
Śpiew, refleksja, zaduma nad przemijaniem - w Płotowie odbyło się spotkanie związane z pustą nocą. - Ten zwyczaj jest dla mnie pytaniem o mój stosunek do człowieka przed śmiercią, ale także po niej - mówi jeden z jego uczestników.
Ten zwyczaj niegdyś był bardzo popularny, nie tylko na Kaszubach, czy w Polsce. Niemal każda wioska miała grupę śpiewaków specjalizującą się w pieśniach wykonywanych w ciężkim dla każdego czasie - przy śmierci. Dawniej śpiewano przez całą noc, z czasem zaczęto skracać modlitwy, aż niemal zupełnie zanikły. Są jednak miejsca, także u nas, gdzie ta tradycja przetrwała. Teraz przyjeżdżają do nas osoby z zewnątrz, które chcą się przyjrzeć, przysłuchać i zderzyć z innym wymiarem, w którym pusta noc funkcjonuje. - To część szerszej akcji w ramach projektu Wokół tradycji, której celem jest nie tylko nagrywanie samych pieśni, ale także obserwacja zwyczaju, próba zrozumienia jego istoty, znaczenia - mówi Rafał Foremski z Teatru Kana ze Szczecina, dodając: - Do tej pory wprawdzie kilka razy wyjeżdżaliśmy poza granice Polski, ale skupialiśmy się głównie na województwie zachodniopomorskim. Płotowo to nasz pierwszy wyjazd poza nie. U nas w Zagrodzie Styp-Rekowskich od 25 do 27.11. spotkali się ze śpiewakami pustonocnymi m.in. z Kłączna. Ci nie tylko odtwarzali popularne u nas pieśni, ale także opowiedzieli nieco o sobie. - Sama poza śpiewaniem, odmawiam także różaniec za zmarłych. Do tego wystarczą jedynie chęci, to nic trudnego - zapewnia Zofia Chamier Gliszczyńska, która na spotkania przyjechała wraz z mężem Piotrem, także śpiewakiem. W Kłącznie nie tylko ona zajmuje się odmawianiem różańca. - Jest jeszcze jedna osoba. Decyzja należy do rodziny zmarłego - dodaje Z. Chamier Gliszczyńska, choć jak dodaje, zdarzają się wyjątki: - Bywa, że zmarły jeszcze za życia wskazuje lub prosi kogoś o prowadzenie modlitwy. To niekiedy nie jest takie łatwe, zwłaszcza jeśli zmarły był kimś bliskim. - Tak było, gdy przewodniczyłam nabożeństwu za zmarłą siostrę mojego męża. Byłyśmy zżyte. Różaniec dałam radę, ale po pogrzebie emocje wzięły górę, głos się załamywał... Nad mogiłą nie dałam rady odmówić dziesiątki, poprosiłam o pomoc - opowiada Z. Chamier Gliszczyńska. Jak wspominają, dawniej zwyczaj pustej nocy był żywy. W ich wiosce mieszkało ok. 10 śpiewaków. - Stopniowo coraz bardziej modlitwy skracano. Wpierw do północy, a teraz do 22, a i to niektórym wydaje się zbyt długo - mówi P. Chamier Gliszczyński. W tym właśnie upatruje powolny zanik zwyczaju. Martwi go też brak młodych osób. - Nikt z nich nie garnie się do nauki pieśni ani do uczestniczenia w pustej nocy. Myślę, że po nas już chyba nikogo nie będzie - dodaje. Coraz więcej osób z zewnątrz, spoza Kaszub, interesuje się obrzędowością związaną ze śmiercią. Aż z Łodzi na płotowskie spotkania przyjechał Marcin Brzozowski. - W mieście moment śmierci, a zwłaszcza przygotowania do pogrzebu, są w życiu rodzinnym spychane na margines i obarcza się tym firmy. Zmarłego widzi się dopiero w dniu samego pochówku. Stąd bardzo zainteresowany jestem tą sferą, która przetrwała na Kaszubach, a konkretnie na Ziemi Bytowskiej. Dzieje się tak, pomimo że tu także pogrzebem zajmują się zakłady pogrzebowe - mówi M. Brzozowski związany z Teatrem Szwalnia z Łodzi. Jak sam twierdzi, dla niego nie jest ważne samo nauczenie się pustonocnych pieśni, słów, melodii. - Fascynuje mnie przenikanie się wartości katolickich z różnymi innymi zabiegami. Dodatkowo chciałbym się zetknąć i wniknąć w klimat pustej nocy. Otwieram szeroko oczy i nadstawiam uszu, chłonąc to, co przetrwało długie lata. Spotkać się z osobami, które przekazują tę tradycję dalej - wyjaśnia powody swojego uczestnictwa.
Dostrzega także możliwość wykorzystania tego zwyczaju w teatrze. - Ten wielokrotnie bazuje na różnego rodzaju momentach przełomowych dla człowieka, a pogrzeb do takich należy. Obrzędowość z nim związana jest dla mnie pytaniem, jaki jest mój stosunek do drugiego człowieka przed i po śmierci? I to tu widzę możliwość wykorzystania tej tematyki - dodaje M. Brzozowski.
Uczestnicy spotykali się nie tylko w Płotowie. W programie mieli również wizytę na cmentarzu w Studzienicach, gdzie zaśpiewali kilka pieśni m.in. nad grobem Stanisława Szroedera. - Poznałem go osobiście i bardzo dobrze wspominam rozmowy z nim - mówi R. Foremski, dodając na ostatnim spotkaniu: - To pierwszy wspólny projekt Teatru Kana z Muzeum Zachodniokaszubskim w Bytowie, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Liczę, że uda nam się jeszcze powtórzyć podobne spotkanie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!