Reklama

Płot „zablokował” chodnik do Udorpia

01/04/2014 10:11
Ciąg dla pieszych wzdłuż drogi wojewódzkiej z Bytowa w kierunku Udorpia miał się wydłużyć o kolejny kilometr. Poprawiłoby to bezpieczeństwo pieszych i rowerzystów poruszających się ruchliwą wojewódzką szosą. Inwestycja jednak stoi pod dużym znakiem zapytania. Jeden z mieszkańców Udorpia nie chce odstąpić gruntu na budowę.

O chodnik, który połączy Udorpie z miastem od wielu lat postulują tamtejsi mieszkańcy. Droga wojewódzka na tym odcinku jest bardzo ruchliwa, dlatego przejście poboczem lub jazda rowerem grożą potrąceniem. Tylko w ostatnich latach doszło tam do kilku niebezpiecznych zdarzeń, w tym jednego ze skutkiem śmiertelnym. Sytuację nieco poprawił kilometrowy ciąg od ronda do skrzyżowania z ul. Leśną, który powstał przy okazji przebudowy szosy. - W II etapie chodnik miał być przedłużony o kolejny kilometr, do zakrętu i skrzyżowania z gminną gruntówką. W tegorocznym budżecie zaplanowano środki na projekt. Zamiast w pasie drogowym ma biec po gruntach, które gmina chce przejąć od osób prywatnych. W ten sposób uniknięto by potrzeby uzgadniania wszystkiego z Zarządem Dróg Wojewódzkich. To przyspieszyłoby rozpoczęcie prac. Liczyliśmy, że mogłyby ruszyć nawet w tym roku - mówi radny miejski Marek Osiński z Udorpia.

Szanse na to są jednak nikłe. - Jeden z właścicieli nie chce odstąpić swojego gruntu na budowę chodnika. Nie dysponując nim nie możemy nawet zlecić wykonania projektu - mówi Izabela Trojańska, kierownik wydziału inwestycji i infrastruktury w Urzędzie Miejskim w Bytowie. - Liczyliśmy na ten chodnik. Mielibyśmy w końcu bezpieczne połączenie z miastem, nawet dla dzieci. Gdy dowiedzieliśmy się, że budowa jest zablokowana, bo jeden z właścicieli nieruchomości nie chce oddać pasa swojego gruntu, wspólnie z Radą Sołecką postanowiliśmy się z nim spotkać. Jednak nie udało nam się go przekonać do zmiany decyzji - mówi sołtys Udorpia Lucyna Kapeluch.

Kazimierz Wałdoch, który nie chce zgodzić się na poprowadzenie chodnika przez swój grunt twierdzi, że na początku był otwarty na rozmowy. Jednak sposób prowadzenia negocjacji przez władze miasta sprawił, że ma coraz mniejszą ochotę na ich kontynuowanie. - W połowie ub.r. burmistrz zaproponował przejęcie pod chodnik 6-metrowej szerokości pasa mojego gruntu. Przyznałem, że chodnik w tym miejscu jest potrzebny, dlatego zaproponowałem dwa rozwiązania. Wycięcie żywopłotu wzdłuż mojego płotu i oddanie pod budowę chodnika blisko półmetrowego pasa mojej działki. Resztę chodnika można by poprowadzić w pasie drogowym. Burmistrz odrzucił tę propozycję. Z mojego gruntu w przyszłości planowałem wydzielić jeszcze dwie działki budowlane. Odcięcie pod chodnik pasa ziemi o szerokości 219 m2 oznaczało, że znacznie ograniczone zostaną możliwości zagospodarowania nieruchomości. W praktyce oznaczałoby to, że tracę jedną działkę. Zaproponowana stawka za 1 m2 nie rekompensowałaby tej straty. Zaproponowałem więc, że oddam ziemię i przesunę płot na własny koszt jeżeli w zamian otrzymam inną działkę budowlaną. Burmistrz uznał, że wartości nieruchomości byłyby niewspółmierne. Po zamianie mógłby być posądzony o rażącą niegospodarność. Zgodziłem się z tym, ale to nie ja przychodzę do gminy tylko odwrotnie, dlatego nie widzę powodu, abym to ja miał tracić - tłumaczy K. Wałdoch z Udorpia.

Bezowocna okazała się też kolejna próba negocjacji. - O nowej ofercie poinformował mnie radny z Udorpia Marek Osiński. Uznałem, że mogę to rozważyć, dlatego przyjąłem zaproszenie na spotkanie do Urzędu Miejskiego. Oprócz burmistrza i urzędników pojawił się tam przewodniczący Rady Miejskiej Leszek Waszkiewicz. Poinformowano mnie, że istnieje możliwość odkupienia od właścicielki sąsiedniej parceli jej części i oddania mi jej w zamian za pas pod chodnik. Od początku zasłaniając się jakimiś przepisami pan L. Waszkiewicz zastrzegł, że w grę wchodzi jedynie zamiana na tę samą powierzchnię. Odrzuciłem tę propozycję, bo nie mogłem oddać pełnowartościowej działki za taki sam kawałek nieużytku - tłumaczy K. Wałdoch. Jego decyzji nie zmieniła też kolejna oferta burmistrza, czyli wydzielenia z jego gruntu tylko połowy tego, co ratusz chciał na początku, czyli trzymetrowego pasa ziemi. - Szerokość nie ma dla mnie znaczenia. I tak straciłbym możliwość zagospodarowania pozostałej części działki - mówi mieszkaniec Udorpia.

Negocjacje stanęły w miejscu. A to oznacza, że budowa chodnika odsuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość.

Pocieszeniem dla mieszkańców wsi może być 450-metrowej długości dywanik asfaltowy, który jeszcze w tym roku ma się pojawić na gruntówce, odchodzącej z drogi wojewódzkiej w stronę Udorpia. - Nowy dywanik będzie kończył się w miejscu, gdzie wzdłuż drogi wojewódzkiej miał zaczynać się nowy chodnik w stronę Bytowa. Gdyby udało się wybudować przejście obok pana Wałdocha mielibyśmy bezpieczne połączenie z miastem, nie czekając aż wybudują cały chodnik przy szosie - mówi M. Osiński.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do