Roboty na wysokościach, dodatkowe dyżury w pracy, nadgodziny, wyprzedaż wartościowych rzeczy, przyjmowanie różnych zleceń. Na wysokich obrotach ekipa podróżników m.in. z Bytowa i Studzienic żyje od wielu miesięcy. Wszystko po to, by spełnić marzenia.
O podróżujących 21-letnią Nysą Monice Manieckiej z Bytowa, Sławku Peli ze Studzienic i ich przyjaciołach pisaliśmy przy okazji ich wyjazdu m.in. na Kaukaz, gdzie zdobywali szczyt Elbrus. Jak każdych prawdziwych globtrotterów, znów gna ich do przodu. - Na pierwszą wyprawę Nysą wyruszyliśmy w 2009 r. Dotarliśmy do Czarnogóry przez Chorwację, a wróciliśmy przez Bośnię i Hercegowinę. Samochód nie mógł podjechać pod wzniesienia, przegrzewał się w gorących rejonach, często psuł, ale udało się. Potem był Kaukaz - mówi Sławek Pela ze Studzienic.
Na najbliższą wyprawę „Nysą dookoła Azji” chcą wyjechać z Bytowa 1.06. - kiedy wrócą, okaże się w drodze. W pięcioosobowej ekipie znajdą się Monika, jej kuzyn Sebastian, Sławek oraz ich przyjaciele: Ola i Maciek. W planie mają m.in. zdobyć siedmiotysięcznik w Pakistanie, przemierzyć Indie i Chiny i wracać do domu przez... Syberię. - Pomysł długiej wyprawy na wschód zrodził się przed trzema laty. Długo myśleliśmy nad przebiegiem trasy. Przyznaję, że sporo się tych celów nazbierało, ale jeśli czegoś nie uda się wykonać, to nic się nie stanie. Sam wyjazd już jest sukcesem - mówi Sławek. To dość skomplikowane przedsięwzięcie. Najtrudniejsze jest załatwienie mnóstwa różnych pozwoleń, papierów. I choć mają już wizy, dokumenty dla samochodu, ubezpieczenia, i tak wiedzą, że nie obejdzie się bez problemów. - W takich krajach jak Pakistan czy Indie na pewno natkniemy się na rzeczy trudne do przewidzenia, ale tak bywa w każdej podróży - dodaje Monika, która z myślą o wyprawie intensywnie uczyła się języka rosyjskiego. Pomocą na pewno służyć im będą znajomi podróżnicy oraz ludzie mieszkający w tamtych krajach. Dotyczy to nie tylko zmagań z biurokracją, ale też np. leczenia. - To, że się zachoruje i będzie potrzebna hospitalizacja, jest niemal pewne. W krajach, które chcemy przemierzyć, panują bowiem całkiem inne choroby, a nie na wszystkie można się zaszczepić. Zrobiliśmy to w przypadku duru brzusznego, tężca, obu typów żółtaczki, polio, a myślimy jeszcze o japońskim zapaleniu mózgu. Poza tym będziemy mieli ze sobą dobrze wyposażone apteczki, ale spośród leków znajdą się tam głównie środki przeciwbólowe, opatrunki oraz w sporych ilościach węgiel leczniczy. Duży nacisk położymy też na higienę - dodają podróżnicy.
Pierwszym przystankiem ma być wieś Her Her w Republice Górskiego Karabachu. - Tam odwiedzimy szkołę, którą chcemy obdarować w ramach podziękowań za to, że podczas jednej z naszych wcześniejszych podróży mieszkający w niej ludzie otworzyli przed nami swoje domy oraz serca - mówi Sławek. Później dotrą do Pakistanu, gdzie dołączy do nich 6-osobowa grupa przyjaciół z Polski. - Przylecą samolotem z ok. 400 kilogramami ekwipunku wspinaczkowego, bo zamierzamy zdobyć leżący w Karakorum pięciowierzchołkowy masyw Malubiting mierzący 7458 m n.p.m. Chcemy w ten sposób dokończyć to, co w 1969 r. zaczęli inni polscy podróżnicy, którzy pod szczyt również dotarli Nysą. Była to pierwsza powojenna polska wyprawa w góry najwyższe, ale nie udało im się zdobyć wierzchołka - mówi Sławek, który jest członkiem Poznańskiego Klubu Wspinaczkowego. Chcą zdobyć jeszcze inne szczyty w otoczeniu lodowca Chogolungma, w tym jeden nie zdobyty wcześniej przez Polaków. Po opuszczeniu wysokich gór zamierzają przez kilka miesięcy regenerować się w Nepalu i Indiach. Tam pożegnają się na jakiś czas z Nysą. - Wyprawimy ją w kontenerze na rejs z Kalkuty do Władywostoku. Sami przemierzymy w tym czasie Chiny. Po odebraniu Lucka wyruszymy na ostatni etap wędrówki. Śladami Jacka Hugo-Badera chcemy przemierzyć 10 tys. km z Władywostoku do Moskwy w większości przez Syberię - tłumaczy Monika.
Aby Nysa 522 sprostała pokładanym w niej nadziejom, od wielu miesięcy pasjonat motoryzacji i główny mechanik Nysa Team - Sebastian Gleich, wprowadza do niej wiele ulepszeń, m.in. system ogrzewania webasto. Wszystkie prace przy samochodzie pochłonęły już 15 tys. zł. Wszystko działa bez zarzutu, bowiem w styczniu auto przeszło przegląd i wnikliwe badanie na ścieżce diagnostycznej. Choć wszystko już niemal gotowe, wciąż potrzeba podróżnikom pieniędzy. Aby je zebrać, ich zgłoszenie znalazło się na portalu www.polakpotrafi.pl. Można się tam zapoznać z całym planem wyprawy, ale też wesprzeć ją zamawiając jeden z fantów. Za 5 zł można zyskać wpis na stronie internetowej oraz dozgonną wdzięczność członków Nysa Team. Za 15 zł zdjęcie z wyprawy z podpisami uczestników, ale już za wpłaty powyżej 25, 30 czy 45 zł kamień z góry Malubiting, muszlę z Oceanu Indyjskiego, płytę z muzyką etniczną kupioną w jednym z odwiedzanych krajów. Za więcej niż 50 zł podróżnicy deklarują czapkę z Nepalu z wyszytym imieniem ofiarodawcy, zestaw numizmatyczny zebrany w różnych państwach. Indyjską jedwabną apaszkę czy oryginalną herbatę przywiozą za datek powyżej 70 zł, a za więcej niż 100 zabiorą na wyprawę maskotkę, by wróciła jako prawdziwy globtrotter. Za 600 zł można wykupić 3 dni pracy nad samochodem ofiarodawcy przez świetnego mechanika Sebastiana. - Poza tym zupełnie za darmo każdy może trzymać kciuki za powodzenie naszej wyprawy życia - mówią podróżnicy.
A.W.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie