
Czy rolnicze pola okalające Bytów muszą być przekleństwem dla mieszkańców miasta? Na razie są. - Od tygodnia nie można otworzyć okna, bo w całym mieście jedzie chlewem. Czy naprawdę nie da się z tym nic zrobić? - pytają zdesperowani mieszkańcy Bytowa, zmuszeni to wdychania fetoru wiszącego w powietrzu. Ich źródłem jest gnojowica lub obornik rozrzucany przed zaoraniem na ścierniska. Naturalny nawóz użyźnia glebę, zapewniając wyższe przyszłoroczne zbiory. - W dobie drogich sztucznych nawozów gnojowica to zbawienie, dlatego do grudnia będziemy ją lać - zapowiadają bez ogródek rolnicy.
- W ubiegłym tygodniu panował upał, ale okna nie można było otworzyć, bo do mieszkania wlatywał smród nie do wytrzymania. W całym Bytowie przez tydzień jechało. Mieszkam w centrum miasta i próbowałem zlokalizować, skąd to leci. Pojechałem na zakupy na ul. Wybickiego i tam śmierdziało jeszcze bardziej. Czy naprawdę nie można z tym nic zrobić? Rozumiem jeden dzień, ale przez cały tydzień i to podczas upałów! W ub.r. było to samo. Zgłaszałem nawet sprawę do wydziału ochrony środowiska. Nic z tym nie zrobiono. Jak można wylewać gnojowicę, gdy na dworze jest panuje taki upał i to w trakcie sezonu turystycznego, gdy Bytów odwiedzają turyści. Przecież jedyne, co zapamiętają z naszego miasta, to smród. Obserwowałem, jak grupa ludzi chciała zjeść coś w ogródku przy jednym z lokali gastronomicznych. Musieli schować się do środka, bo w takim smrodzie nie można było niczego przełknąć - mówi Mieczysław Orzechowski z Bytowa. To tylko jeden z sygnałów, które docierają do redakcji „Kuriera” w tej sprawie. - Jak jeden czy dwóch rolników może zatruwać życie tysiącom mieszkańców miasta? Przecież nigdzie w okolicy tak nie śmierdzi jak w Bytowie. Chwilami smród jest nie do wytrzymania. Przecież jakieś prawo powinno to regulować - uważa mieszkanka Bytowa.
Źródłem nieprzyjemnych zapachów okazują się zabiegi prowadzone na okalających Bytów polach uprawnych. - Niektórzy mają za delikatne nosy. Przez to mieliśmy już bardzo dużo kontroli różnych instytucji. Wszystko robimy zgodnie z prawem i niczego nie można nam zarzucić - mówi Leszek Hering prowadzący hodowlę tuczników w Chomicach, niespełna 2 km od miasta. - Gnojowicę musimy gdzieś lać, bo co mamy z nią robić. Okoliczni rolnicy sami ją odbierają i wylewają na swoje pola m.in. w Świątkowie. Ja się cieszę, bo mam za mało własnej ziemi, aby wszystko zagospodarować, a oni mają lepsze plony. Kukurydza rośnie potem jak dzwon. Proszę zobaczyć, jaka jest zielona - rolnik wskazuje na sąsiednie pole. Wysokie ceny nawozów sprawiają, że chętnych na wylewanie gnojowicy zgłasza się do niego coraz więcej. - Kolejny rolnik kupił beczkę i chce wylewać część gnojowicy na swoje pola koło nowego osiedla, tam gdzie niedawno postawili te nowe domy. Gnojowicę ode mnie brali też gospodarze z Pomyska i Gostkowa - mówi L. Hering. Według obowiązujących rolników zasad programu azotowego graniczny termin stosowania nawozów naturalnych w postaci obornika lub gnojowicy to - w zależności od rodzaju gruntów - maksymalnie 31 października. Termin ten na wniosek rolników został jednak przez ministra rolnictwa wydłużony. W przypadku występowania niekorzystnych warunków atmosferycznych, czyli suszy lub nadmiernych opadów, gnojowicę na pola można wylewać aż do końca listopada. - Rolnicy robią wszystko z przepisami i stosują do tego odpowiedni sprzęt. Część gnojowicy wylewana jest na rzepak. To nie jest zaorywane. Reszta na bieżąco mieszają z ziemią. Jak wylewają, to śmierdzi. Gdy jestem w oborze cały dzień, to nic nie czuję. Gdy wracam do Bytowa do domu, to czuję, że ubranie przeszło smrodem i muszę je zmienić. Tak wygląda praca w rolnictwie - mówi L. Hering. W chlewni w Chomicach prowadzi hodowlę 3 tys. tuczników. - Nie jestem właścicielem tych zwierząt. Świnie mam na hotelu od warchlaka do tucznika. Przywożą mi paszę, leki i wszystko co potrzebne. Chów świń kończymy, gdy tuczniki osiągną 120 do 125 kg - mówi L. Hering. Przyznaje, że branża związana jest z przykrym zapachem. - Wszędzie, gdzie hoduje się świnie, śmierdzi. W Gostkowie, Pomysku i innych wsiach. Śmierdzi też w Niemczech i Holandii. Tam jednak ustawowo wyznaczono dni kiedy można wywozić na pola gnojowicę. Dwa, trzy dni w miesiącu wszyscy jadą na pola i wylewają. Wtedy dwa, trzy dni śmierdzi i jest koniec. U nas ciężko byłoby się do tego dostosować. Tym bardziej że teraz, gdy nawozy są po 4 tys. zł/t, gnojowica będzie wśród rolników pożądanym nawozem. W ub.r. sąsiad stosował tylko gnojowicę i w tym roku zebrał piękną pszenicę - mówi L. Hering.
Nieprzyjemny zapach dało się wyczuć w Bytowie w ostatnich dniach. W tym tygodniu prace ruszyły od poniedziałkowego ranka. Dwie cysterny na zmianę wylewały gnojowicę na ściernisko kilkaset metrów od ul. Drzymały. W tym samym czasie na kolejnym polu, tuż obok nowego osiedla powstającego na Złotej Górze rozrzucano obornik. - Jak wieje zachodni wiatr, śmierdzi w całym mieście, ale co zrobić, ziemia potrzebuje nawozu, a ludzie jedzenia - mówi rolnik z Chomic.
Fetor, którego źródłem jest rozlewana na polach gnojowica, to problem nie tylko mieszkańców Bytowa.
Na uciążliwe sąsiedztwo ferm świń i co za tym idzie ogromnych ilości odchodów, które zagospodarowywane są na polach w sąsiedztwie zabudowań, skarżą się też w innych miastach. Część włodarzy, szukając rozwiązania, wprowadziła prawo miejscowe, które miało ograniczyć stosowanie nawozów naturalnych. Kilka lat temu w Strzelcach Opolskich przyjęto uchwałę, która zakazała stosowania ich w niedzielę i święta oraz w dzień je poprzedzający. Obornik i gnojowica nie miały być też wylewane bez zgody właściciela bliżej niż 100 m od zabudowań. - Chcieliśmy uregulować tę kwestię, wpisując odpowiedni zapis w regulamin o utrzymaniu czystości i porządku w gminie. Zaledwie po dwóch tygodniach wojewoda uznał jednak, że zapis przekracza kompetencje Rady Miejskiej. Wprowadzone przez nas zapisy zostały uchylone, jednak zamieszanie spowodowało, że część osób wciąż się na nie powołuje. Próbując uregulować stosowanie nawozów naturalnych, dotarliśmy do świadomości niektórych rolników i przybliżyliśmy się nieco do kompromisu między tymi, co żyją z pola, a tymi, co zupełnie nie czują wsi. Mimo nieudanych prób wprowadzenia regulacji mamy zdecydowanie mniej skarg. Rolnicy nie wylewają już gnojowicy pod domami w sobotę, gdzie ludzie organizują grille. Czekają na odpowiednią pogodę i kierunek wiatru, tak aby prace były jak najmniej uciążliwe dla innych. Gdy jest problem, mieszkańcy dzwonią do nas. My kontaktujemy się z rolnikami i próbujemy wszystko jakoś koordynować - mówi Jacek Kusidło, kierownik referatu rolnictwa Urzędu Miejskiego w Strzelcach Opolskich. Jedyną szansą na wprowadzenie ograniczeń w stosowaniu nawozów naturalnych jest przyjęcie nowego prawa przez Sejm. - Aby uregulować tę kwestię w Polsce, potrzebna jest ustawa odorowa. W tej chwili nie ma żadnych przepisów regulujących normy przykrych zapachów i nie ma się na co powołać w regulaminach o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Powinny płynąć apele do parlamentarzystów, aby zajęli się stworzeniem takich przepisów - mówi J. Kusidło.
- Sygnały o uciążliwym zapachu roznoszącym się w mieście dochodzą również do nas. Sprawdzimy, czy w Polsce są samorządy, którym udało się tę sprawę jakoś uregulować. Jeżeli ustalimy, że jest taka możliwość, na pewno podejmiemy dyskusję - zapowiada Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!