Reklama

O tym, że coś nie bierze się z niczego

03/04/2014 08:23
Z Dariuszem Narlochem, dyrektorem Gminnego Ośrodka Sportu i Turystyki rozmawiamy o teatrze w gminie Czarna Dąbrówka i jego w nim początkach.

„Kurier Bytowski”: Nie musiałeś nigdzie wyjeżdżać. Do teatru trafiłeś tu, w Czarnej Dąbrówce...

Dariusz Narloch: Zaczynałem w tutejszym domu kultury chyba w 1984 r. Wtedy pracowali tu jeszcze Szroederowie Bożena i Wojtek. Ona jako dyrektor, on jako instruktor teatralny. To był początek mojej nauki w szkole średniej. Wtedy nie było komputerów i internetu, a w telewizji 2 programy. Więc jako młodzież szukaliśmy sobie różnych zajęć. Wojtek zapytał, czy nie chcemy bawić się w teatr. No i tak się zaczęło. Dla nas, w sumie kilkunastu młodych, to nie był jedynie sposób na zabicie wolnego czasu. Robiliśmy różne rzeczy. Najpierw Gałczyńskiego, początkowo próby, a potem jeździliśmy na różne przeglądy. Ale też jak w komedii del arte włóczyliśmy się po okolicy wozem zaprzężonym w konie dając spektakle. Wojtek miał zawsze ciągoty do folkloru, więc nasza grupa, choć beze mnie, podróżowała też po łemkowszczyźnie. Jako że i u nas mamy tygiel etniczny, spotykaliśmy się z paniami z ukraińskimi korzeniami. One śpiewały nam różne pieśni, a myśmy je archiwizowali. Tak to się ciągnęło do końca lat 80. Wtedy Wojtek zaprzyjaźnił się z teatrem Arka z Poznania. Razem z nimi przez kilka lat organizowaliśmy wspólnie wioskę spotkań. Na tę imprezę przyjeżdżali ludzie z całej Polski, z całego świata. Odbywały się różnego rodzaju spotkania, warsztaty, koncerty, spektakle - etnografia i teatr w jednym. Pamiętam jak zrobiliśmy jeden spektakl z teatrem z Rzymu na podstawie włoskiej opowieści, śpiewając tarantelle. Wielu rzeczy się wtedy nauczyłem, zdobyłem potencjał, który potem bardzo się przydał w dorosłym życiu.

Ale potem Szroederowie przenoszą się z Czarnej Dąbrówki do Sejn.

Tak. Zdaje się w 1990 r. padł pomysł stworzenia teatru „Pogranicze” i ośrodka w Sejnach. Wojtek i Bożena wcześniej szukali takiego miejsca, gdzie mogliby stworzyć fundację łączącą różne kultury. Padło na Sejny z racji położenia. To etniczny skraj Litwy. Pojechałem tam z nimi. W Sejnach pracowałem przez rok. To bardzo fajny okres. Organizowaliśmy imprezy poświęcone Cyganom, Żydom, tolerancji. Śpiewaliśmy po ukraińsku, rosyjsku, żydowsku. Koncertowaliśmy na Litwie, byliśmy w Siedmiogrodzie, gdzie widziałem prawdziwe cygańskie tabory i cygańskich kotlarzy, którzy klepali patelnie - widok już wtedy u nas nieznany. Do Sejn też przyjeżdżali różni ludzie, np. z Węgier. Częstym gościem był poeta Czesław Miłosz, który później fundacji ofiarował swój rodzinny dom w Krasnogrudzie.

Po roku jednak wróciłeś na stare śmieci. Dlaczego?

Powiem szczerze - nie pamiętam dlaczego. Chyba chodziło o to, że miałem wtedy 21 lat, a tam była praca, której należało się oddać bez reszty. A ja chciałem jeszcze doświadczyć czegoś innego. Wróciłem i od tego czasu, z małymi epizodami w Sierakowicach, Cewicach, czy Kobylnicy pracuję w Czarnej Dąbrówce. Po drodze były też występy na szczudłach, inspirowane teatrem Zdzisława Górskiego. Poza pokazywaniem się na różnych imprezach, w 1999 r. na szczudłach poszliśmy jako pielgrzymka do Częstochowy, ale to nie miało teatralnego charakteru.

Dziś jesteś dyrektorem GOKSiT-u. Wracając do lat 80., czy coś z tych teatralnych tradycji Czarnej Dąbrówki przetrwało do teraz?

Przetrwały moje doświadczenia, które staram się wykorzystywać, m.in. w Teatrze Młodych Gotów. Ten wziął się kilka lat temu ze współpracy z Tomkiem Jakubowskim, teraz prezesem Gockiego Ośrodka Inicjatyw Społecznych w Węsiorach. Spotkaliśmy się na jakimś szkoleniu. On mi opowiadał o kamiennych kręgach, a ja o doświadczeniach z teatrem. Stwierdziliśmy, że fajnie byłoby coś razem zrobić. No i tak powstał Teatr Młodych Gotów. Początkowo grała w nim młodzież z Czarnej Dąbrówki i Sulęczyna, dziś też z Sierakowic, Kobylnicy, Cewic, Kamienicy Szlacheckiej a nawet Garcza. Najpierw przygotowaliśmy widowisko pt. „Zaklęte kręgi Gotów”, potem „Iliadę Kaszubską”, a teraz pracujemy nad kompilacją opartą na Remusie i opowieści o Ormuździe i Arymanie, czyli połączeniu powieści kaszubskiej i staroirańskiej mitologii. Występowaliśmy w Warszawie, było i tournee po Kotlinie Kłodzkiej. Tam przy okazji zajrzeliśmy z przedstawieniem do pobliskiej czeskiej wioski, której sołtys powiedział nam, że nigdy nie miał takiej frekwencji na imprezie, no i oczywiście zjeździliśmy całe pomorskie. Pływaliśmy też kilkukrotnie do Szwecji. „Iliadę” zdarzyło nam się zagrać jednego roku 24 razy! To, zważywszy na amatorski charakter naszego teatru, naprawdę dużo. Dziś obok starszej grupy, która pomału nam się rozjeżdża po świecie, jako że to głównie studenci, dorobiliśmy się też młodszego narybku. To końcówka szkoły podstawowej i gimnazjaliści z Czarnej Dąbrówki, Sierakowic i Sulęczyna.

Ale wasza gmina to nie tylko Teatr Młodych Gotów...

Mamy też inną grupę dla młodzieży gimnazjalnej z Czarnej Dąbrówki i Rokit. Nasza instruktor Ania Paul napisała projekt na stworzenie teatru kuglarskiego. On zakończy się latem haepeningiem. No i oczywiście w Jasieniu Ewa Orzechowska robi Jasień Teatralną z grupą Brzozaki. To środowisko latem przygotowuje też akademię teatralną. W Jasieniu panuje bardzo dobry klimat, choć nie jest im łatwo. Może w przyszłości tamtejsze spektakle uda się pokazać również w innych wsiach naszej gminy...

Zaczynacie też myśleć o regularnym wystawianiu przedstawień gości z innych teatrów na waszej scenie.

To nasz ostatni pomysł. Tak trochę z okazji Dnia Kobiet pani Izabela Noszczyk, aktorka teatru Jaracza w Łodzi, pokazała na naszych deskach swój monodram „Shirley Valentine”. To była impreza biletowana, wstęp po 15 zł, ale sala się zapełniła, przyszło ponad 200 osób. To początek. Sądzę, że ludzie byli zadowoleni, więc może uda się i z następnymi spektaklami. Już nawet słyszymy zapytania. My chcielibyśmy na pewno współpracować dalej z Teatrem Jaracza, choć nie tylko. Myślimy u nas o dwóch, trzech sztukach rocznie.

Sporo tego. Czarna urasta do najbardziej teatralnej, obok Bytowa, gminy na Ziemi Bytowskiej.

Właśnie te wszystkie działania podsunęły nam pomysł na rozwinięcie edukacji teatralnej. W ub.r. napisaliśmy projekt do Lokalnej Grupy Rybackiej „Pojezierze Bytowskie” na utworzenie centrum, które by się nią zajęły. Jest już zatwierdzony, teraz czekamy na ostateczną opinię Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku. Pieniądze przeznaczymy głównie na remont i doposażenie naszej sali widowiskowej i toalet. Zyskamy nagłośnienie, oświetlenie, kurtyny, projektor multimedialny z ekranem. Liczymy, że w przyszłości uda nam się edukację teatralną rozszerzyć również na dorosłych. Już nasze panie z koła gospodyń wiejskich pokazały się na przeglądzie w Bytowie, a teraz szykują się do występu na podobnej imprezie, ale wojewódzkiej. Myślimy o uniwersytecie trzeciego wieku, nauczycielach, warsztatach dla animatorów kultury.


rozmawiał P.D.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do