Rodzina Schandorffów, która ukrywała się od września pod Bytowem, zniknęła.
- Z naszych stron wyjechali prawie 1,5 miesiąca temu. Cała sytuacja jest dla mnie trochę niezrozumiała, ponieważ nie podali powodów, dla których zmieniają miejsce pobytu. Nawet wcześniej o tym nie poinformowali tylko wyjechali z dnia na dzień zostawiając wszystko - mówi Wojciech Pomorski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Rodziców Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, który wcześniej pomógł niemieckiej rodzinie schronić się w naszych stronach. Przypomnijmy, że Schandorffowie uciekli do Polski przed Jugendamtem - organizacją, która za Odrą zajmuje się sprawami ochrony i wychowania dzieci i młodzieży. Jak mówi W. Pomorski, nie ma już z rodziną Schandorff kontaktu, mimo że proszono go o dalszą pomoc. Rodzina teraz najprawdopodobniej znajduje się pod Szczecinem. - Ciężko jest pomagać ludziom, którzy są rozchwiani. Dopiero co tu przyjechali, wszyscy chcieli ich wesprzeć. Warunki mieli w zasadzie idealne, ale oni zdecydowali się wyjechać. Nie powiem, czuję się z tym źle, ale co mogę zrobić? - tłumaczy W. Pomorski dodając, że jego zdaniem rodzice w ten sposób robią krzywdę dziecku, o które walczą. - 14-letnia Antonia nie wypełnia nadal obowiązku szkolnego. Po prostu łamie się prawo. Brak stabilności nie pomaga rodzinie. Może uciekli, bo Axel Schandorff nadal nie miał tu pracy? Jego polski kulał, więc może bliżej granicy, gdzie znajduje się więcej niemieckich firm, łatwiej będzie mu ją znaleźć? - zastanawia się bytowiak.
Rozczarowani zachowaniem rodziny Schandorff są również w Urzędzie Miejskim. - Nie umiem odpowiedzieć na pytanie co się teraz dzieje z tą rodziną i dlaczego stąd wyjechali. Gdy ostatni raz się z nimi widzieliśmy skończyliśmy rozmowę tym, że jeśli chcą, by ich córka Antonia mogła się u nas uczyć, muszą przynajmniej złożyć wniosek-oświadczenie. W końcu nie mieli dokumentów, więc to musiało nam wystarczyć. Zgodziliśmy się nawet, by było ono napisane po niemiecku. Mieli w nim opisać swoją sytuację i uzasadnić potrzebę nauki dziecka - mówi Andrzej Hrycyna, kierownik wydziału edukacji i promocji Urzędu Miejskiego w Bytowie. - Wszystko w myśl zasady, że jest papier, jest sprawa. Inaczej nie mogliśmy nic zrobić. Może ta sprawa ich przerosła? Nie mam pojęcia. Tak czy inaczej od tamtej pory się z nimi nie kontaktowaliśmy. Również pan Wojciech Pomorski, który występował w ich imieniu, gdy z nim rozmawiałem, nie umiał powiedzieć dlaczego nie składają wniosku - tłumaczy A. Hrycyna.
Tymczasem najprawdopodobniej w styczniu w naszych stronach pojawi się kolejna osoba skonfliktowana z Jugendamtem. - Nawiązałem kontakt z Niemką, której odebrano jedno dziecko. Teraz jest w ciąży i wiemy, że Jugendamt zechce i je odebrać. Póki co walczy o poprzednie. Wszystko wskazuje na to, że zdecyduje się ratować przynajmniej to, które nosi pod sercem i przyjedzie je urodzić w nasze strony. Szlak przetarła mimo wszystko rodzina Schandorffów. Teraz łatwiej będzie walczyć z Jugendamtem - mówi W. Pomorski.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie