
To największe jezioro w naszym powiecie. Nie dziwi więc, że urokliwy zbiornik przyciąga co roku tysiące spragnionych wody. Zatrzymujemy się na parkingu przy smażalni „Rybakówka”. To tu umówiliśmy się z dzierżawcami akwenu, braćmi Piotrem i Arkadiuszem Lublewskimi. Siadamy na tarasie znajdującym się przy restauracji. Przyjezdni zajmujący obok miejsca już czekają na zamówione ryby, a lokal ledwo się otworzył. Nic dziwnego, że wczasowicze wybierają tę część smażalni zamiast wnętrza lokalu. Przy smacznej, świeżej rybie na talerzu można przy okazji podziwiać widok na południową część jeziora. Bez trudu dostrzeżemy wyspy, odbijające od brzegu łodzie i wiosłujących w oddali kajakarzy.
Tradycje rybackie w rodzinie Lublewskich kultywowane są od pokoleń. - Zaczęło się od dziadka. W jego ślady poszedł nasz tata. W latach 90. razem z piątką innych rybaków dogadali się i udało im się wspólnie uzyskać w dzierżawę kilka jezior, w tym Jasień. Później przejęliśmy schedę po ojcu. Teraz została nas w spółce czwórka. Każdy zajmuje się konkretnymi akwenami. Czy po nas przejmie ktoś pałeczkę? Nie wiem. Córka i syn póki co pomagają w prowadzeniu smażalni - mówi Piotr Lublewski. Jasień to największe jezioro w naszym powiecie. Liczy ponad 580 ha. Ma ok. 8 km długości (Jasień północny mierzy ok. 5 km, z najgłębszym miejscem 32 m, a południowy 3 km). Przedziela je niewielka grobla z drewnianym mostem. Na akwenie leży kilka wysp. Jedną w szczególności upodobały sobie kormorany. - Łatwo poznać którą, bo jest biała od odchodów i sporo na niej ryb. Ptaków jest 500 - 700 sztuk. Każdy z nich potrafi trochę tej ryby nam wyłapać. Ale skoro tu siedzi, to znaczy, że jest jej pod dostatkiem. A nie ma tu naturalnego drapieżnika, który by go wypłoszył - opowiadają bracia.
Wyspy znajdujące się na jeziorze Jasień są chętnie odwiedzane przez turystów nie tylko ze względu na roślinność czy siedzibę kormoranów. W południowej części, przy jednym z ostrowów, znajduje się wrak kutra, z którym wiąże się ciekawa historia. - Znamy ją z opowiadań naszego taty oraz miejscowych, którzy jeszcze pamiętali dawne czasy. Były lata 60. Planowano na wyspie obok urządzić kawiarnię. Jednak pewnego dnia, gdy łódź była przycumowana przy brzegu wyspy, zerwała się burza, zatapiając ją. Nikt nigdy nie zabrał się za to, aby niszczejący i już nienadający się do pływania sprzęt sprowadzić do brzegu. Wrak leży tam już 60 lat - opowiadają bracia Lublewscy.
Dzierżawcy, tak jak wcześniej ich tata, zajmują się oczywiście rybactwem. - Z wędką mamy do czynienia dość sporadycznie. Najczęściej spotkać nas można z sieciami. Czasami pływający sprzętem wodnym, np. kajakami, nam je przewrócą, ale to sporadyczne przypadki. Mamy dwie plastikowe łodzie spalinowe. Takiego napędu możemy używać na jeziorze Jasień tylko my. Osoby, które chcą tu popływać, muszą nastawić się na samodzielne wiosłowanie bądź co najwyżej na silniki elektryczne. Tylko takie są dopuszczone na tym akwenie - tłumaczy Arkadiusz Lublewski. Panowie sieci rozstawiają wieczorem, by rano je wyciągnąć. - Częściej wybieramy południową stronę jeziora. To, ile się w sieciach znajdzie ryb, zależy przede wszystkim od pogody. W dobry dzień trafia się i 50 kg. Ale zdarza się, że mamy tylko 2 kg albo nic. Wiadomo, w upały ryba jest bardziej ospała. Największe połowy trafiają nam się wiosną oraz jesienią - mówi A. Lublewski. To, co złowią, wędruje przede wszystkim do smażalni „Rybakówka”, indywidualnych klientów oraz turystów. W sezonie czynna jest codziennie. Od jesieni otwierają ją tylko w weekendy. - Można zjeść u nas zarówno smażoną, jak i wędzoną rybę. Na pomysł uruchomienia lokalu, wpadliśmy lata temu razem z żoną - tłumaczy P. Lublewski. Jak się okazuje, nie tylko okoliczni wiedzą o tym, że nad jeziorem Jasień można dobrze zjeść. - Śmiejemy się, że oswoiliśmy mieszkające w pobliżu jeziora orły. Słysząc silnik łodzi, potrafią podlecieć naprawdę blisko, bo wiedzą, że rzucimy im jakąś złowioną zdobycz. Doliczyliśmy się póki co trzech ptaków na stronie północnej i jednego na południowej - mówią bracia Lublewscy.
Przy „Rybakówce” można też wypożyczyć sprzęt wodny, m.in. kajaki czy łodzie. - Z tych drugich najczęściej korzystają wędkarze. Choć mamy też takich, którzy przyjeżdżają ze swoimi bądź cumują nad jeziorem. Zdarza się, że z brzegu też łowią, aczkolwiek to niełatwa rzecz. Autem nie da rady się przemieszczać, bo wokół znajdują się lasy. Więcej tu takich, co wypływają w jezioro z wędką. Wybierają zarówno północną, jak i południową stronę. Choć wydaje nam się, że najczęściej stronę od Łupawska. Jest tam nieco płycej, więcej też wysp. Pamiętamy, jak nasz tata jeszcze mawiał: „północna to chuda strona”. Ale zdaje się, że teraz to na obu można coś fajnego wyciągnąć - tłumaczą bracia Lublewscy. W Jasieniu żyją przede wszystkim szczupaki, liny, sieje. Tymi też gatunkami dzierżawcy co roku zarybiają. Oczywiście w zbiorniku nie brakuje też płoci i okonia. - Bywały lata, gdy drapieżniki wyciągnięte z wody ważyły 20 kg, a karpie 21 kg. To chyba jeszcze lata 80. Teraz, gdy trafia nam się w sieci duży szczupak, a są tu takie 12-14 kilogramowe, to je wypuszczamy. I to nie dlatego, że mięso z takiego wielkiego drapieżnika jest mniej smaczne. Gdy ktoś wie, jak je przyrządzić, to jest bardzo dobre. Ostatnio robiłem tatara z nieco większego osobnika. Wyszedł pyszny. Okazy trafiają z powrotem do wody też dlatego, że takie sztuki mają dużo ikry w sobie - wyjaśnia P. Lublewski.
Turyści zjeżdżają nad Jasień z całej Polski. - Przede wszystkim z Trójmiasta, choć spotkać można też wczasowiczów np. ze Śląska. Przy jeziorze funkcjonują trzy ośrodki. Współpraca z nimi dobrze nam się układa. Sprzedają nasze zezwolenia, bo bardzo często zaglądają do nich amatorzy wędkowania. Nie tylko łowią, ale też odpoczywają, korzystając jednocześnie z uroków letnich kąpieli. Jezioro jest atrakcyjne. Plaża idealna dla dzieci, bo dość płytko przy brzegu. Sporo u nas też bytowiaków - mówią bracia Lublewscy. Lubiących powędkować najwięcej zagląda wiosną i jesienią. - To najlepsza pora, choć spotykamy ich przez cały rok. Przyjeżdżają starsi, młodsi. Pojawia się coraz więcej kobiet, które nie tylko towarzyszą swoim parterom, ale i same lubią zarzucić wędką - mówi A. Lublewski. Zimą, przejeżdżając przez Jasień, nierzadko można się natknąć na siedzących przy przeręblu. - Gdy były ostrzejsze, potrafili tu siedzieć aż do wiosny. Ale lód był wtedy naprawdę gruby. W marcu 2010 r. miała miejsce niebezpieczna sytuacja. Mężczyzna wyszedł rano na lód. Dzień był słoneczny. Przyszły roztopy. Gdy wracał, wpadł do wody. Na szczęście udało nam się go uratować, choć do tragedii niewiele brakowało. W ostatnich latach raczej niewiele trafia się szans, aby skorzystać z podlodowego wędkowania. W ub.r. były to może 2 tygodnie - tłumaczy P. Lublewski.
Jak mówią dzierżawcy, od lat 90. kłusownictwo nieco się zmniejszyło. - Myślę, że zwiększyła się świadomość wędkarzy. Jezioro Jasień jest też za duże, aby uprawiać takie praktyki. Lepiej niż w poprzednich latach, jest też, jeśli mowa o turystach. Myślimy, że są odpowiedzialniejsi. Nie wchodzą do wody pod wpływem alkoholu. Choć pamiętamy jedną z ostatnich takich sytuacji. To był chyba 2010 r. Zauważyliśmy grupę osób, które pływały sprzętem wodnym po wypiciu. Pogoniliśmy ich na brzeg. Teraz od dłuższego czasu nic się tu nie wydarzyło. Dodatkowo w ostatnich latach w sezonie raz w tygodniu akwen łodzią patroluje policja. Problem bywa ze śmieciami. Niektórzy zabierają je ze sobą, ale zdarzają się tacy, którzy zostawiają nieporządek. Do Nadleśnictwa Łupawa należą lasy wokół jeziora. Leśniczy w północnej części zbiornika zamknął nawet jedną drogę dla użytkowników przez to, że zostawiali tam butelki, opakowania itp. - mówią dzierżawcy. W tym roku w Jasieniu pojawiło się więcej wczasowiczów. - Nie jest ich jakoś dużo więcej, ale zauważyliśmy, że ludzie skoro nie wyjeżdżają za granicę, wybierają się na urlop właśnie w takie miejsca, jak nasza miejscowość - tłumaczy. P. Lublewski.
Oprócz jeziora Jasień P. i A. Lublewscy opiekują się Obrowem Dużym, Karwnem Dużym oraz zbiornikami w Kozach i Otnodze. - W sezonie staramy się tam bywać tak często, jak to możliwe. A to niełatwe zadanie. Pozwoleń na te miejsca sprzedajemy nieco mniej niż w Jasieniu. Jednak jest spore grono, które lubi tam powędkować, bo trafić można fajne okazy - mówią dzierżawcy.
Pozwolenie na połów można kupić w sklepie wędkarskim „Fart” w Bytowie, sklepach „Wędkarzyk” oraz „Stynka” w Słupsku, w „Rybakówce” oraz ośrodkach wczasowych w Jasieniu, Łupawsku oraz Zawiatach. Koszt jednodniowego połowu to 20 zł, tygodniowe 100 zł, dwutygodniowe 150 zł. Sezonowe z brzegu wynosi 200 zł, a z łodzi 300 zł.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!