
1.06., rozpoczęły się regularne kursy komunikacji miejskiej w Bytowie. O wrażeniach z tego dnia piszemy w reportażu poniżej.
Godz. 7.24. pierwszy dzień czerwca i pierwszy kursowania komunikacji miejskiej w Bytowie. Właśnie dochodziłem do dworca. Już z oddali dostrzegłem charakterystyczne biało-zielone Byciobusy, stojące jeden za drugim na przystanku między marketem WIK a delikatesami Przystanek. Wsiadłem do tego, który miał odjechać jako pierwszy. Zgodnie z rozkładem powinien ruszyć za kilka minut. W środku pachniało świeżością, czysto, wręcz sterylnie. Siedziała tylko jedna pasażerka, z maseczką na twarzy. Ja też ją nosiłem, choć jako podwójnie zaszczepiony wolałbym już jej nie wkładać. Po chwili na moment zajrzał do nas kierowca innego Byciobusa. W szoferce naszemu starał się coś wyjaśnić. Dosiadły się jeszcze dwie nastolatki. Po czerwono-białej tarczy naszytej na plecaku jednej z nich z inicjałami LO domyśliłem się, do której szkoły uczęszczają. Ruszyliśmy o godz. 7.30.
Na pierwszym przystanku, tym przy Bytowskim Centrum Kultury, wsiadły dwie kolejne uczennice. Nasz pojazd przyciągał uwagę przechodniów i osób jadących samochodami. Niektórzy się oglądali, pokazując sobie palcami, ktoś się uśmiechnął. Nie żeby jakaś sensacja, ot, długo zapowiadana komunikacja wreszcie się pojawiła, a wygląda właśnie tak... Na Styp-Rekowskiego pierwsza wysiadka, ale jednocześnie przybyło uczniów. Na kolejnym przystanku przy tej samej ulicy następni. Jechaliśmy gładko, bo ruch niezbyt duży. Chyba byliśmy ze dwie minuty przed czasem podanym w rozkładzie.
Przecięliśmy osiedle Konstytucji 3 Maja. Wyjeżdżając z Racławickiej na Mierosławskiego kierowca musiał bardzo uważać. Przód naszego autobusu, skręcającego w prawo, o centymetry minął słupek ostrzegawczy stojący na wysepce przed rondem Unii Europejskiej. Pod Szkołą Podstawową nr 2 znów dosiadka. Nieco dalej, nim wjechaliśmy w Zwycięstwa, trzeba przystanąć. Niemal na skrzyżowaniu jakiemuś nieszczęśnikowi zepsuło się auto. Ktoś już zaczepił do niego linę holowniczą, a jezdnię właśnie zajęła ładowarka, którą zapewne będą je ściągać. Czekaliśmy, aż pojazd pozwoli nam przejechać. Na Gdańską wjechaliśmy przy Biedronce. Nieco dalej, przy ogólniaku, wysiadła większość uczniów. Ale weszły kolejne osoby, w tym znajoma. Chyba mnie nie poznała. Na kolejnym przysiadł się kolega z pracy. Zazwyczaj korzysta z roweru lub idzie piechotą, jednak dziś nie mógł sobie odmówić.
Zjechaliśmy do centrum. Trochę dziwnie umiejscowiono przystanek na Wojska Polskiego. Znajduje się częściowo na moście nad Bytową, nieco dalej wąska jezdnia wygina się w lekki łuk, a nasz autobus jest długi. Trzeba uważać.
Za chwilę znów byłem na dworcu. Wysiedliśmy. W ciągu całego kursu tłoku nie było. Naliczyłem prawie 20 pasażerów, większość to uczniowie. Cały przejazd, a była to trasa podstawowa (1), zajął nieco ponad 20 min.
Już na przystanku przywitałem się ze znajomą. W autobusie przez maseczkę nie była pewna, czy to ja. Jechała pierwszy raz, chciała wypróbować nowy transport. Zwłaszcza czy zdąży nim przed godz. 8.00 do pracy. - Jednak w taką piękną pogodę jak dziś chyba nie będę z niego korzystała - komentowała, dodając: - Co innego kiedy będzie zimno, słotnie albo spadnie śnieg.
Wracając do redakcji, zastanawiałem się, na ile komunikacja zmniejszy korki na bytowskich ulicach. Zainteresowanie ze strony uczniów widać, a to ich rodzice, podwożąc pociechy do szkół, generują część ruchu, zwłaszcza przed godz. 8.00. Kto wie...
Ale w redakcji ustaliliśmy, że na tym nie możemy przecież poprzestać. Chcieliśmy zobaczyć, jak zainteresowanie nowym transportem wygląda u ludzi pracujących w Bytowie głównie w dzielnicy przemysłowej, do której codziennie dojeżdżają w setkach - o ile nie tysiącach - aut. Wybraliśmy kurs 1A rozpoczynający się o godz. 13.20. Założyliśmy, że właśnie nim powinni się udać do przemysłowego kwartału ci, którzy pracę rozpoczynają na drugą zmianę np. w Druteksie. Tym razem pojechał nasz kolega. Co ciekawe, jak relacjonował, potem na dworcu wsiadło tylko kilka osób, głównie emeryci. W tym dwie panie, które rozmawiały między sobą na tyle głośno, byśmy dowiedzieli się, że to nie jest ich pierwsza trasa tego dnia. Badały, dokąd Byciobusem można dojechać. Teraz zamierzały wysiąść przy markecie Pepco. Również pan, z wyglądu po 60, badał trasy.
Przy BCK-u dołączyła grupa uczniów, potem kolejna. Podróżowanie autobusami traktowali jako atrakcję Dnia Dziecka. Osób w średnim wieku wsiadało niewiele. Kiedy autobus stanął na Przemysłowej obok Pepco, zrobiło się luźniej. Z okien można było obserwować pracowników Druteksu (znak rozpoznawczy - żółte spodnie) podążających do swojej firmy na drugą zmianę. Interesujące, że żaden nie wsiadł, choć zaoszczędziłby sił i czasu. Pod Powiatowym Centrum Edukacji Zawodowej weszła grupa młodzieży. Na Lęborskiej wsiadło tylko kilka osób. Na dworzec nasz autobus zajechał bez problemu, tzn. bez opóźnień. Inaczej było z następnym kursem, też 1A, o godz. 14.00. Trzeba przyznać, że bytowscy kierowcy, tak jak poprzednim razem, ze zrozumieniem traktowali Byciobusy. Np. wyjeżdżając z Wojska Polskiego, ciężarówka Druteksu zrobiła mu miejsce, mimo że to ona miała pierwszeństwo. Niewiele to jednak pomogło, gdy już wracając Lęborską, nasz Byciobus stał się częścią długiego szeregu aut pomalutku dojeżdżających do skrzyżowania z ul. Gdańską. Korek opóźnił kurs o ok. 10 min.
To dopiero pierwszy dzień miejskich kursów. Przyszłość pokaże, kto i w jaki sposób będzie podróżował Byciobusami, na ile przypadną one bytowiakom do gustu.
* * *
PS. Pierwszego dnia kursowania autobusów zadzwonił do nas Czytelnik, który również korzystał z miejskich autobusów. Przydarzyła mu się taka historia: - Pojechałem zobaczyć, jak kursują. Na jednym z przystanków w okolicy starostwa wsiadła grupa ludzi. W tym burmistrz Ryszard Sylka, jego zastępca Jacek Czapiewski i przewodniczący Rady Miejskiej Jan Treder, innych nie znam z widzenia. Niestety, nikt nie miał maseczki. Zwróciłem im uwagę, że komu jak komu, ale władzy coś takiego nie wypada - opowiedział nam.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!