
- Sąsiad wyszedł z widłami, nie wpuścił ich na swoją ziemię. Ja tego nie zrobiłem i teraz mamy na swoim asfaltową drogę - mówi Stanisław Karpiński z Tebowizny.
Po 11 latach, gdy mieszkaniec wsi postanowił ogrodzić swoje podwórko, wyszło na jaw, że gminna droga łącząca Łąkie z Trzebiatkową biegnie po prywatnym gruncie. W ub. tygodniu na skraju jezdni pojawił się płot. To wywołało skargi kierowców.
- Po jednej stronie są skarpa i krzaki, a po drugiej płot. Jest tak ciasno, że większym sprzętem rolniczym bardzo trudno przejechać. Nie mówiąc już o wyminięciu dwóch samochodów - skarży się jeden z okolicznych gospodarzy. Mówi o posesji na wjeździe do Tebowizny, gdzie stanął nowy płot. - Wnuki rosną, a samochody pędzą wąską drogą, dlatego córka z zięciem postanowili ogrodzić swoje podwórko, aby dzieci nie wybiegły na ulicę. Ich dom stanął na naszym dawnym polu. Wiedziałem, że jest tu problem z granicą, dlatego wcześniej wznowiliśmy ją, aby wiedzieć, gdzie dokładnie przebiega. Geodeta przyjechał, pomierzył i potwierdziło się, że asfalt wylano na naszym polu. Gdybyśmy chcieli postawić płot na granicy, to przejazdu wcale by nie było. Słupki stałyby w połowie asfaltu. Nawet radca prawny powiedział, że mamy do tego prawo. Dla świętego spokoju poprosiłem zięcia, żeby postawił płot trochę dalej od drogi. Chociaż odstąpiliśmy duży fragment działki i ustawiliśmy słupki metr od asfaltu, niektórzy i tak do nas mają pretensje, że na drodze zrobiło się ciasno. Ale to nie nasza wina - przekonuje Stanisław Karpiński.
Nowe ogrodzenie to niejedyna rzecz, która od kilku dni, wjeżdżając do wsi od strony Trzebiatkowej, rzuca się w oczy. Na środku jezdni widać też znaki naniesione przez geodetę. Określają prawidłowy przebieg granicy, między prywatnym gruntem należącym kiedyś do Karpińskiego, na którym niedawno córka z zięciem postawili dom, a pasem gminnej drogi. Zgodnie z oznaczeniami połowa drogi leży na prywatnej nieruchomości. Najgorsza sytuacja jest na zakręcie, przy wjeździe do miejscowości, gdzie tylko kilkudziesięciocentymetrowy fragment znajduje się na gminnym gruncie. - To dobrze, że ktoś w końcu się tym zainteresował. Mówiłem do córki, że chyba trzeba telewizję ściągnąć, aby tę sprawę wyprostować - mówi S. Karpiński, gdy pojawiliśmy się na jego podwórku. Mieszkaniec Tebowizny przekonuje, że 11 lat temu drogę wybudowano na jego terenie, nie tylko w miejscu, gdzie niedawno stanął płot, ale na całym ponad 100-metrowym odcinku, wzdłuż granicy z jego gospodarstwem. - Drogę zrobili 11 lat temu. Było o tym głośno. Wójtowie z Lipnicy i Tuchomia przecinali wstęgi na nowym dywaniku, który połączył dwie gminy. Szkoda, że za wójta Narlocha nie dopilnowano, aby drogę zrobić w dobrym miejscu - mówi S. Karpiński. Przyznaje jednak, ze zanim prace ruszyły, na Tebowiźnie pojawił się geodeta. - Prawidłowo wytyczył oś nowej jezdni, jednak firmie, która budowała drogę, nie chciało się zbierać skarpy. Postanowili ściąć zakręt i pójść na skróty. Lali asfalt tak, jak było im wygodnie. Gmina w ogóle się tym nie interesowała. Wiedziałem, że droga idzie w złym miejscu. Sąsiad po drugiej stronie stał na swoim polu z widłami i nie dopuścił, aby weszli na jego. Ja akurat byłem sam i na tę godzinę musiałem pojechać do lekarza do Lipnicy. Gdy wróciłem, było po wszystkim - opowiada S. Karpiński.
Od czasu gdy powstała droga, ma z jej powodu problemy i nieprzyjemności, kiedy próbuje bronić swojej własności. - Jakiś czas temu przyszedł geodeta wynajęty przez gminę. Chciał na mojej ziemi postawić żółty betonowy słupek wyznaczający pas drogowy. Powiedziałem, że jeśli chce, to niech go postawi w asfalcie, bo tam jest granica. W końcu odstąpił. Dopiero niedawno gmina przysłała innego geodetę, który na asfalcie namalował farbą miejsce przebiegu granicy. Teraz dokładnie widać, ile droga weszła w naszą ziemię - mówi S. Karpiński. Chociaż racja wydaje się po jego stronie, nie zamierza chodzić w tej sprawie do Urzędu Gminy. - To nie ja nabroiłem i to nie ja powinienem do kogoś chodzić, aby to wyprostować. Jestem na swoim i nikomu niczego nie zabieram. To gmina weszła na cudze. Teraz powinna przyjść i zaproponować jakieś rozwiązanie. Zapytać, czy oddamy ziemię i zaproponować jakąś cenę - mówi mieszkaniec Tebowizny.
Sprawę na sesji Rady Gminy Lipnica 16.08. poruszył radny z Łąkiego, Gerard Lemańczyk. - Przejeżdżałem drogą i widziałem przygotowania do budowy płotu. Wyglądało na to, że stanie bardzo blisko jezdni i utrudni korzystanie z drogi. Myślę, że to powinno zostać jak najszybciej wyjaśnione. Powstała droga, która ma służyć mieszkańcom. Jeżeli asfalt wylano na prywatnej parceli, wójt powinien pójść do właściciela i zapytać, jak to rozwiązać. Trzeba wykupić prywatny grunt. W grę wchodzi też zamiana. W tej miejscowości gmina ma swoje ziemię i jezioro - mówi G. Lemańczyk.
- Nie możemy mieć pretensji do właściciela, że w granicach swojej posesji postawił płot. Takie ma prawo. Błąd popełniono kilkanaście lat temu, gdy budowano drogę. Nie dość, że pas drogowy przez Tebowiznę był zbyt wąski, to jeszcze lejąc asfalt, nie patrzano na granice posesji. Teraz mamy to, co mamy, i trzeba rozwiązać problem. Będę chciał spotkać się z właścicielami gruntu zajętego pod drogę i wspólnie spróbować znaleźć rozwiązanie. W grę wchodzi wykupienie lub zamiana na inną ziemię. O zgodę na jedno z rozwiązań zwrócę się do Rady Gminy - zapewnia Andrzej Lemańczyk, wójt Lipnicy.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!