
- Budynek mieszkalny stał zaledwie kilka metrów od płonącego garażu. Zaczęliśmy polewać go wodą, żeby ogień się nie przeniósł. Na szczęście udało się - opowiada Andrzej Rusiecki o pożarze pod Rokitami.
- Kończyłem jeść obiad, gdy usłyszałem alarm syreny. Wyszedłem na podwórko i zobaczyłem jak z pobliskich zabudowań unosi się gęsty, czarny dym. Wsiadłem na rower i popędziłem na miejsce - opowiada Grzegorz Marciniak mieszkaniec Rudki o wtorkowym 15.10. popołudniu. Na miejscu okazało się, że płoną zabudowania nieopodal Rokit. - W ogniu stał budynek gospodarczy połączony z garażem. Razem ze strażakami i sąsiadami zaczęliśmy wyciągać sprzęty i polewać wodą dom. Ten znajdował się na głównej linii ognia. Żar był niesamowity, w budynku zaczęły pękać i strzelać okna - opowiada G. Marciniak. Walka z żywiołem trwała kilka godzin. Strażacy z Rokit, Jasienia, Mikorowa, Czarnej Dąbrówki i Bytowa robili wszystko by uratować dobytek gospodarzy.
Niestety straty są dość poważne. Spora część spalonego sprzętu rolniczego była bowiem prawie nowa. Dwie osoby zostały też lekko poparzone. - Tylko dzięki ofiarności tych osób udało się zapobiec najgorszemu, spaleniu domu. Akcja była bardzo trudna, ponieważ paliła się papa i smoła, dym był gęsty, żrący. Na dachu budynku, który uległ spaleniu prowadzono prace remontowe i niewykluczone, że to przy nich doszło do zaprószenia ognia - mówi Komendant Gminny OSP w Czarnej Dąbrówce, Andrzej Rusiecki.
Więcej zdarzeń kryminalnych w czwartkowym wydaniu Kuriera.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie