
Tę willę przy ul. Bauera postawił w końcu XIX w. Paul Simon. Do dziś przypomina o tym pierwsza litera jego nazwiska widniejąca na plafonie zdobiącym jej fasadę. Trwa remont fasady zabytkowego budynku.
Jeszcze tylko nieco ponad tydzień mają bytowiacy na składanie wniosków o wsparcie remontu zabytkowych budynków z kasy miejskiej. Termin ich przyjmowania mija 1.09. Pieniądze z dotacji można wydać na dofinansowanie prac konserwatorskich, restauratorskich lub robót budowlanych przy obiekcie wpisanym do rejestru zabytków lub znajdującym się w gminnej ewidencji zabytków. Miejskie wsparcie może sięgnąć 50% kosztów prac remontowych, jednak nie więcej niż 100 tys. zł (przy zabytkach położonych w śródmieściu) lub 30%, ale nie więcej niż 60 tys. zł (przy zabytkach położonych na pozostałym obszarze gminy Bytów).
Dotąd takie wsparcie pomogło odnowić kilka charakterystycznych starych budynków w Bytowie. W tym roku właśnie trwa renowacja elewacji willi przy ul. Bauera 5, a na dniach rozpoczną się prace na kamienicy przy ul. Wojska Polskiego 20. Powierzono je specjalistycznej firmie RENO-BUD z Bytowa. Obiekt to bogato zdobiony przykład architektury eklektycznej z końca XIX w. Postawił ją lekarz pochodzenia żydowskiego Paul Simon. Ten pochodzący z Białogardu bytowiak był nietuzinkową postacią. Zajmował stanowisko lekarza powiatowego. Z tej racji sprzeciwiał się m.in. planom ratusza, by fekalia spływające z budynków postawionych w okolicy dworca trafiały do rzeki Borui. Sprawował też nadzór medyczny nad obozem jenieckim, który w czasie I wojny światowej znajdował się w północnej części miasta (naprzeciwko szpitala), w którym przebywali wzięci do niewoli żołnierze armii carskiej. Prowadził też m.in. szczepienia szkolnych dzieci. Być może zajmowane stanowisko pomogło mu w odkupieniu od miasta parceli przy dzisiejszej ul. Bauera, która wcześniej stanowiła łąkę. W każdym razie starał się o ten grunt przez kilka lat. A kiedy go uzyskał, rozpoczął budowę swojej willi. Zakończyła się ona przed 12.12.1898 r., o czym świadczy matrykuła podatkowa, na podstawie której magistrat miał zacząć naliczać stosowne podatki.
Miejsce na dom bytowski lekarz wybrał nieprzypadkowo. Obok stała siedziba zarządu powiatowego (dzisiejszy tzw. czerwony bank), w której jako lekarz powiatowy zapewne i on miał swoje biuro. W domu mieszkał z żoną Heleną (pochodziła z Lęborka) oraz ich synem Eduardem, który zawodowo poszedł w ślady ojca.
Budynek ma ciekawe ozdoby, m.in. pięć gipsowych plafonów. Na czterech widnieją postaci dzieci, na jednym kartusz z literą S - jak łatwo się domyślić to inicjał nazwiska właściciela. - W dniu kiedy odbywało się przekazanie obiektu, zwróciłem uwagę, że jeden z plafonów wisi na włosku i może odpaść w każdej chwili. Choć znajdował się na elewacji, której w tym roku nie będziemy odnawiać, zaproponowałem, że go w najbliższym czasie zabezpieczymy. Nie zdążyliśmy. Tej samej nocy spadł mocny deszcz i plafon odpadł. Pozbieraliśmy resztki i w przyszłości będziemy je odtwarzać - mówi Tomasz Grzonka, szef firmy RENO-BUD. Szybciej zajmie się odtworzeniem ozdobnych zworników, będących częściami portali okiennych. - Zdemontowaliśmy jeden. Posłużył nam do wykonania form do odlewów. Będą więc identyczne - dodaje T. Grzonka. Renowator zwraca też uwagę na specjalną technikę, którą zastosowali dawni dekoratorzy. - Przy tworzeniu ozdób na elewację wykorzystywali płócienną siatkę, podczas gdy w innych obiektach stosowano siatki druciane - wyjaśnia. Mimo że naprawianie tynków i gipsowych ozdób jeszcze trochę potrwa, budowlańcy już zastanawiają się nad doborem farb, którymi pokryją elewację. A nie będzie to ten sam kolor. - Jak wspomniałem, w tym roku odnawiamy dwie elewacje. Jedną od strony ul. Bauera, drugą od ul. Prostej. Obie są inaczej oświetlone przez słońce w ciągu dnia. Poza tym światło odbite, które na nie pada, odbija się od różnych powierzchni. Użycie tego samego koloru nie wchodzi więc w grę, bo oko ludzkie przy tak różnym oświetleniu odbiera go na tych dwóch ścianach jako różny. Musimy znaleźć dwie takie barwy, które będą na nich wyglądały identycznie - mówi T. Grzonka. Ciekawe są także klatka schodowa z zachowanymi elementami pierwotnego urządzenia czy metalowe kute balustrady (balkonu i przy schodach wejściowych).
Niestety, willa P. Simona nie dotrwała do naszych czasów w formie niezmienionej. Swego czasu, prawdopodobnie po wojnie, wieżyczka klatki utraciła swoją kopułę. Dziś wieńczy ją niezbyt szykowny ukośny płaski daszek.
Co ciekawe, w pracach restauratorskich uczestniczy Edward Jenta, który dobrze pamięta, gdy ze względu na zły stan wyburzano kamienicę stojącą obok. - Byłem wtedy uczniem u Antoniego Mondrego. To jego firma zajmowała się w latach 70. wyburzeniem tego domu - przypomina sobie budowlaniec.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!