśmy w szoku. Ściągnęliśmy jałówkę na linie do samochodu. Znajomy wyglądał źle. Trzymał się za klatkę piersiową. Ciężko oddychał. Zadzwoniliśmy po pogotowie. Wcześniej na miejsce przyjechała straż, która podała mu tlen. Poczuł się trochę lepiej, ale lekarz, który wkrótce dojechał, stwierdził, że stan jest zły i trzeba wezwać śmigłowiec ratowniczy, który zabierze znajomego do szpitala specjalistycznego - opowiada W. Świątek Brzeziński, który hodowlą bydła zajmuje się od 30 lat. - Z doświadczenia wiem, że ze zwierzętami trzeba być zawsze czujnym i zachować ostrożność, ale takie zachowanie jałówki wszystkich zaskoczyło. To nie wyglądało jak atak na człowieka. Raczej zwierzę biegło na oślep. Rasa limousine mimo swych walorów hodowlanych nie ma najlepszych opinii u rolników. Niektóre sztuki bywają wyjątkowo agresywne, szczególnie do obcych, którzy pojawią się w ich pobliżu. Krowy zaciekle bronią swoich cielaków, dlatego nawet ja muszę uważać, gdy wchodzę do zagrody. Wolę prace przy koniach, bo po nich widać, że coś im się nie podoba. W przypadku bydła trudno wcześniej dostrzec ostrzeżenie przed atakiem - mówi W. Świątek Brzeziński.
Opinie rolników o agresywnym usposobieniu bydła rasy limousine potwierdzają specjaliści. Jałówki tej rasy wyjątkowo agresywnie reagują na nieznane im sytuacje i obcych ludzi. Efektem są liczne ataki, które mogą się skończyć tragicznie, jak w przypadku hodowcy spod Kościerzyny, który w wyniku obrażeń zadanych przez zwierzę zmarł. Zdarzenie w Brzeźnie Szlacheckim zostało uznane za nieszczęśliwy wypadek. Nieoficjalnie wiadomo, że poturbowany przez zwierzę mieszkaniec Lipnicy czuje się dobrze i dochodzi do zdrowia.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!