Reklama

Wystawa o uchodźcach na bytowskim rynku

06/11/2021 17:20

Ta wystawa ma zwrócić uwagę bytowiaków na to, co dzieje się u naszej wschodniej granicy.

29.10. otwarto ją na bytowskim rynku i cały czas można oglądać. - Nie negujemy tego, że granicy trzeba pilnować, sprawdzać, kto i w jakim celu próbuje ją przekroczyć. Chcieliśmy zwrócić uwagę na to, jak dziś na granicy z Białorusią traktowani są uchodźcy. To ludzie, którym jak każdemu człowiekowi należy pomóc, często kobiety z dziećmi. Zwyczajny ludzki odruch. Zbieramy dla nich to, co najpotrzebniejsze. Nawiązaliśmy współpracę z tamtejszą gminą Michałowo, do której będziemy wysyłali to, co zbierzemy w naszej okolicy. Na razie mają dosyć ubrań wierzchnich, za to mało bielizny, jak majtki, skarpety, czy żywności, jak batony energetyczne, konserwy itd. - mówi Sławomir Witkowski z grupy Wolny Bytów, która zorganizowała wystawę. Zebrani, w sumie kilkadziesiąt osób, m.in. dzielili się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami w tej sprawie. - Mówię po angielsku, ponieważ to język kraju, w którym się urodziłam, język, który znam najlepiej, choć moi rodzice byli Polakami. Oni i moja babcia przybyli do Anglii po II wojnie światowej jako uchodźcy. Dobrze zintegrowali się z angielskim społeczeństwem, ale do końca życia głęboko tęsknili za ojczyzną. Kiedy przyjechałam do Polski w 1998 r. już po ich śmierci wiedziałam, że byliby bardzo szczęśliwi, że ja będę żyła w wolnym, demokratycznym kraju, który kochali i o który walczyli. W ostatnich tygodniach sytuacja na pograniczu polsko-białoruskim przywołała mi niepokojące wspomnienia z dzieciństwa - z dwoma z nich chciałabym się podzielić. Pierwsze dotyczy mojej rozsądnej, spokojnej babci. Przy łóżku miała szufladę. Trzymała w niej sucharki, tłumacząc, że to dla psa. Dokładała do nich co kilka dni, chociaż nigdy nie widziałam, by te sucharki dawała jakiemuś psu. Drugie wspomnienie dotyczy jednej z moich ciotek, pięknej kobiety zawsze elegancko ubranej. Jej elegancję nieco psuły grube sweterki. Nosiła je nawet w najcieplejsze dni. Dopiero po latach zrozumiałam znaczenie tego suchego chleba i tych sweterków  - moja babcia głodowała w niemieckim obozie jenieckim, a moja ciotka przeżyła 4 zimy w syberyjskim obozie pracy. Doświadczenia mojej rodziny są podobne do milionów innych polskich rodzin, prawdopodobnie rodzin wielu osób tutaj. Dziś w Europie nie ma wojny i nie mogę pogodzić się z myślą, że ludzie, którzy przyszli do nas, szukając bezpiecznego schronienia, będą kiedyś chować resztki jedzenia i owijać się latem w swetry z powodu tego, co przeżyli w naszych lasach - powiedziała Ewa Orzechowska.

Podsumowanie akcji odbędzie się 11.11. Wtedy też zebrane dary zostaną spakowane, a następnie wysłane do Michałowa.

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do