Reklama

Ceny żłobków w Bytowie ostro w górę

11/12/2019 18:16

Od stycznia ceny żłobków w Bytowie ostro w górę. Mogą wynieść nawet ponad 1000 zł miesięcznie dla niektórych rodziców. To efekt zmiany ustawy, która daje wybór gminom, czy zapłacą za dziecko spoza swojego terenu. Od stycznia nie będzie tego robić gmina Bytów. W Lipnicy pojawiła się pierwsza petycja o zwrot kosztów, jednak samorządy nie są chętne, by dokładać. Studzienice już zapowiedziały budowę własnej placówki.

Całe zamieszanie to efekt zmiany ustawy o opiece nad dziećmi do lat 3. - W ub.r. została znowelizowana. Do dotychczasowego zapisu o tym, że gmina dotuje pobyt dziecka w żłobku, dopisano ustęp o tym, że organ może dotować dzieci niezamieszkałe na terenie gminy. Rada Miejska w Bytowie nie wyraziła takiej woli, dokonując w październiku zmiany uchwały w tej sprawie - mówi Andrzej Hrycyna, kierownik wydziału edukacji, kultury i sportu Urzędu Miejskiego w Bytowie. Uchwała wchodzi w życie 12.12. Podmioty prowadzące żłobki wniosek o dotacje składają do 10 każdego miesiąca, dlatego grudzień będzie ostatnim miesiącem na starych zasadach. Od stycznia nowego roku rachunek za żłobek dla rodziców niezamieszkałych w gminie Bytów wzrośnie dwukrotnie i może przekroczyć nawet 1 tys. zł. - Dziś płacę za moje dziecko 300 zł opłaty stałej. Do tego dochodzi 6 zł dziennie za wyżywienie, co razem daje nieco ponad 400 zł miesięcznie. Od stycznia opłata ma wzrosnąć o kolejne 463 zł. Nie wiem, czy będzie mnie stać co miesiąc płacić blisko 900 zł - mówi jedna z mieszkanek gminy Borzytuchom, której pociecha uczęszcza do placówki w Bytowie. Prowadzący bytowskie żłobki rozkładają ręce. - Tylko u nas jest 20 takich przypadków. Rodzice zostali uprzedzeni, że od stycznia z własnej kieszeni będą musieli pokrywać cały koszt pobytu dziecka w żłobku. Część rodziców starszych, 2,5-letnich dzieci, już wypowiedziała umowy, bo znaleźli dla nich miejsce w przedszkolach. Problem mają ci z młodszymi pociechami. Kilka osób zmieniło adres zamieszkania, bo okazało się, że omyłkowo w deklaracji wpisali adres zameldowania w innej gminie, a mieszkają w Bytowie. Jedynie trójka rodziców zgodziła się płacić pełną stawkę. W jednym przypadku ze wsparciem wyszedł pracodawca, który pokryje rodzicom połowę kosztów żłobka - mówi Teresa Wojciechowska współwłaścicielka firmy prowadzącej największy bytowski żłobek „Jaś i Małgosia” przy ul. Sikorskiego.

- Wystąpiliśmy do samorządów, z terenu których pochodzą nasze dzieci, aby dofinansowały pobyt dziecka w żłobku. Otrzymaliśmy na razie tylko trzy odpowiedzi. Wszystkie są negatywne. Samorządy, gdy przyznają dotacje, to tylko do placówek prowadzonych na swoim terenie - wyjaśnia T. Wojciechowska. Martwi się, że nowe zasady źle wpłyną na kondycję finansową żłobka. - Jeżeli ubędzie nam 20 dzieci, przychody spadną, a koszty pozostaną na tym samym poziomie, bo za ogrzewanie i prąd trzeba zapłacić niezależnie czy te dzieci są z nami, czy nie. Może to się skończyć redukcją etatów - nie bez obawy mówi T. Wojciechowska.

Gmina Bytów swoją decyzję tłumaczy dużym wzrostem kwoty przeznaczanej na dotację do żłobków. Po analizie okazało się, że niemal co 8 dziecko w bytowskich placówkach pochodzi spoza gminy Bytów. - Przyrost dzieci spoza gminy zaobserwowaliśmy w ub.r. To efekt zamknięcia placówek, które powstały kilka lata temu z unijnego dofinansowania. Stowarzyszenie Pozytywne Inicjatywy na naszym terenie utworzyło kilka takich placówek, gdy źródło wsparcia się skończyło, placówki zostały zamknięte i część dzieci trafiła do żłobków w Bytowie, gdzie otrzymywały dotację gminy Bytów. We wrześniu do bytowskich żłobków chodziło w sumie ponad 230 dzieci do 3 roku życia. Z tego 30 dzieci spoza terenu gminy Bytów. Gdy sprawa dotyczyła jednego czy dwójki dzieci, to nie stanowiłoby to problemu, ale gdy szybko zrobiło się 30, to wydatek stał się znaczący. Dotacja do każdego dziecka wynosi blisko 500 zł, co w skali roku daje blisko 200 tys. zł - wylicza A. Hrycyna. Jeżeli samorządy, na terenie których mieszkają rodzice, nie przyjmą uchwał określających wysokość dotacji, cały koszt żłobka spadnie na barki rodziców. To kwota znacząca dla większości domowych budżetów. Tym bardziej że niektóre placówki zapowiedziały, że od stycznia wzrost miesięcznych opłata może wynieść nawet do 1,2 tys. zł. Urzędnicy miejscy coraz częściej muszą odpowiadać na pytania zaniepokojonych zmianami rodziców. - Np. jedna z matek interesowała się, co ma zrobić, gdy na stałe mieszka w Bytowie, a jest zameldowana w innej gminie, bo właściciel mieszkania nie chce się zgodzić na meldunek. W takich przypadkach, jeżeli złoży oświadczenie, że mieszka w Bytowie, to nie ma przeszkód, aby nadal otrzymała dotację - wyjaśnia A. Hrycyna. Większość rodziców jednak odsyłano do swoich gmin macierzystych. - Każda gmina ma obowiązek przyjąć stawkę dotacji do dziecka w żłobku. Tylko część samorządów miała takie regulacje, bo nie wszędzie żłobki działały. Placówki w Bytowie prowadzą prywatne podmioty, dlatego to nie zadanie gminy Bytów, aby dogadać się w tej sprawie z innymi samorządami. Można powiedzieć, że nasza gmina, tak jak inne kupuje w tych placówkach usługę opieki nad swoimi dziećmi. Teraz będą musiały to zrobić również inne gminy. Albo przekażą pieniądze rodzicom, albo dotację bezpośrednio dla żłobka - mówi A. Hrycyna.

Najwięcej dzieci przyjeżdża z gmin Studzienice i Borzytuchom, gdzie do niedawna funkcjonowały placówki dotowane przez unijne środki, ale zostały zamknięte po tym, gdy skończyło się wsparcie. Póki co żaden z samorządów nie jest skory do finansowania kosztów opieki nad dzieckiem w bytowskich placówkach. - W 2014 r podjęliśmy uchwałę o dotacji do żłóbka, który kiedyś działał w Studzienicach. Stawka wynosiła 200 zł do jednego dziecka. Niedawno otrzymaliśmy wniosek od jednego z naszych mieszkańców o dotację do żłobka w Bytowie. W ub. tygodniu był rozpatrywany na komisji, radni jednak nie przychylili się do przyznania dotacji - mówi Bogdan Ryś, wójt Gminy Studzienice. Włodarz zapewnia jednak, że samorząd chce zająć się problemem. - W połowie listopada złożyliśmy wniosek o dofinansowanie z rządowego programu Maluch Plus na budowę gminnego żłobka w Studzienicach, który ma być zlokalizowany obok naszej bazy przy drodze powiatowej w kierunku Przewoza. Założyliśmy, że będzie mógł świadczyć opiekę dla 20 dzieci. W przyszłości będziemy mogli również wystąpić o środki na funkcjonowanie placówki - mówi B. Ryś.

Również w Lipnicy podobną petycją mieszkańca zajmie się gminna komisja. - Sytuacja finansowa naszej gminy podobnie jak innych nie jest najlepsza. Jeżeli jednak radni tak zdecydują, to będziemy wypłacać dotację do dzieci z terenu naszej gminy. Sprawa wyjaśni się już w grudniu, kiedy gotowy będzie budżet na przyszły rok - zapowiada Andrzej Lemańczyk, wójt gminy Lipnica. W przyszłym roku na dotację raczej nie mogą tez liczyć mieszkańcy gminy Kołczygłowy. - W tej chwili w budżecie nie mamy środków na dotowanie miejsc w żłobkach w Bytowie, ale nie powiedziane, że w przyszłości to się zmieni. Na naszym terenie są placówki świadczące opiekę żłobkową. Do jednego dziecka w tej placówce dopłacamy 150 zł. Na razie nie będzie rozszerzać uchwały o żłobki w Bytowie. Ale w przyszłości chcemy zainteresować się budową gminnego żłobka w Kołczygłowach - mówi Artur Kalinowski, wójt Kołczygłów. Sprawa dotacji do żłobków niedawno zajmowała się też wspólna komisja Rady Gminy w Borzytuchomiu. - Nasi mieszkańcy zgłaszali nam ten problem, jednak radni skłaniają się ku temu, aby nie dopłacać z gminnej kasy do żłobków w Bytowie. Zastrzegli jednak, że do sprawy wrócimy w przyszłym roku. Raczej jesteśmy zwolennikami budowy własnej placówki. Mamy wstępna koncepcję przedszkola z funkcją żłobka, nową propozycję lokalizacji. Po poprawkach wystąpimy o pozwolenie na budowę oraz dofinansowanie - zapowiada Witold Cyba, wójt Borzytuchomia. Tuchomie jako jedyna z gmin wiejskich Ziemi Bytowskiej od niedawna prowadzi własny żłobek. - Mieszkańcy mogą zostawić dziecko w naszej placówce, dlatego nie musimy dopłacać do żłobka w Bytowie. W tej chwili mamy 20 dzieci. Od czerwca możliwości placówki wzrosną o 5 kolejnych miejsc. Na prowadzenie żłobka z Regionalnego Programu Operacyjnego udało nam się pozyskać nie tylko na wyposażenie, ale i na funkcjonowanie. Skorzystaliśmy też z rządowego programu Maluch Plus, dlatego w tej chwili gminne dofinansowanie jest niewielkie. W przyszłości też będziemy próbowali korzystać ze środków zewnętrznych - mówi Jerzy Lewi Kiedrowski, wójt gminy Tuchomie.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do