
Od ponad pół roku emocje związane ze szlakiem rekreacyjnym biegnącym po dawnym nasypie kolejowym z Bytowa do Pomyska Wielkiego nie milkną. Czyżby w końcu miało się to zmienić?
Samochody na odcinkach przeznaczonych tylko dla pieszych i rowerzystów, wzajemne wyzwiska, groźby. Policjanci rozkładali ręce, tłumacząc się „złym” oznakowaniem szlaku. I tak przez kilka miesięcy. Dopiero w maju Urząd Miejski powołał specjalną komisję. Przeanalizowano znaki razem z funkcjonariuszami. Nowe pojawiły się na trasie na początku czerwca. Trzeba było jedynie poczekać na ich uprawomocnienie. Jednak jeszcze przed tym terminem 21.06. doszło do kolejnej niebezpiecznej sytuacji. - Zbulwersowało mnie to, z czym spotkałam się w niedzielny wieczór. Jechaliśmy ze znajomymi i ich dziećmi z Mądrzechowa w stronę nasypu. Ok. 50 m od niego, w okolicy skrzyżowania z ul. Różaną, usłyszeliśmy dźwięki nadjeżdżającego z dużą prędkością samochodu. Jechał slalomem między rowerzystami. Nie zauważyliśmy niestety tablic rejestracyjnych. Po pewnym czasie ten sam pojazd wracał, więc mężowie zatrzymali kierowcę i wezwali na miejsce policję. Mundurowi przyjęli zgłoszenie i czekaliśmy na interwencję. Kierowca poinformował nas, że mieszka w pobliżu i ma prawo poruszać się nasypem. Wyrażając się niecenzuralnie, stwierdził, że jest zatrzymywany po raz trzeci i policja nic mu nie zrobi. Nie pomylił się. Funkcjonariusze nie raczyli się pojawić. Po 20 min tłumaczenia, na jakie niebezpieczeństwo mężczyzna naraża rowerzystów i innych użytkowników nasypu, pozwoliliśmy mu się oddalić. Sami czekaliśmy jeszcze pół godziny. Trochę wcześniej zgłaszający otrzymał telefon, że mundurowi mają problem z dojazdem. Nie doczekaliśmy się żadnej interwencji. Młodzi ludzie poruszający się samochodem moim zdaniem dostali jasny sygnał od mundurowych. Czyżbyśmy musieli doczekać tragedii, zanim pójdziemy po rozum do głowy? Apeluję do użytkowników nasypu. Bądźmy ostrożni, dbajmy o nasze bezpieczeństwo, bo na pomoc służb liczyć nie możemy - nie kryła emocji nasza Czytelnicza.
O komentarz zwróciliśmy się do policji. - Zgłoszenie o tym, że po dawnym nasypie kolejowym jeździ samochód, dyżurny otrzymał z Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Informacja nieprecyzyjnie wskazywała miejsce, dlatego początkowo policjanci do nasypu dojechali od ul. 1 Maja. Dyżurny kontaktował się ze zgłaszającym w celu dokładnego określenia miejsca interwencji i tam skierował patrol. W międzyczasie dyżurny telefonicznie ustalił, że zgłaszający oddalił się z miejsca po informacji, że w myśl obowiązujących przepisów kierujący pojazdami mogli poruszać się po tej drodze - skomentował Michał Gawroński, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Bytowie.
Teraz ma być inaczej. Jak zapewnia ratusz, nowe oznaczenie nabrało mocy 24.06. - Wszystko jest prawnie uregulowane i od tego tygodnia oznaczenia obowiązują tak, że wyciągać będzie można konsekwencje od tych, którzy nie będą przestrzegać prawa - zapewnia Jacek Czapiewski, wiceburmistrz Bytowa. Bytowscy policjanci zapowiadają, że dla nikogo nie będą stosować taryfy ulgowej. - Po pierwsze, chodzi o przestrzeganie znaków i przepisów, które tam obowiązują. W jasny sposób określają, w których miejscach będą mogły jeździć samochody. Na nasypie są też odcinki dopuszczone wyłącznie dla pieszych i rowerów. Każdy kierowca powinien wiedzieć, że postawione tam znaki oznaczają, że inne pojazdy nie mają prawa wjechać. Ani samochód, ani motocykl nie może się poruszać w tych miejscach. Jeśli pojazd niedozwolony pojawi się na tych odcinkach, dla kierującego będzie to skutkowało nałożeniem mandatu karnego lub skierowaniem wniosku do sądu. Policja nie będzie stosować pouczeń. Reagować będziemy z pełną stanowczością, aby zapobiegać niebezpiecznym sytuacjom i wyciągniemy od łamiących przepisy wszelkie konsekwencje. Łącznie z tym że jeżeli ktoś stworzy zagrożenie dla innych uczestników ruchu, będziemy mogli zatrzymać prawo jazdy. Po drugie, należy respektować zasady współżycia społecznego. Wydaje się, że jest tyle dróg, po których mogą jeździć samochody, że te pojazdy tam po prostu wjeżdżać nie powinny. Założeniem budowy tego ciągu komunikacyjnego był ruch rowerowy i pieszy. To miał być teren rekreacyjny. Widzimy, że z nasypu korzysta wiele rodzin z dziećmi. I my o ich bezpieczeństwo chcemy dbać. Na pewno w pobliżu trasy pojawią się radiowozy. W celu zadbania o bezpieczeństwo niekiedy będziemy wjeżdżali nimi na nasyp - mówi M. Gawroński. Zapowiada też, że na szlakach pojawią się patrole rowerowe oraz nieumundurowani policjanci. - Zawsze, kiedy są wprowadzane jakieś nowe przepisy, funkcjonariusze stosują pouczenia, zwracają uwagę, edukują. Natomiast w tym wypadku nie będzie taryfy ulgowej. Tu chodzi o bezpieczeństwo ludzi. Tym bardziej że pojawiają się tam różne niebezpieczne sytuacje. Proszę jednak, by zwrócić uwagę, że na całej trasie, od drogi krajowej nr 20 do Pomyska Wielkiego, są odcinki dopuszczające ruch pojazdów. Prosimy o zachowanie ostrożności. Niemniej, i tak wyznaczono tam strefę zamieszkania, więc piesi mają tam pierwszeństwo - tłumaczy M. Gawroński. Poza tym, w czasie nieobecności funkcjonariuszy, świadkowie sytuacji, gdy samochód wjedzie w niedozwolone miejsce czy narazi spacerowiczów na niebezpieczeństwo, będą mogli zgłosić to na komendę. - Film, zdjęcie i zeznania będą dowodem i podstawą do ukarania. Ponadto przypominam, że na nasypie znajduje się monitoring, który będziemy sprawdzać i na jego podstawie karać łamiących przepisy - dodaje oficer prasowy.
Na szlaku biegnącym dawnym nasypem kolejowym miejsca dopuszczone do ruchu pojazdów są wyraźnie zaznaczone trójkątnym znakiem i opisem. Takie znajdują się m.in. na odcinku z ul. Wrzosowej w Rzepnicy do ul. Elbergi w Pomysku Wielkim oraz w okolicy jeziora Kupiec. Poruszanie się samochodem w miejscach wyznaczonych tylko dla pieszych i rowerzystów będzie skutkowało złamaniem prawa i karą, którą od 24.06. mogą nakładać policjanci.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!