
Działanie na szkodę gminy - to zarzucają władze gminy Parchowo niedoszłemu nabywcy działki nad Mauszem. Ten ostatecznie zrezygnował z kupna parceli wylicytowanej w listopadzie za rekordową kwotę blisko 1,3 mln zł. - Na pewno pójdziemy z tym panem do sądu - zapowiada wójt Parchowa Andrzej Dołębski.
O tym, że gminne działki w Grabowie Parchowskim mogą być łakomym kąskiem dla zainteresowanych parcelą w malowniczym miejscu nad 400-hektarowym jeziorem, przekonaliśmy się jesienią ub.r. Najpierw 13-arową parcelę, z dostępem do Mausza, sprzedano za ok. 400 tys. zł. Jednak prawdziwą sensację wzbudziła kolejna licytacja sąsiedniej, równie atrakcyjnie położonej, 11-arowej działki. Cena wywoławcza ustalona na nieco ponad 91 tys. zł, szybko zaczęła rosnąć, przekraczając poprzedni rekord. Liczne grono licytujących wykruszyło się dopiero gdy osiągnięto 600 tys. zł. Wtedy na placu boju pozostały dwie osoby. Zdawały się na tyle zainteresowane posiadaniem działki nad jeziorem na własność, że cena szybko przekroczyła magiczny 1 mln zł. Ostatecznie zwycięzca przetargu zadeklarował, że za skrawek gruntu o powierzchni 1100 m2 zapłaci z VAT-em blisko 1,3 mln zł.
Do sfinalizowania transakcji i podpisania aktu notarialnego miało dojść 12.12.2020 r., ale zwycięzca licytacji nie pojawił się na podpisaniu umowy kupna nieruchomości. Nie wpłacił też na konto gminy zadeklarowanej kwoty. - Z pisma, które otrzymaliśmy, wywnioskowałem, że do transakcji nie może dojść akurat w tym terminie. Dlatego jeszcze w tym tygodniu do osoby, która wylicytowała działkę, wyślemy pismo, aby uzgodnić kolejny termin. Nie chcemy tego robić w tym roku, w czasie świąt, dlatego poprosimy o wyznaczenie dogodnej dla drugiej strony daty w styczniu - powiedział nam przed świętami Bożego Narodzenia Andrzej Dołębski, wójt Parchowa.
Teraz okazuje się, że do transakcji może nie dojść wcale. - Osoba, która wygrała licytację, skontaktowała się z nami i powiedziała, że rezygnuje z zakupu - mówi, nie ukrywając rozczarowania, włodarz Parchowa. - Oczywiste jest, że 15 tys. zł wadium wpłacone przed licytacją przepada na rzecz gminy. Jestem jednak w kontakcie z naszym prawnikiem, bo chcemy sprawę skierować do sądu i domagać się wpłacenia całej wylicytowanej kwoty za naszą działkę. Byli inni poważni chętni do jej kupna, a nieprzemyślane działania tego pana doprowadziły do wyrządzenia szkody gminie. Z przepisów nie wynika, że jedyną konsekwencją niesfinalizowania umowy jest utrata wadium. Gmina nie musi odstąpić od transakcji. Przed sądem chcemy udowodnić, że mamy prawo żądać wpłacenia na nasze konto wylicytowanej kwoty, bo podczas przetargu została zawarta wiążąca umowa. Człowiek odpowiedzialny powinien ponosić konsekwencje swoich czynów. Na pewno pójdziemy z tym panem do sądu - zapowiada A. Dołębski.
Od rozstrzygnięcia Temidy będzie zależało, czy i kiedy działka zostanie ponownie wystawiona na sprzedaż.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!