
Mieszkanka Piaszna specjalizująca się w nalewkach ziołowych oraz pochodzący z Jamna twórca win z pomysłem na własną markę? Okazuje się, że tych, którzy przygotowują u nas domowe trunki, nie brakuje. Rokrocznie spotykają się w Tuchomiu na Konkursie Nalewek, Win i Piw Domowych. To nie tylko rywalizacja, ale także okazja do pokazania ich szerszemu gronu i wymiana doświadczeń.
Konkurs Nalewek, Win i Piw Domowych tradycyjnie odbywa się w tłusty czwartek. W tym roku zaproszono na jego ósmą edycję. W dniu konkursu przez niemal cały dzień pracownicy Gminnego Ośrodka Kultury przyjmowali domowe trunki. Łącznie zgłoszono ponad 70 napitków, które następnie oceniało jury. Tak jak w poprzednich latach powołano osobne komisje do win, nalewek oraz piw. Liczył się bukiet, kolor i klarowność, harmonia smaku oraz reprezentacyjność. - Nowością w tym roku było to, że nalewki podzieliliśmy na wytrawne oraz słodkie - tłumaczył Ludwik Szreder, dyrektor tuchomskiego GOK-u.
Nalewki wytrawne (ziołowe) oraz wina degustowali Grzegorz Wantoch Rekowski, Józef Jaszewski oraz Krzysztof Polczynski. W tej pierwszej kategorii zwyciężyła Izabela Kierel ze swoją orzechówką z nutą pomarańczy. Druga była Halina Raniowska za „Nalewkę z szyszek sosny”, a trzecia Anna Szreder za „Sosnowy raj”. - Produkcją win oraz nalewek zajmuję się od kilku lat. Specjalizuję się w nalewkach ziołowych, które mają ogromne znaczenie dla naszego zdrowia. Podnoszą odporność, polecane są na wszelakie kłopoty zdrowotne, m.in. ta z orzecha włoskiego jest świetna na problemy żołądkowe związane z układem trawiennym. Tę akurat robiłam drugi rok z rzędu, właśnie z dodatkiem pomarańczy, cynamonu, goździka, aby podkreślić smak. Zajmuję się także zielarstwem, dlatego przy wyborze składników skupiam się na ich dobroczynnych właściwościach roślin. Nagroda w dzisiejszym konkursie to dla mnie ogromne wyróżnienie, ale też motywacja do tworzenia kolejnych receptur i kompozycji - powiedziała nam po ogłoszeniu wyników I. Kierel z Piaszna.
Z kolei wśród win Konkurs Nalewek, Win i Piw Domowych wygrało to jabłkowe przygotowane przez Marcina Majkowskiego. Drugie przypadło Emilii Wierzbie za „Lato w butelce”, a trzecie Patrykowi Trybie za „Wino domowe”. - Produkcją win owocowych zajmuję się od 6-7 lat. Pamiętam, kiedy w piwnicy u dziadków znalazłem szklany balon. Byłem ciekawy, do czego to służy. Opowiedzieli mi o produkcji wina, jego tradycji i jak to kiedyś wyglądało. Z ciekawości postanowiłem spróbować. Pierwsze zrobiłem z wiśni w połączeniu z czerwoną porzeczką. I tak z każdym rokiem próbowałem innych smaków i robiłem więcej i więcej. Receptury to przede wszystkim kwestia doświadczenia oraz czytania fachowej literatury - opowiadał M. Majkowski z Jamna (gm. Parchowo). Młody mężczyzna ma plany związane ze swoją pasją. - Chcę wygospodarować 3 ha ziemi na założenie własnego sadu. Rosnąć tam będą jabłonie, porzeczki czy wiśnie. Te surowce najlepiej nadają się do wina, bo owoc musi posiadać odpowiednią kwasowość. Dobrze też klarują trunek. Sad chcę prowadzić w sposób ekologiczny, organiczny. Bez żadnej chemii i nawozów. Z tego, co zbiorę, będę produkował wina. Chciałbym, aby stały się takim produktem lokalnym w naszym powiecie. Wina owocowe często kojarzone są z mocno siarkowymi i tanimi. Marzy mi się, aby to odczarować. Ten trunek, właściwie przygotowany, jest bardzo wartościowy. Spójrzmy na Francuzów, gdzie w ich kraju mają dość bogato rozwiniętą kulturę picia tego napitku i są narodem, który ma niski współczynnik chorób związanych z sercem. Poza tym dobroczynnie wpływa na trawienie i samopoczucie - wyjaśnia M. Majkowski, dodając: - Pomysł, aby to rozwijać w taki sposób, wziął się przede wszystkim z pasji oraz szacunku do produktów. Nierzadko zbierałem pochlebne opinie o moich winach od rodziny i znajomych. Pamiętam, że zaczynałem od 50 l rocznie. W kolejnych latach liczba ta rosła, a teraz jest to tysiąc litrów. W przyszłości chciałbym dojść do 20 tys. l. Trunki dojrzewają ponad rok. 3-4 miesiące to czas fermentacji alkoholowej, później leżakują 6-8 w mojej piwniczce, gdzie sam wykonałem regały. Szybciej dojrzewają białe, czyli np. jabłkowe. Czerwone wymagają więcej czasu. Większość z tych, które produkuję, to wina półsłodkie z surowców zbieranych na naszej ziemi. Często w zbiorach pomaga mi rodzina, której bardzo dziękuję za wsparcie dla mojej pasji. Uważam, że gdy ma się dobry surowiec, fachową wiedzę, cierpliwość oraz zaangażowanie do tego, co się robi, to efekty przychodzą. Ja mogę spędzić nad produkcją wina 15-16 godz. i nie czuję zmęczenia. Odpoczywam przy tym.
Osobne jury, w składzie Bożena Maciejewska, Krzysztof Berlikowski oraz Diana Krywiak, oceniało słodkie nalewki. Tu pierwsze miejsce zajęła „Pani Malinowska” przygotowana przez Michała Wnuk Lipińskiego. Drugie zajęła „Poniewierka babska” Małgorzaty Rymon Lipińskiej, a trzecie „Dereniówka” Macieja Jaworczkowskiego. Natomiast piwa oceniał Marek Wantoch Rekowski. W tej kategorii przodował Wojciech Mikusek, który zajął dwa pierwsze miejsca za przygotowane przez siebie „Imperial Stout” oraz „Black IPA”. Trzecie miejsce przypadło M. Wnuk Lipińskiemu. - Ta pasja trwa już dobre kilka lat. Zaczęło się na studiach. Miałem kolegę, który warzył piwo. Podpatrywałem. Postanowiłem też spróbować. Z początku konsultowałem z nim pewne rzeczy. Kupowałem gotowe mieszkanki słodu, chmielu. Wystarczyło dobrać drożdże. Teraz zdarza się, że tworzę własne proporcje. Takie uwarzone przez siebie piwo to przede wszystkim ogromna satysfakcja, bo nikt inny tak tego nie zrobi. Samemu trudno zrobić po raz kolejny dokładnie takie samo. Zdarzało mi się też eksperymentować. Np. zrobiłem wędzone piwo i wiem, że więcej tego nie powtórzę. Nie moje smaki, choć mam świadomość, że znajdą się koneserzy. Ja bardziej preferuje lagery, pale ale, pilsy czy portery w stylu angielskim. Zdarzyło mi się też zrobić z 4 zbóż - też bardzo fajne. Teraz przygotowuję pszeniczne, bo ponownie się w nich zakochałem. Odkrywam je na nowo. Bardziej skupiam się na warzeniu niż na konkretnym stylu. Nie szukam eksperymentów, a robię te, które mi smakują - mówi M. Wnuk Lipiński z Niezabyszewa (gm. Bytów), który wystawił także swoją słodką nalewkę, która zwyciężyła w swojej kategorii. - Zaczęło się prozaicznie. Po prostu zostały nam jakieś owoce. A do tego gdzieś mieliśmy jeszcze wódkę weselną. Postanowiliśmy z żoną spróbować. Oboje gustujemy w owocowych trunkach i wykorzystujemy do ich produkcji to, co mamy. Staram się co roku wystawiać w tuchomskich konkursie to, co uwarzę. Miło, że jest doceniane. Ale przede wszystkim to okazja do rozmów z innymi piwowarami i wymiana doświadczeń - tłumaczył mężczyzna.
Jak co roku przyznano także tytuł Trunku Rycerza Chocimierza osobie z gm. Tuchomie. Powędrował do Kamili Tryby z Tągowia, która przygotowała nalewkę malinową.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!