Reklama

Przywitał się z Bytowem

25/08/2016 16:04

Studia w Krakowie, zagraniczne staże, potem trzyletnia aplikacja, kilka lat pracy w stolicy Małopolski, i... - Zatęskniłem za Bytowem, więc się przeprowadziłem i teraz tutaj układam sobie życie - mówi adwokat Paweł Szmurło. W Bibliotece Miejskiej od ubiegłego tygodnia można oglądać jego zdjęcia.

DLATEGO PRAWO

Urodził się w Bytowie, tu skończył szkołę podstawową, gimnazjum i liceum ogólnokształcące. Wtedy stanął przed wyborem, co chce robić w życiu. - Modne wśród znajomych były studia techniczne albo stricte humanistyczne, jak socjologia, psychologia. Na te pierwsze nie chciałem iść z braku zamiłowania do matematyki. Z kolei drugie nie nęciły, więc znalazłem coś pomiędzy. Czułem, że prawo to zawód dla mnie, bo zawsze lubiłem rozwiązywać problemy, stawać przed różnymi wyzwaniami - mówi P. Szmurło. O słuszności wyboru przekonał się dopiero po kilku latach. - Zdecydowałem się na Kraków, bo tam poznali się moi rodzice oraz ze względu na renomę uczelni. Uczyłem się rzeczy zupełnie nowych, w tym na kryminalistyce np. rozpoznawania śladów balistycznych, czytania o przebiegu zbrodni z rozmazanej krwi - mówi bytowiak. Choć zaczynał z myślą, że będzie prokuratorem, skończył po drugiej stronie barykady.

W INNYM ŚWIECIE

Jako jeden z najlepszych studentów, dostał się do programu Erasmus. Półroczne praktyki zagraniczne odbywał w Turcji. - Pojechałem do stolicy kraju, Ankary. Wszystko było dla mnie szokiem. Od kultury, przez traktowanie, po jedzenie. W większości to na szczęście szok pozytywny - mówi ze śmiechem P. Szmurło. Turcy okazali się narodem bardzo gościnnym, szczególnie dla mężczyzny z paszportem Unii Europejskiej. - Gdy tam przebywałem, to w kraju wrzało. Po raz któryś w przeciągu kilku lat zdelegalizowano partię kurdyjską i na ulicach trwały zamieszki. Choć w Ankarze było w miarę spokojnie, to i tak widok kordonów policji i dziesiątek wozów bojowych strzegących porządku na ulicach robił niemiłe wrażenie - wspomina.

O tym jak dobrze mieć paszport z unijnymi emblematami dowiedział się przy okazji innej manifestacji. - Trafiłem raz niechcący na przemarsz marksistów, którzy są jedną z wielu ścierających się w Turcji frakcji politycznych. Wyglądało to niesamowicie, więc wyjąłem aparat i zacząłem pstrykać zdjęcia. Natychmiast w ostry sposób zgarnęła mnie policja. Funkcjonariusze dopiero na widok paszportu z gwiazdkami uśmiechnęli się szeroko i puścili wolno - opowiada. Wtedy umiał już powiedzieć po turecku o wiele więcej niż „Nie znam tureckiego, przybywam z Polski”, czyli zdania, jakie poznał przed wyjazdem. Rozsmakował się też w tureckiej kuchni. - Ale gdy po pół roku wróciłem do kraju i zobaczyłem budkę z napisem „Pierogi” myślałem, że się rozpłaczę ze szczęścia - śmieje się P. Szmurło.

ZAGRANICZNE DOŚWIADCZENIA

W trakcie tureckiego stażu uczył się nie tylko tego kraju. Sporo o prawie amerykańskim dowiedział się od specjalistów z USA, którzy wykładali w Krakowie. Odwiedził też polską ambasadę. - Z 10 innymi studentami trafiliśmy tam z okazji święta 11 Listopada. Przed wejściem skontrolowali nas ludzie z ochrony ambasady, później traktowani byliśmy jak honorowi goście. Kelnerzy w białych rękawiczkach częstowali przekąskami, polskimi alkoholami. Spotkałem ambasadora Peru i konsula USA. To było najbardziej eleganckie przyjęcie na jakim w życiu byłem - wspomina z uśmiechem.

Z Turcji, oprócz wspomnień, przywiózł też sporo zdjęć, bo fotografowanie powoli stawało się jego pasją.

ŻMUDNA DROGA DO ZAWODU

Po powrocie zajął się magisterką z postępowania administracyjnego. - Wybrałem zasady gospodarowania zasobami mieszkaniowymi gminy - tłumaczy. Po obronie zaczął pracę w kancelarii, w której jako student odbywał praktyki. Przez rok uczęszczał też na kurs prawa amerykańskiego. - Przylatywali profesorowie ze Stanów, więc poznawaliśmy tamtejszy system prawny od praktyków. Podczas symulacji amerykańskiej rozprawy sądowej lubiłem krzyczeć jak na filmach: „objection!”, czyli „sprzeciw”. Poza tym poznałem ich prawo konstytucyjne, prywatne i najnudniejsze - bankowe - mówi adwokat.

Po zdaniu egzaminu w Krakowskiej Izbie Adwokackiej rozpoczął trwającą 3 lata aplikację. Po roku mógł już reprezentować klientów na salach sądowych. - To właśnie wtedy upewniłem się, że to mój żywioł. Z kilkudziesięciu spraw, które prowadziłem, przegrałem tylko jedną, ale od razu mówiłem klientce, że nie ma szans na pozytywny werdykt - mówi. Kilkanaście razy występował przed sądem jako adwokat przydzielony z urzędu. - To dość trudne, bo broni się w sprawach o pobicia, znęcanie, nielegalny handel, działalność grup przestępczych itp. Co do zasady, nie można odmówić ich prowadzenia, choćby z góry były przegrane - tłumaczy P. Szmurło.

Wreszcie w 2014 r., po trwającym 4 dni „maratonie”, zdał końcowy egzamin zawodowy. Po nim w Krakowie wytrzymał jeszcze tylko ponad rok.

POŻEGNANIE ZE SMOGIEM

Kraków to według badań europejskie miasto o największym smogu. - Latem nie jest źle, ale zimą tragicznie. Kiedyś wybrałem się na Kopiec Kościuszki, z którego widać Wawel, ale w sezonie grzewczym zamek przysłaniała pomarańczowo-szara breja wisząca w powietrzu. Wielu ludzi zaczyna chodzić w maseczkach i szczerze mówiąc też chciałem się w taką zaopatrzyć. Szok był zwłaszcza po każdym powrocie z Bytowa czy z gór, które ukochałem, gdy po wyjściu z klimatyzowanego pociągu brało się haust powietrza o smaku betonu - dodaje. A w górach bywał często, bowiem w pewien weekend w nich spędzony na dobre wciągnęło go fotografowanie. - W góry jeździłem jako dzieciak z rodziną, ale gdy już sam podróżowałem, jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Dopiero podczas robienia aplikacji pojechałem na weekend w Beskidy i wpadłem po uszy - opowiada. Od tego czasu każdy wolny weekend spędzał w górach. Były ucieczką od wielkiego miasta, pracy, brudnego powietrza. - Widząc ich piękno żałowałem, że inni tego nie zobaczą. Zacząłem je uwieczniać, zwracając uwagę na światło, jego zmienność, to, co robi z krajobrazem. To najprostszy rodzaj fotografii, bo góry się nie ruszają - mówi ze śmiechem.

Zanieczyszczenie powietrza to był tylko jeden z powodów, dla których młody adwokat zdecydował o powrocie do rodzinnego miasta. - Chciałem zacząć pracę na własne konto, bo mam wiedzę i doświadczenie - mówi z pewnością w głosie.

CZAS NA PASJE

- Do Bytowa P. Szmurło wrócił wiosną tego roku. Kilka pierwszych tygodni przeznaczył na odpoczynek oraz przyzwyczajanie się do nowej rzeczywistości. Miałem też wreszcie czas, by zająć się swoją pasją - mówi bytowiak. To ostatnie zaowocowało wystawą zdjęć, którą otwarto 15.06. w Bibliotece Miejskiej w Bytowie. - Miasto bardzo się zmieniło od moich szkolnych lat. Choć przyjeżdżałem tu w czasie studiów do rodziców, to dopiero teraz miałem czas przyjrzeć się wszystkiemu spokojnie. Bytów się rozbudował i wyładniał, a ludzie nadal są otwarci i życzliwi. Przekonałem się o tym załatwiając salę na wystawę. Panie z biblioteki zgodziły się od razu, we wszystkim pomogły - mówi P. Szmurło.

ZATRZYMAĆ PIĘKNO

1,5 roku temu P. Szmurło założył fotobloga na facebooku o nazwie „Złodziej Światła”. Trafiają tam fotki gór, ale i impresje np. z Łeby, robione w trybie makro. - Wystawa to okazja, by zobaczyć żywe reakcje ludzi na to, co uchwyciłem na zdjęciu. W internecie pojawiają się komentarze, ale to nie to samo - mówi. Na ekspozycji, którą można oglądać do połowy lipca, znalazło się 16 fotografii, ale bytowiak przyznaje, że ma jeszcze 150 następnych, które również chciałby pokazać. - Czuję, że w ten sposób przywitałem się z Bytowem. I choć zaskakuje mnie tu wciąż wiele rzeczy, jak np. brak anonimowości, to nie żałuję decyzji o powrocie - mówi młody adwokat.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do