
Wygląda na to, że ogień, który strawił stodołę na wybudowaniu Ugoszczy, to umyślne dzieło człowieka.
Wszystko wskazuje na to, że gospodarstwo, którego właściciel zmarł kilka miesięcy temu, stało się celem podpalacza. Tak wynika z ustaleń biegłych i policji, którzy badali przyczyny pożaru, do którego doszło w ub. tygodniu w Ugoszczy. 14.11. przed godz. 20.00 jęzory ognia unoszące się nad zabudowaniami gospodarstwa w Ugoszczy zauważył przejeżdżający powiatówką Udorpie - Ugoszcz kierowca, skąd są dość dobrze widoczne. Na numer alarmowy natychmiast zaczęły napływać informacje od kolejnych świadków żywiołu trawiącego jeden z budynków gospodarczych. Na miejscu jako pierwsza pojawiła się jednostka z OSP Ugoszcz, która do pokonania miała ponad 2 km. - Ogień zajął już praktycznie całą stodołę. Zawaliła się konstrukcja dachu. Płomienie buchały na wszystkie strony. Od razu było widać, że stodoła i wszystko, co się w niej znajduje, jest nie do uratowania - mówi jeden z ochotników biorących udział w akcji gaszenia. Tuż obok znajdowały się inne zabudowania, m.in. dom mieszkalny i obora, dlatego skupiono się na tym, aby ogień nie zajął kolejnych obiektów. Temperatura była jednak tak wysoka, że w oknach pobliskiego domu mieszkalnego zaczęły pękać szyby. Z upływem kolejnych minut na miejscu pojawiały się wozy z innych jednostek OSP, które wsparły gaszenie. Po kilkudziesięciu minutach sytuację udało się opanować na tyle, że płomienie nie zagrażały już sąsiednim budynkom. Akcja dogaszania pogorzeliska zakończyła się kilka godzin później.
Natychmiast rozpoczęło się ustalanie przyczyn pożaru. Wiadomo, że w stodole nie było instalacji elektrycznej ani materiałów, które mogłyby się przyczynić do samozapłonu. Nic więc dziwnego, że pod uwagę zaczęto brać podpalenie. Prawdopodobnie wykorzystano fakt, że gospodarstwo od pewnego czasu było niezamieszkane. Doglądała go rodzina zmarłego właściciela. Sprawca mógł ją obserwować, kiedy niespełna godzinę przed podłożeniem ognia oporządzała znajdujące się w zagrodzie bydło i odjechała do domu.
Zabezpieczono ślady. Te pozwoliły ująć podejrzanego o podłożenie ognia. Mężczyzna 17.11. trafił do policyjnego aresztu. - 25-letniemu mieszkańcowi gm. Studzienice zostały już przedstawione zarzuty - mówi sierż. szt. Damian Chamier Gliszczyński, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Bytowie. O jego losie zadecyduje sąd. Za zniszczenie mienia grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!