
W kaszy gryczanej, która trafiła na sklepowe półki w całej Polsce, znaleziono glifosat, składnik środka do zwalczania chwastów. Śledztwo wykazało, że część gryki wykorzystywanej do jej produkcji pochodziła z gospodarstwa z gminy Lipnica.
W kaszy gryczanej, która trafiła na sklepowe półki w całej Polsce, znaleziono glifosat, składnik środka do zwalczania chwastów. Śledztwo wykazało, że część gryki wykorzystywanej do jej produkcji pochodziła z gospodarstwa z gminy Lipnica. Okazało się jednak, że gryka akurat od tego rolnika była wcześniej kontrolowana na obecność substancji i badanie nic nie wykazało. - Jego grykę dosypano do większej partii z innych gospodarstw. Ich właściciele musieli ponieść koszty wycofania i utylizacji całej partii zatrutej kaszy - mówi Mariusz Wera, kierownik bytowskiego oddziału Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Chemiczne dosuszanie gryki tuż przed zbiorem stało się jednak powszechną patologią również na Ziemi Bytowskiej. Inspektor zapowiada szersze kontrole właścicieli upraw wszędzie tam, gdzie na polach stwierdzono ślady zabiegów chemicznych.
Obniża poziom cholesterolu i ciśnienie krwi. Zawiera cenne aminokwasy, wysoce przyswajalne białko, sole mineralne, cynk, a nawet jod. Obecna w niej rutyna wzmacnia naczynia krwionośne. Lista dobroczynnych składników zawartych w kaszy gryczanej jest znacznie dłuższa. Nic dziwnego, że od dawna panuje przekonanie, że jej jedzenie jest korzystne. Ale czy na pewno dziś wyjdzie nam to na zdrowie? - Ja bym nie podał swojemu dziecku kaszy z niewiadomego źródła - nie owija w bawełnę Mariusz Wera, kierownik bytowskiego oddziału Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Wie co mówi, bo jednym z jego obowiązków jest kontrola gospodarstw rolnych, produkujących żywność w naszym powiecie. - Na szczęście rośnie świadomość samych konsumentów. Prawie codziennie odbieramy telefony od zaniepokojonych mieszkańców obserwujących zabiegi chemiczne na polach gryki. Już zaplanowaliśmy zwiększoną liczbę kontroli w zakresie badania zawartości glifosatu, zawartego m.in. w randapie, popularnym środku do zwalczania chwastów - mówi inspektor. W akcję włączył się również sanepid.
W tym tygodniu pobrano próbki w jednym ze 100-hektarowych bytowskich gospodarstw. Kontrole mają wykryć przypadki upraw, gdzie zastosowano niedozwolony i szkodliwy w produkcji gryki środek. Wrzesień to okres, w którym na Ziemi Bytowskiej najczęściej odbywa się jej zbiór. Niestety, tuż wcześniej, dwa tygodnie przed zbiorem, na czerwieniących się polach pojawiają się ciągniki z opryskiwaczami. - Dzieje się tak, pomimo że w przypadku gryki nie ma żadnego zarejestrowanego i dopuszczonego do użycia środka ochrony roślin. Gryka powinna być uprawiana tylko w ekologii. Dlatego każda ścieżka przejazdowa w łanie gryki oznacza naruszenie prawa przez rolnika. Niestety, takie praktyki również na naszym terenie są nagminne. Chodzi nie tylko o chemiczne dosuszanie przed zbiorem. Gryka jest rośliną dwuliścienną, dlatego niektórzy mogą próbować stosować herbicydy na chwasty jednoliścienne, ale to też nie jest dopuszczone przez prawo - mówi M. Wera.
Nie do końca jasną sytuację mamy w przypadku zbóż. - Są środki ochrony roślin zawierające substancję aktywną, czyli glifosat. Na etykiecie podają jednak informację, że środek można stosować do dosuszania przed zbiorem w przypadku zbóż. To tzw. chemiczne kończenie wegetacji. Takich zabiegów nie można jednak stosować na roślinach, które idą bezpośrednio do spożycia. Postępujący tak rolnicy muszą mieć świadomość, że w ten sposób produkują zatrutą, szkodliwą dla zdrowia żywność - mówi M. Wera. Instytucje odpowiedzialne za jakość żywności trafiającej do sprzedaży co jakiś czas odkrywają skandaliczne przypadki. - Rok temu sanepid w Chojnicach zbadał kaszę gryczaną zapakowaną w kartonikach i przygotowaną do sprzedaży przez jednego z producentów żywności z Wrocławia. Po zbadaniu wyszło, że zawiera glifosat, czyli szkodliwą substancję, która nie powinna się tam znaleźć. Okazało się, że część partii gryki, która posłużyła do wyprodukowania tej kaszy pochodziła z gminy Lipnica. Chodziło o 25 t, które trafiło do jednego ze skupów na terenie powiatu chojnickiego. Z PIORiN w Gdańsku polecono skontrolować rolnika, który wyprodukował tę grykę. W trakcie wyjaśniania sprawy okazało się, że wcześniej byliśmy u niego i pobieraliśmy próbkę w ramach monitoringu. Przedstawił nam wynik badania, który dostał z naszego laboratorium. Okazało się, że jego gryka była czysta. Dopiero późnej została zmieszana z zatrutą zawierającą glifosat - mówi M. Wera. Lipnicki gospodarz nie tylko pokazał, że można wyprodukować zdrową grykę, ale dzięki przeprowadzonemu wcześniej badaniu uniknął dotkliwych konsekwencji. - Cała reszta rolników, których gryka posłużyła do produkcji zatrutej kaszy, złożyła się na wycofanie i utylizację całych partii ze sklepów. Koszty takiej operacji są ogromne - mówi M. Wera.
To niejedyne dolegliwości, które mogą spotkać nieuczciwego producenta. W każdym przypadku, kiedy w gryce stwierdza się niedozwoloną substancję, PIORiN przeprowadza postępowanie mandatowe. Jego efektem może być kara w kwocie 500 zł. Znacznie dotkliwsze są konsekwencje związane z obniżeniem dopłat. Informacja o naruszeniu zasad trafia automatycznie do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Jej pracownicy wszczynają własną procedurę. Efektem może być postanowienie o obniżeniu dopłat dla gospodarstwa nawet o 30%, co w niektórych przypadkach oznacza od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
PIORiN bada nie tylko grykę. - Co roku w planie mamy do pobrania minimum próbek produktów rolnych wprowadzonych do obrotu. W tym roku badaliśmy pietruszkę, marchew, orzechy laskowe, rośliny zbożowe, rzepak i ziemniaki. Jednak teraz na cenzurowanym jest gryka, dlatego nasze kontrole bardziej skupią się na tej uprawie - mówi kierownik bytowskiego PIORiN.
Rolnicy zapytani, dlaczego stosują niedozwolone środki, odpowiadają: - Nikt nie kupi mokrej gryki, a na polu dojrzewa nierównomiernie. W dole kwitnie, a na wzniesieniach sucha. Aby nie zgniła mi na przyczepie, muszę ją dwa tygodnie przed zbiorem spryskać - zdradza nam jeden z rolników. Okazuje się, że zabronione praktyki stosowane na gryczanych uprawach szkodzą nie tylko zdrowiu, ale mogą przełożyć się również na ich portfele. - Kilka lat temu rynek gryki się załamał. Cena spadła do 800 zł za tonę, bo Niemcy, konsumujący duże ilości kaszy, przestali kupować polską grykę. Powodem były stwierdzone przypadki zatrucia glifosatem. Teraz cena się odbudowała. Za tonę płaci się od 2 do nawet 3 tys. zł na grykę, która może trafić do kaszarni. W tym roku z 1 ha można uzyskać ok. 1,5 t, dlatego opłacalność takiej uprawy jest na dobrym poziomie. Warto tego nie zepsuć zatruwaniem glifosatem swojego zbioru. Tym bardziej że na nowo otworzył się niemiecki rynek. Teraz nasza gryka rzadziej służy do produkcji kaszy, a częściej jako nasiona na poplony i międzyplony - mówi M. Wera.
W tym roku zmienna pogoda utrudnia zbiór gryki. - Nic jednak nie tłumaczy stosowania chemii do jej dosuszania. W ten sposób naruszamy prawo, a co najgorsze - trujemy ludzi. Konsumenci są skłonni płacić nawet więcej, ale za zdrową żywność. My jesteśmy od tego, aby tego pilnować. Mamy rozeznanie w terenie i wiemy, kto grykę uprawia. Jeżeli gdzieś na polach widzimy ścieżki przejazdowe, automatycznie takie gospodarstwa typujemy do kontroli. Kilku rolników odwiedzimy niebawem. W przypadku kontroli interwencyjnej mamy prawo wstępu na teren każdego gospodarstwa. Jeżeli ktoś będzie utrudniał czynności, możemy skorzystać z asysty policji - zapowiada M. Wera.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!