
Na niecodzienny widok natknęli się spacerowicze na jednej z ławek stojących przy zamku. Obsiadły je dwa roje pszczół. Być może podziwiały panoramę miasta, a może po prostu chciały odpocząć. W końcu tego dnia miały swoje święto. Przypadający 20.05. Światowy Dzień Pszczół stał się okazją do spotkań i rozmowy na temat tych pożytecznych owadów.
My zajrzeliśmy do Studzienic, gdzie z przedszkolakami spotkał się Mieczysław Kobiella, sekretarz Miejsko-Gminnego Koła Pszczelarzy w Bytowie. Najmłodsi poznali historię hodowli pszczół. Choć sporo już na ten temat wiedziały. Także to, że gdy nie było uli, owady zajmowały dziuple w drzewach. Później dzieci uczyły się rozpoznawać robotnice, królowe i trutnie. - Pierwsza z nich potrzebuje 21 dni, by się wylęgnąć, królowa 16, natomiast truteń aż 24 dni - mówił na spotkaniu M. Kobiella. Każdemu rodzajowi owadów najmłodsi mogli się przyjrzeć z bliska, a nawet wziąć na rękę. Poznali także, jak i z czego powstają plastry oraz mogły spróbować zawartego w nich miodu. Z kolei z wosku, jak się same przekonały, można wykonać piękne figurki. - Zajmuję się tym w wolnych chwilach, najczęściej zimową porą. Wosk należy rozpuścić w kąpieli wodnej, przygotować odpowiedni knot, czekać, aż masa zastygnie. Kosztuje to więc sporo czasu - powiedział po spotkaniu pszczelarz. Figurki odlane w silikonowych formach najczęściej rozdaje znajomym.
Na zakończenie spotkania przedszkolaki zobaczyły, jak funkcjonuje ul od środka. W szklanej gablocie przyglądały się królowej, robotnicom, a także szukały trutnia. Następnie poczuły się jak prawdziwi pszczelarze, przebierając się w specjalne stroje. - Pamiętajcie, że gdy zobaczycie ule, to nie podchodźcie do nich, gdyż możecie zostać użądleni - przestrzegał maluchy M. Kobiella. Na końcu przedszkolaki zajadały się miodem.
Tego samego dnia, czyli 20.05., na jednej z bytowskich ławek przysiadł rój pszczół. Dzieje się tak, gdy rodzina pszczela jest na tyle silna, że część postanawia się odłączyć, by stworzyć nową. - Spacerując wokół zamku, natknąłem się na te owady. Choć nie stwarzały większego zagrożenia, to jednak w przypadku, gdyby nieostrożny spacerowicz usiadł na ławce, mogłoby się to źle skończyć. Powiadomiłem więc strażaków. Z tego co wiem, to przekazali owady pszczelarzowi - powiedział Marian Gospodarek, dyrektor Bytowskiego Centrum Kultury, które zarządza zamkowym wzgórzem. - To ciekawostka, choć nic niezwykłego. Wiem, że dawniej umiejscowiły się w zamkowym murze. Ostatnio zaś słyszałem, że w Gdyni na miejsce rojenia wybrały rower. Sam spotkałem się z sytuacją, w której rójka zawiązała się pod siedzeniem grabiarki do siana. Z kolei innym razem upodobała sobie ptasi karmnik - mówił M. Kobiella, dodając: - O tej porze wychodzą z ula tzw. pierwaki, czyli pierwszy rój, w którym jest jedna matka. Po nim tzw. drużaki, które mogą mieć kilka matek.
Jednocześnie przypomina o zasadach zachowania się w przypadku, gdy na taki rój natrafimy. - Z pewnej odległości możemy się mu przyglądać. Jednak musimy pamiętać, że nie wiemy, z jakiej linii pszczół dany rój pochodzi. Mamy bowiem te łagodne, jak i agresywne. Generalnie owady w takim przypadku nie są skłonne do atakowania, nigdy jednak nie wiadomo, co się wydarzy - przestrzega M. Kobiella, dodając: - Rójka w jednym miejscu nie przebywa długo. Już wcześniej wysłane zostały pszczoły kwatermistrze, które zajmowały się poszukiwaniem odpowiedniego lokum do zajęcia.
Owady z ławki ściągnęli strażacy. - Wiem, że są pszczelarze zainteresowani przejmowaniem takich rojów. Istnieje jednak niebezpieczeństwo dotyczące ich zdrowotności. Nie wiemy bowiem, w jakim stanie znajdują się owady - dodaje M. Kobiella.
A jak wygląda tegoroczny rozpoczynający się sezon pszczelarski? - Owady przezimowały w dobrej kondycji. Niestety, późniejsza dość zimna aura im nie sprzyjała. Owady wylatują, gdy temperatura wzrasta powyżej 12oC. Dodatkowo nie sprzyja im susza. Wówczas rośliny słabo nektarują - mówi M. Kobiella. Kwitnienie kończy mniszek, w pełni jest rzepak. - Jeśli ktoś ustawił przy nim pasiekę, może liczyć na zbiór - mówi pszczelarz.
Ostatnie lata jednak nie sprzyjają pszczelarzom. - Mamy dość zimne wiosny. Następnie gwałtownie wszystko kwitnie i znów zaczyna się przerwa. Zbiór zależy od tego, jak silną rodzinę ma pszczelarz. Generalnie od kilku lat aura nie jest dla nas łaskawa - mówił M. Kobiella.
Miejsko-Gminne Koło Pszczelarzy w Bytowie liczy 88 członków. Jego prezesem jest Ryszard Łącki, sekretarzem zaś M. Kobiella. Choć nazwa sugerować może ograniczony teren działania, to należą do niego osoby nie tylko z powiatu bytowskiego, ale też kościerskiego, kartuskiego i słupskiego. - Nie ma tu przynależności terenowej. Pszczelarze zapisują się do wybranych przez siebie kół - mówi M. Kobiella, dodając: - Nasi członkowie w większości to starsze osoby, ale zdarzają się też młodzi. Różne są ich drogi do własnych pasiek. Jedni kontynuują rodzinne tradycje, innych zaś zainteresowali znajomi. Sam swoim wnukom podarowałem pszczelą rodzinę i teraz wspólnie jej doglądamy. A czy załapią bakcyla, to się okaże.
To, o czym powinni pamiętać przyszli pszczelarze, to przede wszystkim fakt, że każdy ul powinien być zarejestrowany u powiatowego lekarza weterynarii. - Dodatkowo muszę powiedzieć, że jeśli ktoś myśli, że pszczelarstwo ogranicza się do postawienia ula i wirowania miodu, to bardzo się myli. Tu trzeba poświęcić sporo czasu i otoczyć troską pszczoły, a nade wszystko ciągle się uczyć - mówił M. Kobiella.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!