
Betonowo-ceglana piwnica na bytowskim dworcu nie bez oporów uległa łyżce ciężkiej koparki. W ubiegłym tygodniu rozebrano tajemniczą konstrukcję, która przed klaty prawdopodobnie miała dawać schronienie przed nalotami.
W Bytowie trwa kolejny etap prac związanych z modernizacją głównego budynku dworca i jego otoczenia. Niebawem powstanie tam węzeł transportowy, z przystankami komunikacji miejskiej, dużym parkingiem, chodnikami i ścieżkami rowerowymi, które mają zapewnić wygodną komunikację z resztą miasta. W trakcie prac rozbierane są kolejne elementy dawnej infrastruktury kolejowej. Na tej liście znalazło się m.in. podziemne pomieszczenie, do którego dwa wejścia znajdowały się przy wyjeździe z dworca na ul. Nad Borują. Przez lata tajemniczy, podziemny obiekt inspirowały do snucia teorii na temat jego przeznaczenia. - Kiedy byłem dzieckiem, wspólnie z kolegami byliśmy przekonani, że to tajemne wejście do zamkowych lochów, które prowadziło od warowni aż na smolarnię - opowiadał jeden z mieszkańców Bytowa, obserwując odsłonięte betonowe sklepienie, które przez dziesiątki lat skryte było pod warstwą ziemi. Więcej o faktach związanych z tym miejscem próbował dowiedzieć się wezwany na miejsce prac bytowski archeolog. - To tylko jeden z obiektów całego podziemnego kompleksu dworcowej infrastruktury. Przed rozbiórką dokonaliśmy odkrywki, aby spróbować dowiedzieć się czegoś więcej na temat ich przeznaczenia. W sąsiedztwie były też różne zbiorniki. Chcemy spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy nie były ze sobą w jakiś sposób połączone. Teraz widać, że ten obiekt to raczej zamknięta forma - mówił dr Paweł Szczepanik tuż przed rozbiórką podziemnych pomieszczeń. Wcześniej naniósł na mapy położenie obiektu, aby historyczne dane zachować dla potomnych. - Prawdopodobnie to schron. Ma kształt podkowy, aby zapewnić bezpieczne wejście i wyjście. Po tej konstrukcji trudno ocenić czas budowy. Mogą to być lata 30. lub 40. XX w. Obstawiam okres międzywojenny. Budowla na pewno nie jest z XIX w., bo wykorzystaną cegłę wyprodukowano maszynowo. Po sposobie wznoszenia ściany widać jednak, że nie jest to taka typowo niemiecka robota. Ściany nie są za równe i dokładnie wykonane - mówi P. Szczepanik. Może to świadczyć o tym, że schron powstał pod koniec II wojny światowej, kiedy niemieckim miastom coraz częściej groziły bombowe naloty. Prawdopodobnie po 2000 r. wejście zostało zamurowane, aby uniemożliwić nocowanie bezdomnym. - Pamiętam, że wcześniej wchodziło się do środka przez ciężkie żeliwne drzwi, które pewnie skradzione wylądowały na złomie. Potem ktoś podjął decyzje o zamurowaniu wejścia - mówi P. Szczepanik.
W środku oprócz współczesnych butelek po winie i innych procentowych trunkach nie znaleziono innych przedmiotów świadczących o pierwotnym przeznaczeniu miejsca. Piwnicę przez lata ogołocono nawet z instalacji elektrycznej zapewniającej światło w podziemnym pomieszczeniu. - Bardzo mało wiadomo na temat tego obiektu. Np. rodzi się pytanie, czy po wojnie było w jakiś sposób wykorzystywane. Może przez jakąś służbę cywilną lub inną instytucję, która mogła mieć tu np. magazyny - snuje przypuszczenia archeolog. 8.10. tuż przed rozpoczęciem prac rozbiórkowych dokonał ostatnich pomiarów i szkiców. Zaraz potem ciężki sprzęt próbował dobrać się do masywnego stropu. - Na pewno ma grubość kilkudziesięciu centymetrów, a ściany 1 m. Konstrukcja posiada wszystkie elementy świadczące o tym, że był to schron przeciwlotniczy. Wejścia są osłonięte, a pomieszczenie wyposażono w system wentylacyjny zapewniający ludziom dostęp świeżego powietrza - opowiada Waldemar Lange, z Przedsiębiorstwa Drogowego Jereczek z Przyborzyc. Niewielki podziemny kompleks składał się z dwóch łączących się pod pewnym kątem korytarzy oraz niewielkiego pomieszczenia. Na ścianach znajdowały się jeszcze pozostałości instalacji oświetleniowej. - O dziwo w środku jest sucho. Pewnie dzięki izolacji przeciwwilgociowej, którą otrzymały ściany zewnętrzne - mówi W. Lange.
Schron mimo swoich lat nie chciał się łatwo poddać. Nawet przy dużej sile koparki ceglany strop opierał się uderzeniom jej łyżki. Myślano nawet o sprowadzeniu innej maszyny z młotem pneumatycznym. Ostatecznie konstrukcję udało się rozebrać od strony wejścia do schronu bez jego użycia. Po kilku godzinach po dawnym bunkrze przeciwlotniczym został tylko dół w ziemi, który kolejnego dnia uzupełniono gruntem. Na rozbiórkę czeka tam reszta podziemnych zbiorników zlokalizowanych na terenie dawnego dworca. - Są stare i pordzewiałe, dlatego stwarzają zagrożenie. Przed zagospodarowaniem terenu i ułożeniem nowej nawierzchni wszystko musimy rozebrać - zapowiada W. Lange.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!