Reklama

Opłata adiacencka na Ziemi Bytowskiej

19/11/2020 17:20

Z roku na rok na Ziemi Bytowskiej przybywa terenów pod budownictwo. W ślad za tym rosną wydatki lokalnych samorządów, które do nowych osiedli muszą doprowadzić drogi, wodę i kanalizację. Czy oznacza to, że gminy coraz chętniej zaczną sięgać do kieszeni mieszkańców, naliczając zapomniane nieco opłaty adiacenckie?

Większość osób, która zdecydowała się podzielić swój kawałek gruntu i wyodrębnić z niego mniejsze działki budowlane, zazwyczaj dopiero po fakcie dowiaduje się, jakie wiążą się z tym konsekwencje finansowe. Wtedy po raz pierwszy słyszy o opłacie adiacenckiej. - Dostałam pismo z gminy, że odwiedzi mnie jakiś rzeczoznawca majątkowy. Gdy spytałam, o co chodzi, okazało się, że gmina chce wycenić działki, które niedawno wydzieliłam, aby naliczyć opłatę adiacencką - mówi rozgoryczona mieszkanka gminy Studzienice, która na własną rękę próbowała dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. - Chcą ode mnie pieniądze, bo ich zdaniem nieruchomości zyskały na wartości. Rozumiałabym, gdybym je sprzedała i od tej kwoty naliczono by mi jakąś opłatę. Ale działek na razie nie zamierzam zbywać, bo może przekażę je dzieciom lub wnukom, albo będą moim zabezpieczeniem na przyszłość. Mam niewielką emeryturę, dlatego nie wiem, z czego zapłacę. Aby uregulować opłatę, będę musiała sprzedać działki - skarży się kobieta.

W podobnej sytuacji jest więcej osób. Kwota może się okazać niebagatelna dla tych, którzy zdecydowali się od razu na wydzielenie kilku parceli. - Co oczywiste, mieszkańcy traktują takie decyzje niechętnie. Opłata naliczana jest od podziału, a nie od sprzedaży, dlatego warto wydzielać działkę dopiero, gdy ma się na nią klienta. W przeciwnym wypadku kwota może być sporym obciążeniem dla domowego budżetu. Jest natomiast możliwość rozłożenia jej na raty. Wiąże się to jednak z obciążeniem hipoteki takiej nieruchomości, dlatego w praktyce ludzie wolą od razu uregulować należność - mówi Bogdan Ryś, wójt Studzienic.

Możliwość naliczania opłat adiacenckich pojawiała się w większości gmin Ziemi Bytowskiej kilka lat temu. Rady Gmin przyjęły uchwały, w których określiły stawki procentowe opłaty adiacenckiej z tytułu wzrostu wartości nieruchomości po podziale i w wyniku budowy infrastruktury np. wodociągu lub kanalizacji. Zgodnie z ustawą mogą one wynosić maksymalnie 50%, jednak w większości przypadków na naszym terenie opłata nie przekracza 30%. Mechanizm stosowania jest prosty. Jeżeli właściciel nieruchomości zleci geodecie wydzielenie działki i otrzyma decyzję o podziale, wójt ma trzy lata na naliczenie z tego tytułu opłaty adiacenckiej. Określenie wartości działki przed i po podziale zleca uprawnionemu rzeczoznawcy majątkowemu. Na tej podstawie naliczona jest opłata według stawki przyjętej w uchwale przez Radę Gminy. Podobnie wylicza się opłatę adiacencką właścicielom działek podłączonych do kanalizacji czy wodociągu, których wartość po uzbrojeniu rośnie. Dziś najczęściej opłaty adiacenckie nakłada gmina Borzytuchom. W ciągu ostatnich niespełna trzech lat wydano 90 takich decyzji, a tylko w tym roku 47. - U nas bardzo dużo osób dzieli grunt rolny na działki budowlane, które są dość atrakcyjne cenowo i szybko znajdują klientów. Szybko w wielu naszych miejscowościach powstają kolejne domy. Niestety, zagospodarowanie takich terenów odbywa się w sposób nieuporządkowany, co rodzi dodatkowe trudności i koszty samorządu związane m.in. z uzbrajaniem nowych osiedli. W ostatnich 10 latach przybyło nam ok. 600 mieszkańców. Chociaż korzystamy ze wsparcia zewnętrznego i wydajemy na to środki z naszego budżetu, wciąż jesteśmy krok za budownictwem mieszkaniowym. Dochody z opłaty adiacenckiej w jakimś stopniu rekompensują wydatki, jednak to i tak ułamek potrzeb, jakie pojawiają się w tym zakresie - mówi Witold Cyba, wójt Borzytuchomia. Tylko w ub.r. do budżetu tamtejszego samorządu wpłynęło blisko 200 tys. zł z tytułu opłat adiacenckich. - Wszystkie środki wracają w postaci inwestycji w gminną infrastrukturę. Tylko na najbliższej sesji na początku listopada na budowę kolejnych nitek wodociągu przeznaczamy 200 tys. zł - wylicza W. Cyba. Opłatę adiacencką gmina stosuje jedynie w przypadku uzbrojenia terenu w wodę i kolektor. - Nie nakładamy opłat po wybudowaniu chodników i dróg. Ich naliczanie powoduje opór społeczny. Mieszkańcy uważają, że budowa infrastruktury należy do obowiązków gminy, dlatego raczej nie będziemy podnosić stawek opłat - mówi włodarz.

Z najniższymi stawkami mamy do czynienia w Lipnicy. Tam właściciele muszą zapłacić 15% w przypadku podziału i 20% po wybudowaniu przez gminę infrastruktury. Praktyka pokazuje, że w przypadku Gochów naliczanie opłaty nie przysparza korzyści dla budżetu. Np. w 2019 r. wszczęto 11 postępowań, w efekcie których wydano decyzje o naliczeniu opłaty adiacenckiej na łączną kwotę nieco ponad 6 tys. zł. Tymczasem na sporządzenie operatów szacunkowych i opinii wydano blisko 7,4 tys. zł. - Koszty z naliczaniem opłat często bywają większe niż korzyści dla naszego budżetu, dlatego przy tak niskich stawkach nie ma to sensu. Myślę o przedstawieniu radnym w niedalekiej przyszłości projektu zmiany naszej uchwały i podwyższenia stawek - zapowiada A. Lemańczyk.

Częstsze sięganie do opłat adiacenckich zapowiadają władze gminy Studzienice, gdzie w ciągu dwóch poprzednich lat wydano 13 decyzji na łączną kwotę ponad 30 tys. zł. - W tej chwili skupiamy się raczej na naliczaniu opłat z tytułu podziału nieruchomości. Rzeczoznawca wycenia działki i od różnicy w wartości właściciel płaci 30%. Kwoty są różne w zależności od parceli. Najczęściej od blisko 2 tys. zł do kilku tys. zł. Część właścicieli na poczet należności chce gminie przekazać drogę prowadzącą np. do nowo wydzielonych działek. Dla gminy to zły interes, bo chociaż zwiększamy majątek samorządu, to potem w praktyce musimy ponosić koszty utrzymania takich dróg - mówi B. Ryś. Śladem gminy Borzytuchom studzienicki włodarz zapowiada też stosowanie opłat z tytułu budowy infrastruktury. - Stanowią niewielką kwotę w stosunku do rzeczywistych kosztów rozbudowy sieci wodnokanalizacyjnej i dróg. Większość pokrywana jest ze źródeł zewnętrznych. Niedawno złożyliśmy wniosek do Funduszu Inwestycji Lokalnych. Liczymy, że uda nam się zdobyć w ten sposób środki na dwie osiedlówki w Studzienicach, rozbudowę wodociągu w Kłącznie i Sominach oraz na uzbrojenie działek na nowym gminnym osiedlu w Ugoszczy. Systematycznie zbywamy kolejne parcele, jednak właściciele uzbrajanych działek również będą musieli się liczyć z naliczeniem z tego tytułu opłaty adiacenckiej - mówi B. Ryś.

Rzadziej do ściągania dodatkowych opłat sięgają władze gminy Tuchomie. W ostatnich trzech latach prowadzono tam 9 postępowań, z czego 7 zakończyło się wydaniem decyzji. W sumie do budżetu gminy z tego tytułu wpłynęło nieco ponad 8 tys. zł. - Uważam, że rolą gminy jest tworzenie sprzyjających warunków do zamieszkania i inwestowania. Nigdy nie stosowaliśmy maksymalnych stawek opłat adiacenckich. Musimy je naliczać, ale nie traktujemy tego jako źródło istotnych przychodów do budżetu - mówi Jerzy Lewi Kiedrowski, wójt Tuchomia.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do