
Nawet do połowy grudnia potrwa dezynfekcja sieci wodociągowej ujęcia w Borzytuchomiu. Dla mieszkańców oznacza to dalszy ciąg problemów z bieżącą wodą i przerwy w jej dostawie. Planowany jest demontaż i przegląd pomp głębinowych.
Gmina Borzytuchom wciąż walczy o przywrócenie parametrów wody w jednym ze swoich wodociągów. Problemy z dostępem do wody zdatnej do spożycia ciągną się już od miesiąca. Nic dziwnego, że irytacja mieszkańców z dnia na dzień rośnie. Na wniosek radnej Joanny Pieprznik punkt poświęcony tej sprawie pojawił się na sesji Rady Gminy Borzytuchom 17.11. - Trzy tygodnie temu bakterie wykryto w wodociągu Borzytuchom. 1,5 tygodnia temu udało nam się je zwalczyć. Po kolejnym tygodniu znowu je ujawniono w Jutrzence. Badania przeprowadzono na nasze zlecenie. Rozpoczęliśmy chlorowanie fragmentu wodociągu do Jutrzenki. Teraz nasze działania są intensywniejsze. Wynajęliśmy firmę, która ma zbadać nasze ujęcia. Nie wiem, skąd biorą się bakterie. Nie chcę nikogo podejrzewać ani na nikogo wskazywać. Wpływ na bakterie w Jutrzence mogą mieć pustostany. Jest tam kilka niezamieszkałych domów. Ich instalacji wodnych chlor mógł dostatecznie nie spenetrować i dlatego doszło tam do odtworzenia skażenia. Na szczęście mamy do czynienia jedynie z bakteriami coli. Poprzednio wykryliśmy również obecność enterokoków, czyli bakterii kałowych - informował Witold Cyba, wójt Borzytuchomia.
Radni namawiali władze do bardziej zdecydowanych działań zabezpieczających korzystanie z gminnych hydrantów, które ich zdaniem mogą być potencjalnym źródłem skażenia. - Myślę, że powinny być zaplombowane. Powinno się na nich umieścić informację o karze, jaka grozi za bezpodstawne używanie. Wtedy ktoś dwa razy się zastanowi, zanim użyje hydrantu. Bo jeżeli dalej będzie tak jak do tej pory, to z tego nie wyjdziemy. Ale nie to jest najgorsze. Przeznaczyliśmy ponad 2 mln zł na bicie nowych studni, a nawet nie wiemy, czy robić to w pobliżu starych ujęć czy szukać nowych miejsc na studnie - mówił radny Jarosław Cierniak.
- Wynajęliśmy geologa, który będzie badał warstwy gruntu przy ujęciu. Położenie naszej hydroforni jest dziwne, bo leży obok jeziora. Jego wody podnoszą się i opadają. To może mieć wpływ. Inne nasze ujęcia w Osiekach i Dąbrówce nie mają problemu z jakością. W Borzytuchomiu to się powtarza. Podobna sytuacja była cztery lata temu. Jeżeli okaże się, że jezioro ma wpływ na jakość wody w tym ujęciu, to będzie tragiczna informacja - mówił wójt Borzytuchomia. Przekonywał, że gmina jest przygotowana na awaryjne sytuacje. - Jeżeli badania potwierdzą obecność bakterii, wracamy do poprzedniego systemu, czyli zaopatrywania mieszkańców w wodę pitną. Pożyczyliśmy z Bytowa cysternę. Zdezynfekowaliśmy ją i będziemy dowozić mieszkańcom wodę z naszych pozostałych ujęć. Do Jutrzenki dowieziemy butelkowaną - mówił W. Cyba.
- Ile na tę chwilę kosztowało gminę to zdarzenie? - pytał radny J. Cierniak. - 30 tys. zł sama woda. Do tego dochodzą koszty badań itp. - wyliczał W. Cyba. Radni mówili o rozgoryczeniu mieszkańców. - Ten, kto tego nie doświadczył, nie zdaje sobie sprawy, jak uciążliwe jest życie bez wody. Mieszkańcy mają prawo do irytacji, bo są w bardzo trudnej sytuacji. Niebawem minie miesiąc od skażenia. Część mieszkańców ma świadomość, jakie skutki zdrowotne niesie spożywanie takiej wody. Obawiam się, że między badaniami pijemy skażoną. Jednak teraz nie chodzi o to, kto jest winny tej sytuacji. Trzeba się skupić na usunięciu skażenia. Gmina powinna też wypracować regulamin postępowania w takiej sytuacji. Należy mocniej kontrolować działania osób zajmujących się naszymi hydroforniami. Koniecznie też wzmocnić kontrolę wewnętrzną. Mieszkańców bulwersuje sposób informowania o skażeniu wodociągów. Jednego dnia na stronie internetowej ukazuje się informacja, że wodę po przegotowaniu można spożywać, a kolejnego z komunikatu sanepidu dowiadujemy się, że nie nadaje się nawet do prania. Mam wrażenie, że pracownicy gminy nie znają parametrów wody zdatnej do spożycia. Jeżeli nie mają takiej wiedzy, to niech zadzwonią do sanepidu, a dopiero potem wydają komunikaty. Informacje powinny być czytelne i jednoznaczne, bo wśród mieszkańców są kobiety w ciąży, noworodki oraz osoby starsze i schorowane. Chciałabym przeczytać komunikat na stronie gminy i mieć pewność, że to jest prawda - mówiła J. Pieprznik.
- Poradziliśmy sobie z tą sytuacją w ciągu 1,5 tygodnia, dlatego mówienie o tym, że nie możemy tego zrobić przez miesiąc, jest nieprawdą. Bakterie znowu się namnożyły, bo pojawiło się jakieś źródło skażenia. Robimy wszystko tak jak trzeba. Tu nie ma działania intuicyjnego czy samowolnego. Gdy tylko otrzymaliśmy wyniki badań, natychmiast przekazaliśmy informację, że trzeba zachować ostrożność w spożywaniu wody. Kolejnego dnia sanepid zaostrzył te działania. Robimy wszystko, aby mieszańcy byli dobrze poinformowani. Do czasu uporania się z tym problemem co tydzień zlecamy badanie. Wiadomość o wynikach natychmiast ukazuje się na naszych stronach internetowych - mówił W. Cyba. - Mieszkańcy skarżą się, że nie wszyscy mają na bieżąco dostęp do internetu i zanim informacja do nich dotrze, nieświadomi niczego piją skażoną wodę. Uważam, że pracownicy gminy powinni również w inny sposób informować mieszkańców, aby każdy jak najszybciej miał świadomość, że woda z wodociągu nie nadaje się do spożycia. Druga sprawa to zaopatrzenie. Woda rozdawana w 5-litrowych butelkach wystarcza tylko do spożycia i umycia naczyń. Proszę, aby cysterna z wodą dojeżdżała też do Jutrzenki, bo mieszkańcy potrzebują jej więcej do spraw higienicznych - zwróciła się radna Stanisława Harahuc. - Od przyszłego tygodnia oprócz strony internetowej będziemy informowali mieszkańców również na tablicach ogłoszeń. Jednak nie było tak, że starszych pozostawiono samym sobie. Nasz Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej miał za zadanie skontaktować się z osobami, które mogą mieć problem z dostępem do informacji - mówił W. Cyba. - Myślę, że dobrym sposobem dotarcia do wszystkich mieszkańców byłaby informacja głosowa. Dyrektor Gminnej Biblioteki i Ośrodka Kultury ma odpowiedni sprzęt, może się przejechać po wsi i poinformować o problemach z jakością wody - zaproponował radny Grzegorz Kędziora. - Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu poinformujemy w ten sposób mieszkańców o zakończeniu problemów z wodą. Sprawdzę, czy jest taka techniczna możliwość - mówił wójt.
- Wodociąg w Borzytuchomiu zasilany jest z dwóch ujęć. Jedna z tych studni była skażona. Jak to wygląda dzisiaj? - pytała J. Pieprznik. - Obie mają zero bakterii, ale wygląda to tak, że gdy jedna pracuje trzy dni, w tym czasie druga zalana jest chlorem. Potem go wypompowujemy i przełączamy na kolejne ujęcie. Działają na przemian, bo mamy obawę, że to nasze ujęcia mogą być źródłem skażenia - mówił na sesji w ub. tygodniu W. Cyba.
W ubiegłym tygodniu na stronie internetowej Urzędu Gminy Borzytuchom pojawiła się kolejna informacja o utrzymywaniu się bakterii. „W tej sytuacji koniecznością jest całkowite wyjałowienie sieci wodociągowej i wszystkich urządzeń technicznych. Zlecono firmie specjalistycznej wykonanie monitoringu wizyjnego studni wraz z wyciągnięciem pomp głębinowych w celu sprawdzenia oceny stanu technicznego. Zostanie przeprowadzona dezynfekcja studni i sieci poprzez chlorowanie 10 l na każdą studnię. Dodatkowo zostanie zamontowana studnia z zaworem antyskażeniowym na sieci wodociągowej w kierunku Struszewa - uniemożliwiająca cofanie wody z odcinka Struszewo, Chotkowo do Borzytuchomia. Prace będą wykonywane od wtorku tj. 22.11.2022 r. Potrwają ok. 20 dni. Ze względu na prace przy studniach, możliwe będą chwilowe przerwy w dostawie wody” - napisano w komunikacie. Korzystających z sieci w gminie Borzytuchom czekają więc kolejne utrudnienia.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!