- Nie ma co szukać zagrożeń pod ziemią. Jeżeli będą, to na powierzchni. To uciążliwości krótkotrwałe, wynikające z transportu czy hałasu - uspokajali na sesji Rady Gminy Parchowo przedstawiciele firmy poszukującej u nas gazu z łupków. Przy okazji jednak przedstawili niepokojącą wizję przyszłości.
Jeżeli błękitne paliwo opłaci się wydobywać, odwierty powstaną co 4 km! Eksploatacja każdego może trwać nawet 20 lat. Połączą je rurociągi, którymi gaz będzie przesyłany. Dodatkowo Jacek Wróblewski, dyrektor ds. rozwoju BNK Polska, przyznał, że wciąż nie wiadomo, skąd firma wydobywcza będzie brała duże ilości wody potrzebne do kruszenia skał, w których uwięziony jest gaz. Tymczasem zyski z tytułu wydobycia, które trafią do gmin, nie powalają na kolana.
Firma BNK Polska, która posiada koncesje na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż ropy naftowej i gazu ziemnego również na naszym terenie, wykonała w Polsce już 5 odwiertów m.in. w pobliskich Gapowie i Miszewie. Teraz trwają przygotowania do kolejnych. Jeszcze w tym roku wiertnia może rozpocząć prace w Rokitkach w gminie Czarna Dąbrówka. Przedstawiciele tej firmy przeprowadzili już konsultacje z przedstawicielami miejscowej władzy i mieszkańcami. - Nie można powiedzieć, że podskakujemy z radości, ale nikt też nie protestuje - mówił nam kilka tygodni temu Kazimierz Mielewczyk, sołtys Rokitek, gdzie miasteczko wiertnicze ma stanąć ok. 800 m od zabudowań. Więcej obaw mają mieszkańcy Baranowa w gminie Parchowo. Kilkaset metrów od ich miejscowości w niedalekiej Chośnicy znajduje się potencjalne miejsce kolejnego odwiertu, o czym donosiliśmy w „Kurierze” z 8.08. w artykule „U nas głębiej poszukają kurka od gazu”. - Prowadzenie tego rodzaju działalności przemysłowej na terenach rolniczych oraz obszarach o szczególnych walorach turystycznych i krajobrazowych, pozostających w dodatku w obrębie otuliny parku krajobrazowego, może wiązać się ze skażeniem wód podziemnych i gruntowych, a w konsekwencji płodów rolnych hałasem, emisją zanieczyszczeń czy choćby zmianą wyjątkowego krajobrazu. Odstraszy to turystów, potencjalnych inwestorów czy odbiorców produktów rolnych. To już wiąże się z konkretnymi stratami materialnymi, które odczują okoliczni mieszkańcy. Myślę, że takie decyzje powinny być poprzedzone konsultacjami z lokalnym społeczeństwem - powiedziała nam wtedy Ewa Orzechowska, prowadząca gospodarstwo rolne w Baranowie.
We wtorek 10.09. przedstawiciele firmy BNK Polska na zaproszenie wójta wzięli udział w sesji Rady Gminy Parchowo. - Pojawiło się dużo obaw co do planowanych na naszym terenie prac związanych z poszukiwaniem gazu, dlatego liczę, że wytłumaczą nam państwo, na czym będą one polegały - rozpoczął ostatnią część sesji wójt Parchowa, Andrzej Dołębski. Szczegóły przedsięwzięcia wyjaśniał dyrektor do spraw rozwoju w firmie BNK Polska dr Jacek Wróblewski. Z wykształcenia geolog tłumaczył, że po przeprowadzeniu i analizie wyników badań sejsmicznych wyznaczono najbardziej obiecujące miejsca, w których jest największe prawdopodobieństwo wystąpienia gazu z łupków. To tam firma chce przeprowadzić prace wiertnicze na głębokość od 2,5 km do ponad 5 km. - Przygotowanie terenu trwa ok. 4 tygodni. Miejsce jest wyrównane. Na całości układamy folię, na której usypujemy warstwę żwiru, co ma zapobiec zanieczyszczeniu gruntu. Wtedy na miejsce przyjeżdża cały sprzęt. W ciągu kolejnych 4 tygodni jesteśmy w stanie dowiercić się na głębokość ok. 4 km. Naszym celem jest uzyskanie rdzenia, który uwidacznia przekrój skał. Trafia on do laboratorium, gdzie jest poddany badaniu. Specjaliści projektują szczelinowanie, które pozwoli uwolnić gaz - tłumaczył radnym, sołtysom i mieszkańcom obecnym na sali. - W przypadku gazu konwencjonalnego wystarczy jeden pionowy odwiert. Nie załatwia on sprawy w gazie łupkowym. Tutaj trzeba wykonać dodatkowe odwierty poziome, które umożliwią szczelinowanie, czyli kruszenie skał, w których uwięziony jest gaz. Szczelinowanie to po prostu pompowanie w odwiert pod dużym ciśnieniem wody, piasku i substancji chemicznych. Sam proces trwa tylko 4 godziny. Przez kolejne 4 tygodnie pompowany jest gaz uwolniony w ten sposób ze skał - tłumaczył J. Wróblewski.
- Strefa oddziaływania na otoczenie to 400 m. Największym problemem jest hałas. Najbardziej uciążliwy tylko w momencie transportu wiertnic. Duże obawy wzbudza kwestia zanieczyszczenia wody. Jednak jesteśmy zobowiązani do stałego monitoringu gleby i wód gruntowych, aby znać ich stan przed i po odwiercie. Sprzyjają nam tutejsze warunki geologiczne. Wody wykorzystywane do celów gospodarczych znajdują się na głębokości do kilkuset metrów. My wwiercamy się od 2,5 do 5 km. Sam otwór szczelnie odizolowany jest od otaczających skał stalowo betonową otuliną. Aby nic nie przedostało na zewnątrz, szczelność ścian jest kontrolowana. Każdy odwiert musi być też zatwierdzony przez Urząd Górniczy. Gdy nie spełnia norm, jest zamykany - uspokajał przedstawiciel BNK Polska.
- Dopiero po szczelinowaniu jesteśmy w stanie stwierdzić, czy gaz w tym miejscu jest i czy opłaca się go wydobywać. Jeżeli nie, otwór zostaje zabezpieczony jakieś 2 m pod powierzchnią gruntu i cały teren wraca do użytkowania rolniczego. Jeżeli decydujemy się na wydobycie, rozpoczynamy starania o koncesję na to. To kolejny długi proces. W całej procedurze uzyskania pozwolenia uczestniczy również miejscowy samorząd, m.in. w kwestii uzgodnienia planu miejscowego - mówi J. Wróblewski.
- Po zakończeniu formalności możemy przystąpić do prac na wydzierżawionym od właścicieli terenie. Technologia pozwalana na wykonanie poziomych odwiertów kierunkowych długości 2 km, dlatego pionowe na powierzchni powstają ok. co 5 km, nie gęściej. W pobliżu każdego może też się znajdować zbiornik, który umożliwi odseparowanie od wody wykorzystywanej w szczelinowaniu innych substancji, w tym ropy. Po zakończeniu eksploatacji, co może trwać ok. 20 lat, cały teren przywracany jest do poprzedniego stanu i nadal może być wykorzystywany rolniczo - mówił J. Wróblewski.
Po wystąpieniu przedstawiciela BNK każdy mógł zadać pytanie, zebrani z tego skorzystali. - Skąd weźmiecie wodę? Będzie to ta pitna? A może z jeziora czy z rzeki? W naszych wodociągach jej za dużo nie mamy - pytał radny Franc Becker. - Najczęściej zasilamy się z sieci lokalnych, kupując wodę. Jeżeli to niemożliwe, wykonujemy własne ujęcie. Dostajemy na nie zgodę, tylko jeżeli nie narusza istniejących stosunków wodnych. Czyli nie ma zagrożenia, że poziom wody spadnie w sąsiednich studniach - przekonywał J. Wróblewski. - Jeżeli jednak się okaże, że gaz będziecie wydobywać i co 5 km powstanie odwiert, zapotrzebowanie na wodę będzie znacznie większe niż w trakcie poszukiwania? - pytała radna Zofia Błaszkowska. - Dziś jeszcze nie mogę odpowiedzieć na pytanie, skąd weźmiemy wodę. Tego na razie nie wiemy. Być może wybudujemy własne wodociąg - mówił J. Wróblewski.
Część radnych ciekawiły korzyści, jakie z gazu na swoim terenie może mieć gmina. - Już na etapie poszukiwania do budżetu gminy coś wpływa. Nie są to duże pieniądze, bo rzędu kilku tysięcy złotych. Znacznie większe będą dochody z tytułu wydobycia. Trwają prace, które mają podnieść opłatę dla gminy z niecałych 6 zł za każdy 1 tys. m3 gazu do 18 zł. A liczymy na wydobycie przynajmniej kilkunastu mln metrów sześciennych rocznie - mówił J. Wróblewski. - A rolnicy też mogą na tym zarobić? - pytał Andrzej Kurkowski, zastępca przewodniczącego. - To od nich będziemy dzierżawić grunty na naszą działalność - mówił przedstawiciel BNK.
Ale radni mieli też inne obawy. - Jeżeli gaz będzie opłacało się wydobywać, to jak go przetransportujecie z tych odwiertów wykonywanych co 4 km. Czy na drogach pojawią się cysterny? Jaki to będzie miało wpływ na naszą infrastrukturę? - pytał radny Marek Filbrandt. - Transport samochodowy jest mało prawdopodobny. Wybudujemy rurociągi, którymi popłynie gaz. Jednak myślę, że za wcześnie, aby o tym mówić - uspokajał J. Wróblewski. - Ale my tu mieszkamy i już dziś chcielibyśmy wiedzieć, co nas czeka w przyszłości, aby za parę lat nie obudzić się z ręką w nocniku - słychać było głosy z sali. - Całą procedurę poszukiwawczą powinniśmy zakończyć w ciągu 5 lat. Na tyle została wydana koncesja. Jednak ze względu na wydłużające się procedury, wystąpimy do ministra o jej przedłużenie o kolejne 2 lub 3 lata. W przypadku Chośnicy jesteśmy na bardzo wstępnym etapie. Nie mamy nawet uzgodnienia dla tej lokalizacji, dlatego nie jest nawet pewne, że ten odwiert tam powstanie. Do tej pory w całej Polsce przeprowadziliśmy 40 procesów szczelinowania, żaden nie dał zadowalających wyników, dlatego przed nami dużo pracy - kończył spotkanie J. Wróblewski.
Wójt Parchowa przedstawicieli BNK zaprosił na kolejne spotkanie dla mieszkańców Chośnicy i Baranowa, które ma się odbyć jeszcze w tym miesiącu.
W.R.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie