Prezentujmy drugą część losów rodziny Wojaków oraz pozostałych działaczy spod znaku Rodła z Ziemi Bytowskiej.
4.Lokatorzy męczennicy
W domu Wojaków mieszkali w latach trzydziestych XX w. tragiczni bohaterowie Kaszub ; kierownik Kasy Polskiej w Bytowie Emil Kaczmarczyk, którego stąd w sierpniu 1939 r. na męczeńską drogę wywlekli bytowscy gestapowcy i Franciszek Błana pracownik etatowy okręgu bytowskiego ZPwN.
4.1.Franciszek Błana
Błana urodził się w 1913 r., czyli był rówieśnikiem Gerarda Wojaka. Obu łączyła przyjaźń, co przejawiało się wspólną działalnością na rzecz Związku, także w terenie. Niestety obaj wojny nie przeżyli. Franciszek Błana był głównym animatorem działalności organizacyjno- kulturalnej na terenie bytowskich Kaszub. Wniósł wieki wkład w utrwalanie wśród miejscowej ludności polskiej świadomości narodowej.13 sierpnia 1939 r. Franciszek Błana wraz ze skarbnikiem Kasy Polskiej w Bytowie Józefem Wirkusem z Czarnej Dąbrówki ,który też bywał często u Wojaków, przekroczyli granicę z Polską w okolicy wsi Jeleńcz i Gołczewo. Decyzja o ucieczce do Polski została podjęta tego samego dnia w domu Wojaków. Razem z nimi uciekła rodzina Franciszka Ciemińskiego z pięciorgiem dzieci oraz Józef Janikowski z dwoma braćmi, siostrą i z matką. W październiku 1939 r. dwaj żołnierze Wehrmachtu - Fritze Kleinke z Półczna i Bruno Laser z Jeleńcza, przebywając na urlopie w Sulęczynie, rozpoznali ukrywającego się Wirkusa i dotkliwie go pobili. Razem z Wirkusem zadenuncjowano i podobnie siłowo potraktowano Franciszka Błana. Obaj zostali zatrzymani i przewiezieni do Kartuz. W końcu października 1939 r. wraz z grupą innych Polaków zostali rozstrzelani w podkartuskim lesie. Gerard Wojak został zmobilizowany do Wehrmachtu, walczył na froncie wschodnim, tam zaginął bez wieści .
4.2.Emil Kaczmarczyk
Emil Kaczmarczyk pochodził ze Śląska, z podbytomskich Miechowic. Urodził się 6 (7) września 1907 r. Jego ojciec, Józef Kaczmarczyk, był rębaczem w kopalni węgla kamiennego. Matka Julia Datko zajmowała się domem. Szkołę w Miechowicach, ukończył 22 marca 1921 r. Od 01.08.1922 do 31.12. 1931 r. pracował na różnych stanowiskach w księgowości spółki wydawniczej „Katolik” w Bytomiu. Niestety istniejąca od 1867 r. spółka nie wytrzymała kryzysu i w 1931 r. zaprzestała działalności. Kaczmarczyk z dniem 31.12.1931 r stał się bezrobotnym. Jako pilny i rzetelny pracownik otrzymał doskonałe rekomendacje, co na pewno nie było bez wpływu na objęcie przez niego w 1935 r. stanowiska kierownika Kasy Polskiej w Bytowie. Stanowisko to przejął od Jana Olejniczaka. Gdy Błana z Wirkusem pośpiesznie opuszczali Bytowszczyznę, Emil Kaczmarczyk przebywał na urlopie. Niczego złego nie podejrzewając, powrócił do Bytowa, zastał jednak swoje miejsce pracy zapieczętowane. Po poczynionych wyjaśnieniach z władzami niemieckimi przyszedł do domu Wojaków, gdzie mieszkał i zabrał się za spisanie relacji z zaistniałego zdarzenia. W domu przebywała Wanda Wojak. Kaczmarczyk usiadł przy stole i pisał : W piątek, dnia 18.8.39 r. w południe powróciłem z miesięcznego urlopu do Bytowa. Z dworca udałem się wprost do lokalu bankowego, lecz ku mojemu zdziwieniu stwierdzić musiałem ,że drzwi do lokalu bankowego zostały przez władze celne ( ZollfahndungszweigstelleBütow) zapieczętowane. Na drzwiach jest nalepiona kartka następującej treści :Versiegelt durch ZollfahndungszweigstelleBütow. Zutritt nur mit Genehmigung der Zollfahndungszweigstelle ( Zapieczętowano przez urząd celny w Bytowie. Wejście tylko za zezwoleniem urzędu celnego. Tłum.A.Sz.). Następnie udałem się do prywatnego mieszkania, które znajduje się przy ulicy Konrad v. Jungingen nr 25. Gdy wszedłem do pokoju, gospodyni p. Wojak pytałem się za Błaną. Gospodyni p. Wojak odpowiedziała mi, że nie wie, gdzie się Błana znajduje. Mówiła mi dalej, że od poniedziałku dnia go wcale w mieszkaniu nie było. O godzinie ½ 3 mniej więcej zjawiło się w moim mieszkaniu 2 urzędników, a mianowicie p. Malotke, urzędnik policji kryminalnej i p.Pieper, komisarz Zollfahndungszweigstelle w Bytowie. Pan Pieper wytłumaczył mi jego przybycie do mnie i następnie udaliśmy się do lokalu bankowego celem wyjaśnienia wszystkich księgowań, jakie zachodziły podczas moich feriów. Księgowań tych przedstawić nie mogłem, gdyż podkładki prawdopodobnie będą w szafie, a klucz do szafy znajdował się podczas mojej nieobecności w rękach p.Błany, który miał nielegalnie uciec do Polski. Komisarz p. Pieper oświadczył mi, że lokal zapieczętowano z tego powodu, że Józef v. Janikowski na czek z Kreis-Sparkasse pobrał dla kasy Polskiej 1.200 RM i następnie uciekł do Polski, zabierając z sobą również cały żywy inwentarz .Następnie powiedział mi p.Pieper ,że lokal może być znowu otwarty skoro tylko przedstawimy mu wszystkie księgowania z ostatnich 4 tygodni , a mianowicie od 16.7.do zapieczętowania interesu - Emil Kaczmarczyk nie zdążył postawić kropki, gdyż do mieszkania weszli gestapowscy, w tym wspomniany Malotke. Wanda Wojak w zamieszaniu ukryła napisany przed chwilą dokument, tak przetrwał w rodzinnych zbiorach. Kaczmarczyka wyprowadzono. Osadzony został w areszcie bytowskiego gestapo. Potem był obóz koncentracyjny w Sachsenhausen, następnie Dachau. Zginął jako więzień KL Neuengemme w kwietniu 1945 r.
5.Wanda Wojak
Gdy Piotr Wojak siedział w więzieniu, jego dom wciąż utrzymywał swojski charakter. Stało się to za sprawą żony Wandy, dzięki jej odwadze u Wojaków nadal rozbrzmiewała mowa polska. W tym trudnym okresie na jej głowie było utrzymanie domu i wychowanie dzieci. Mocno przeżyła śmierć najmłodszego syna Jana ( Franciszka Jana ? ). Brakowało pieniędzy. Sporadycznie, za sprzątnięcie pomieszczeń Kasy Polskiej troszkę grosza potrafiła zarobić nawet najmłodsza z córek Elżbieta. Pomagał rodzinie także syn Gerard. Okazuje się, że gdy nastały naprawdę ciężkie miesiące, dużej pomocy Wandzie Wojak udzielił bytowski proboszcz ks. Walther Genge ,otóż ten niezwykle kontrowersyjny kapłan katolicki po skończonej mszy podchodził do pani Wojak i milcząc, nie odzywając się, niepostrzeżenie poprzez podanie ręki lub prosto do kieszeni przekazywał jej tak potrzebne pieniądze. Ciekawostką jest również to, iż, na początku lat 30 –tych XX w., Piotr Wojak , próbował ulokować córkę Jadwigę w zakonnej szkole dla dziewcząt w Polsce ( Kościerzyna ? ), niestety zakonnice dziewczyny nie przyjęły i tu okazał się pomocny ks. Genge, który w 1932 r. umieścił córkę potencjalnego wroga Rzeszy w podobnej, lecz niemieckiej szkole prowadzonej przez siostry urszulanki w Berlinie. Razem z nią do szkoły trafiła inna bytowianka Wanda Pradella. Dwa – trzy lata później, uczennicy Jadwidze przyszło odwiedzać uwięzionego w Brandenburg-Görden. ojca. W czasie wojny, dom przy Konrad von Jungingen Str. stał się miejscem spotkań pracujących w bytowskich firmach robotników przymusowych (tych noszących literę „P” ).
Pani Wanda dbała, by jej goście czuli się u niej dobrze. Oni też odwdzięczali się czym mogli, przez co jakoś sobie radzono.
6. Paweł Wojak
Paweł w 1942 r. został powołany do niemieckiego wojska, początkowo stacjonował w Koszalinie, w tym samym roku stał się żołnierzem Gryfa Pomorskiego. Fakt ten miał miejsce wiosną 1942 r. w Osławie Dąbrowie, okazją było spotkanie przedstawicieli Gryfa z delegacją „Batalionów Odry” . Przysięgę w obecności Józefa ps.„Powała” i Władysława ps.„Starosta” Kulasów przyjął nie byle kto, bo legendarny dowódca oddziału „Szyszki” Jan Szalewski ps.„Soból” ,”Szpak”. Jako zakonspirowany „gryfowiec” Paweł dostarczał dla organizacji liczne, mniej lub bardziej, cenne wiadomości: o ruchach wojsk, nastrojach, ważnych obiektach przemysłowo – wojskowych rejonu Koszalina. Potem wojenny los rzucił go do okupowanej Jugosławii. Współpracę z Gryfem kontynuował ojciec Piotr.
W tym czasie, gdy w Bytowie zaczęła działać „Odra”, Paweł Wojak jako ordynans dowódcy 369. batalionu Wehrmachtu był już w Bośni. Los oszczędził mu służby w miejscach newralgicznych działań wojennych. Stało się to za sprawą opinii jaką mu wpisano w dokumentach personalnych, w której wskazano, że ze względu na pochodzenie jest żołnierzem niepewnym. Jak się okazało, z punktu widzenia niemieckiego opinia ta była trafna. Późną wiosną 1943 r. za pośrednictwem właściciela hoteliku, w którym ze swoim dowódcą mieszkał, nawiązał kontakt z miejscowymi partyzantami. Początkowo współpraca ograniczała się do przekazywania informacji ustnych, a potem i różnego rodzaju dokumentów, do których jako ordynans, np. poprzez zwykły kosz, miał dostęp. Po czterech miesiącach współpraca została przerwana, gdyż jego jednostkę wraz z nim przeniesiono do Dalmacji. W nowym miejscu dyslokacji za pośrednictwem dziś nieznanego z nazwiska księdza ponownie nawiązał kontakt z partyzantami. Tym razem było bardziej niebezpiecznie, gdyż obok informacji dostarczał im amunicję. W 1944 r. jednostkę ponownie przerzucono w inny rejon. Paweł w ewakuacyjnym rozgardiaszu zdołał przekazać do partyzantów pozostawione w pośpiechu dokumenty. W maju został przejęty przez aliantów. W czerwcu 1945 r., dzięki Amerykanom, wrócił do kraju
7.Po wojnie
W tym czasie Bytów był już polski, schorowany Piotr Wojak, by uniknąć konfliktów z nowymi mieszkańcami i władzami, otrzymał specjalne zaświadczenie, że jest Polakiem.
Niemal od pierwszych dni polskiego Bytowa zaangażował się przy uruchomieniu produkcji tartaku, miano mu nawet zaproponować jego przejęcie, co nie doszło to do skutku, zmarł 2 listopada 1945 r. w wieku 57 lat. Niewątpliwie na uwagę zasługuje fakt dobrych stosunków Piotra Wojaka z ks. Waltherem Genge, który bywało, że zwracał się do Wojaka o tłumaczenie z języka niemieckiego na język polski tekstów liturgicznych i kazań.
Wanda Wojak znacznie przeżyła męża, zmarła 17.12.1972 r. w wieku 82 lat. Córka Elżbieta Wojak wyszła za mąż i jako pani Landowska zamieszkała z rodziną w Chojnicach. Starsza Jadwiga, działaczka oświatowo - kulturalna Organizacji Młodzieży V Dzielnicy ZPwN, poślubiła Franciszka Perszewskiego, byłego żołnierza WP, obrońcę Modlina w 1939 r. i robotnika przymusowego. Pozostała z mężem w Bytowie zamieszkała na tzw. Nowym Bytowie. Jej i brata Pawła kombatancką przeszłość oraz działalność w organizacji kombatanckiej stosownie nagrodzono odznaczeniami.Paweł przez 13 lat pracował w tartaku, potem jak to dziś mówią, prowadził własną działalność gospodarczą; jego warsztat „Ślusarstwo usługowo – produkcyjne” produkował także maszyny rolnicze i budowlane. Nadal mieszka w tym samym miejscu, gdzie mieszali rodzice, lecz bryła budynku została znacznie zmieniona. Jako wieloletni mistrz ślusarski wykształcił w tym zawodzie wielu rzemieślników. Jest uznanym w Bytowie weteranem, aktywnym członkiem organizacji kombatanckiej i nadal uczestniczy w działalności patriotycznej, zwłaszcza zaświadcza młodzieży o dawnych heroicznych czasach.
8.Jan Bauer
Jan Bauer nie przeżył wojny, został osadzony w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen, pewnego styczniowego dnia 1940 r. podniósł niedopałek papierosa, który został wyrzucony przez Niemca. Został za to ukarany 4 godzinami karnych ćwiczeń. Ubrany jedynie w więzienną koszulę i spodnie, bity i poniżany, robił kozły, przysiady turlał się po ziemi itp. Na dworze było ponad -20 C. Wrócił do baraku w stanie zupełnego wyczerpania i z licznymi odmrożeniami, gorączkował. 18 stycznia 1940 r. współwięźniowie pomogli mu przyjść na plac apelowy. Zgłosił się do lekarza, Niemiec, rozebranego do pasa, zbadał na mrozie i sklasyfikował Bauera jako zdrowego. Na wieczornym apelu nie mógł już ustać o własnych siłach. Stracił przytomność, zaniesiono go do przedsionka izby przyjęć. Niemcy nakazali ułożyć go wśród zmarłych i umierających. Tam zamarzł. O Janie Bauerze pamiętano w Bytowie, na budynku dawnej Kasy Polskiej, gdzie mieszkał (w PRL była to ul. Dzierżyńskiego 7) ufundowano poświęconą mu płytę pamiątkową ze stosownym napisem JANOWI BAUEROWI (1904–1914) BOJOWNIKOWI O POLSKOŚĆ ZIEMI BYTOWSKIEJ - RODACY. BYTÓW 1958. Gdy budynek rozebrano, nie znaleziono dla niej miejsca, przygarnął ją Paweł Wojak i umocował na ścianie swego domu. Miejsce to otoczył szczególna opieką. Tak oto Jan Bauer wrócił na „stare śmiecie”. Przy płycie zatknięte są biało-czerwone chorągiewki i często widać płomień znicza. To czuwanie przy Bauerze jest niczym straż nad pamięcią o nim i o jemu podobnych bohaterach czasu walki o polskość. Po dziś dzień Paweł Wojak o nich pamięta i zaświadcza.
Epilog nad Jeziorem Gwiazda
W dobie liberalizacji i kultu konsumpcji bezinteresowna postawa Pawła Wojaka nie może nie budzić szacunku, nie może być niezauważona. Za tą właśnie postawę poprzez wyróżnienie wręczone w rocznicę „Wojny Palikowej” Fundacja Naji Goche wyraziła swoją wdzięczność a niejako dopełnieniem tego były gratulacje dla Pawła Wojaka, złożone jemu osobiście przez pana wice Marszałka Senatu RP Jana Wyrowińskiego nad Jeziorem Gwiazda, w miejscu gdzie w 1920 r. czynnie walczono o polską granicę. Uczestnikiem tamtych wydarzeń w Brzeźnie Szlacheckim był wuj Pawła Wojaka, Jan Brzeziński (mąż Konstancji Wika Czarnowskiej, rodzonej siostry Wandy). Jednocześnie dobrze się stało, że w roku 90 - lecia Związku Polaków w Niemczech uhonorowany został były jego członek, a zarazem przedstawiciel rodziny, która dla Związku i dla Polski jest niezmiernie zasłużona.
Andrzej Szutowicz – Naji Gochë
Pani Krystynie Perszewskiej serdecznie dziękuję za udostępnienie materiałów rodzinnych oraz unikalnych zdjęć, które zamieszczone zostały w niniejszym opracowaniu.
Komentarze opinie