Wygląda na to, że przęsło dawnej kolejowej przeprawy rozciągnięte nad bytowskim dworcem nie jest częścią pierwotnego mostu. Złożono je z elementów przywiezionych po wojnie ze Szczecina.
Sprawę na światło dzienne wyciągnęli miłośnicy dawnego Szczecina na historycznym forum internetowym sedina.pl. Niedługo potem w szczecińskiej „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł sugerujący, że bytowski most to tak naprawdę konstrukcja przywieziona ze Szczecina. - Dziadek kolegi opowiadał mu, jak do Bytowa po wojnie dotarły roznitowane elementy mostu ze Szczecina i tu na miejscu je zmontowano. Służy on do dziś jako jedno z przęseł wiaduktu nad torami kolejowymi w pobliżu dworca kolejowego. Byłem tam kiedyś i pstryknąłem kilka fotek tego mostu, ale do głowy by mi nie przyszło, że posiada takie szlachetne pochodzenie. Jak nic wygląda to na przęsło naszego Mostu Kłodnego - czytamy na forum sedina.pl. Jego użytkownicy porównali zdjęcia obu mostów i są pewni, że mają rację.
W interncie zawrzało. Zarówno mieszkańcy Bytowa jak i Szczecina zaczęli przerzucać się zdjęciami. Według bytowiaków nasz most miał dwa identyczne przęsła, a wycofujący się Niemcy zniszczyli tylko jedno. Drugie miało pozostać nienaruszone i jest tym, które istnieje do dziś. Szczecinianie mimo to wskazują na różnice w tężnikach wiatrowych przęsła i łukach poprzecznych. Wyraźnie zaznaczają, że na fotografiach widać ich wpasowanie na siłę. Dlatego nie tworzą prawidłowego łuku. A po co ktoś miałby tak budować konstrukcję? Ich zdaniem jedynym wytłumaczeniem jest przywiezienie części mostu ze Szczecina i dostosowanie go do potrzeb w Bytowie. Tę wersję przyjęli również pracownicy Urzędu Miasta w Szczecinie.
Nam udało się dotrzeć do osoby znającej dwoje ludzi, którzy na własne oczy widzieli, jak przywieziono przęsło znad Odry i jak je montowano nad bytowskimi torami. - Kiedyś mój tata, który do Tuchomka przyjechał w 1942 r. opowiadał o tym, jak przywieziono do Bytowa właśnie ten most. Niestety nie określił dokładnie, czy chodziło tylko o elementy przęsła czy o całą konstrukcję. Wspominał jednak, że gdy niemieckie wojsko wycofywało się, uciekając przed Rosjanami, wysadzano niemal wszystkie przeprawy. To samo spotkało oczywiście nasze konstrukcje. Most nad dworcem kolejowym prowadzący w stronę Chojnic też częściowo zniszczono. Z dwóch przęseł zostało jedno. Natomiast most przy ul. Kąpielowej całkowicie nie nadawał się do użytku - mówi Stanisław Borzyszkowski, z zamiłowania historyk, jednocześnie bytowski radny. - Mój ojciec pamiętał, jak amerykańskimi dużymi ciężarówkami z demobilu przywieziono przęsło pochodzące z przeprawy na jednej z odnóg Odry na przełomie czerwca i lipca 1945 r. Jesienią konstrukcja już miała stać. Elementy jednak były trochę za długie i za szerokie, więc trochę je poprawiono, tak by pasował do zachowanego przęsła - przypomina S. Borzyszkowski.
Bytowski radny zapewnia też, że rozmawiał z innym świadkiem montażu przęsła ze Szczecina. - Chodzi o ś.p. Teofila Gostkowskiego. Dowiedziałem się, że pracował na kolei. Udało mi się z nim dwa razy rozmawiać na temat mostu kratownicowego. Potwierdził wersję mojego ojca. Poza tym, gdy istniało jeszcze drugie przęsło, wystarczyło przyjrzeć się konstrukcji. Różnice były widoczne gołym okiem - tłumaczy bytowski radny.
Do odkrycia szczecińskich miłośników historii sceptycznie podchodzi miejski architekt Leszek Neubauer. - Brakuje jednego podstawowego dowodu. Nie mamy, a przynajmniej ja nie widziałem, żadnych zdjęć z montażu przęsła ze Szczecina. Posiadamy fotografie mostu, gdy znajdował się w dobrym stanie i już powojenne. Niestety brakuje materiału zdjęciowego z odbudowy - mówi L. Neubauer. - Poza tym rozmawiałem z inżynierami z Politechniki Gdańskiej, którzy pomagają nam ratować wiadukt nad rzeką Borują. Jedno jest pewne. Tego rodzaju konstrukcja kratowa na Pomorzu była popularna. W Gdańsku można znaleźć wiele podobnych przepraw, m.in. na ul. Kościuszki. Równie dobrze nasze przęsło mogłoby podchodzić stamtąd - wyjaśnia miejski architekt, dodając, że na elementach mostu nie ma żadnych charakterystycznych znaków, takich jak chociażby data ich wyprodukowania (takie można znaleźć np. na bytowskich szynach), które potwierdziłyby jego pochodzenie. - Myślę jednak, że jeśli pan S. Borzyszkowski, znany z pasji do historii, mówi, że zna osoby, które na własne oczy widziały, jak przywieziono przęsło do Bytowa, to można mu wierzyć. Innych dowodów nie mamy - kończy L. Neubauer.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie