
Czyje to ludzkie kości? Zadają sobie pytanie mieszkańcy Łąkiego po tym, jak na jednym z podwórek w centrum wsi dokonano makabrycznego odkrycia.
- Równaliśmy skarpę na podwórku tuż obok drogi. Zebraliśmy koparką trochę ziemi z wierzchu. Zrobił się wieczór, dlatego przerwaliśmy prace. Rano ktoś przyszedł i powiedział, że tam, gdzie kopaliśmy, leży człowiek - opowiada Gerard Lemańczyk z Łąkiego, na którego podwórku podczas prac ziemnych dokopano się do szczątków. - Od razu było widać, że to ludzkie kości. Podczas kopania zrobiło się ciemno i nawet nie zauważyliśmy, że zbierając warstwę ziemi, naruszyliśmy mogiłę, odcinając część nóg - opowiada G. Lemańczyk.
Szczątki leżały płytko. - Jakieś 70 cm pod powierzchnią. Aż trudno uwierzyć, że mogiły nie znaleziono wcześniej. Nic nie zostało, tylko kości. Nie ma nawet śladu ubrania czy munduru, aby ustalić, kto to jest - mówi G. Lemańczyk. Znaleziska dokonano tuż obok pomnika ku czci poległym w czasie I wojny światowej. - To dziwne, że pochowano kogoś w centrum wsi. Takie mogiły robiło się często przy drogach, ale poza miejscowością - mówi jeden z mieszkańców Łąkiego. - Głowa leży zaledwie pół metra od asfaltowej drogi. Wcześniej w pobliżu robiono wykop pod kabel. Ciekawe, że nikt prędzej nie odnalazł mogiły - dziwi się G. Lemańczyk.
Mieszkaniec Łąkiego o makabrycznym znalezisku poinformował policję. - Przyjechali prokurator i zakład pogrzebowy. Wzięli szczątki i pojechali - mówi G. Lemańczyk. Gospodarstwo, na terenie którego odnaleziono kości, w jego rodzinie jest od pokoleń. - Akurat parcelę, na której odkopaliśmy kości, odkupiliśmy od sąsiada. Jednak ani dziadek, ani ojciec nie wspominali, że kogoś w tym miejscu złożono do grobu. Od starszych mieszkańców wsi dochodziły do mnie głosy, że w czasie wojny w Łąkiem kogoś pochowano. Nikt jednak nie wiedział kogo i gdzie. Mówiło się nawet o czterech ciałach - mówi G. Lemańczyk. Co ciekawe, dziadek właściciela posesji w pewien sposób podzielił los odnalezionego. - Nigdy go nie poznałem, bo zaginął. Gdy wracał z wojny był tak wycieńczony, że zmarł po drodze i nigdy do domu nie dojechał. Podobno jego ciało wyrzucili z pociągu. Ślad po nim zaginął. Nawet nie wiemy, gdzie jest pochowany - mówi G. Lemańczyk.
Nieco więcej światła na dzieje tego miejsca i okoliczności, w jakich mogło znaleźć się tam ciało, rzuca jeden z najstarszych mieszkańców Łąkiego, 92-letni Eugeniusz Tandecki. - Jeszcze przed II wojną światową znajdowało się tam miejsce pamięci. Otwarto je wraz z odsłonięciem pomnika upamiętniającego poległych w I wojnie światowej. Od strony jezdni stał drewniany płot z ozdobną bramą zwieńczoną orłem. Wykonał ją nauczyciel Antoni Molski, który jednocześnie był złotą rączką. Opiekował się tym miejscem razem z dziećmi z miejscowej szkoły - wspomina 92-letni E. Tandecki. Po obrysie działki z miejscem pamięci posadzono brzozy. Każda upamiętniała jednego poległego. Na środku usypano zaś kopiec, który obsadzono kwiatami. W czasie okupacji niemieckiej teren ten, z wiadomych względów, został zaniedbany. - Po przejściu frontu, gdy wróciłem do Łąkiego, w miejscu pamięci widać było mogiłę żołnierzy radzieckich. Obramowanie miała z desek, była nieco szersza niż normalnie. Sądzę, że pochowano tam dwóch żołnierzy - mówi E. Tandecki. Tych jednak zdecydowanie więcej złożono w innym miejscu, tam gdzie dziś stoi pomnik św. Jana Pawła II. Jak szacuje senior z Łąkiego, mogło ich tam być nawet 40. - Po wojnie, myślę, że mógł to być koniec maja, początek czerwca, Rosjanie przyjechali po ciała, by zabrać je na cmentarz wojskowy w pobliskiej Upiłce. Wówczas moja mama wysłała mnie do cioci, która mieszkała poza wioską. Rodzice nie chcieli, by mnie jako młodego chłopaka żołnierze zmusili do odkopywania ciał. Zabierano je nie tylko z tego miejsca, ale także innych znajdujących się w okolicy - mówi E. Tandecki. Skąd jednak zwłoki na posesji? - Tak jak wspominałem, znajdowała się tam mogiła, ale szersza niż pojedyncza. Podejrzewam, że żołnierzom po kilku miesiącach też nie chciało się wykopywać zwłok. Może jednego zabrali, a drugiego pozostawili, a może myśleli, że tylko jeden tam jest - snuje domysły E. Tandecki.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!