Bezdotykowa stacja dezynfekująca z Wirelandu

Mogą stać w osiedlowych sklepach, marketach czy przy wejściu do firmy. Przy niewielkim prostokącie zdezynfekujemy dłonie i nałożymy rękawiczki.

- Siedziałem i zastanawiałem się, co tu wymyślić, abym nie musiał zwalniać ludzi. Zacząłem się modlić. Rozwiązanie przyszło następnego dnia. Zadzwonili do nas z jednej z sieci marketów, z którą współpracujemy, abyśmy wymyślili coś, by pracownik nie musiał stać przy wejściu z płynem i dezynfekować klientom dłoni. Od razu udałem się do biura projektowego - mówi Henryk Recław, prezes Wirelandu. Pracownicy firmy spędzili wolny weekend nad szkicami. 3-4 dni później z blachy powstała wolnostojąca bezdotykowa stacja dezynfekująca. Pierwsza partia już trafiła do sieci marketów. - Udostępniliśmy nasz wyrób na profilu facebookowym. I telefony nie cichną w sprawie zamówień. Rodzina stacji powiększyła się o przyścienne i tzw. naladowe. Można też wybrać sposób dezynfekcji. W pierwszej wersji do środka wkładamy specjalny automat, który po podłożeniu rąk sam dozuje nam porcję środka. Ta idzie głównie do sieciówek. Druga, tańsza, wymaga od człowieka przyciśnięcia guzika łokciem, aby móc odkazić dłonie. Te robimy głównie do małych sklepów - tłumaczy H. Recław. Stacja posiada też miejsce do powieszenia jednorazowych rękawiczek oraz otwór do ich wyrzucenia. - Jeden z bytowskich przedsiębiorców zadzwonił z pytaniem, czy jesteśmy w stanie wykonać tysiąc takich stacji. Naprawdę martwiłem się o swoich pracowników przez pandemię, bo los teraz niepewny. A dzięki temu nabrałem nadziei. Mieliśmy chwilowy problem z pojemnikami, które wkłada się w środek maszyny, ale udało nam się zdobyć materiał. Wiemy, że z tym urządzeniem możemy być spokojni, bo higiena pozostanie dla ludzi bardzo ważnym elementem, nawet po zniesieniu niektórych zakazów, więc takie stacje na pewno będą miały popyt - wyjaśnia prezes Wirelandu.