Reklama

Nazwa skwerku przy skrzyżowaniu ulic Sikorskiego i Pochyłej w Bytowie

29/06/2020 17:20

Krzewy, drzewa czy polbruk? Skwerek w centrum Bytowa może się jeszcze zazielenić. Tylko jaką mu nadać nazwę?

Dziś to pokryty piaskiem, jakimiś budowlanymi resztkami i kupkami asfaltu, a do tego obwiedziony nowym krawężnikiem niewielki placyk. Nieszczególny wygląd ta niezabudowana parcela w centrum Bytowa zawdzięcza trwającej właśnie przebudowie przylegającej ul. Pochyłej. Niewiele lepiej było tu przed remontem, kiedy przestrzeń zajmował ciasny pochyły miniparking z wysłużonym asfaltem i wąskie chodniczki. Miejsce, zgodnie z planami wspomnianej przebudowy, ma się zmienić. Niestety, też na niezbyt piękne. Przewidziano tam bowiem polbruk. Jednym słowem z trzech stron asfalt, z jednej ściana starej kamienicy a w środku betonowa kostka, czyli mała pustynia na skrzyżowaniu.

- Nie wiem, czy można to jeszcze zmienić, bo na przebudowę Pochyłej otrzymaliśmy unijne dofinansowanie - wyjaśnia wiceburmistrz Bytowa Jacek Czapiewski, kiedy pytamy go o zagospodarowanie placyku. Jednak zaraz uzupełnia: - Jednak gdyby okazało się to możliwe, to kto wie... Na razie kostki jeszcze nie zostały położone. Wiceburmistrz przyznaje, że przydałoby się trochę zieleni. - I znalezienie jakiejś nazwy na ten skwer - dodaje. Z tym drugim nie powinno być kłopotu. Budynki stojące przy placyku mają bowiem dłuższą metrykę. Jest tu m.in. stara piekarnia z charakterystycznym herbem. Widnieją na nim 2 lwy trzymające dużego precla. Piekarnia należała do niejakiego Louisa Bromberga i to on postawił ten dom w II połowie XIX w. Zakład funkcjonował przez ponad wiek, przestał działać zaledwie kilka lat temu.

Tymczasem, jak przekonuje znawczyni Bytowa dr Elżbieta Szalewska, skwerek u zbiegu ulic Pochyłej, Górnej i Sikorskiego dawniej miał już swoją nazwę. Nazywano go Gęsim Targiem. - Przychodzili tam okoliczni Kaszubi, by bytowiakom sprzedawać drób - powiedziała E. Szalewska, dodając: - Można by pomyśleć o postawieniu tam jakiegoś wyobrażenia gęsi, które np. po dotknięciu gęgałoby.

Gęsi targ nie był jedynym placem handlowym w mieście. Najważniejszy to oczywiście „rynek na górce”, czyli dzisiejszy rynek, do którego od trzech stron i dziś wspinamy się jak na górkę (np. ulicami Wojska Polskiego lub Szeroką). Był też plac czy rynek garncarski znajdujący się u zbiegu ulic Starokościelnej i Jana Pawła II. Miano to ciągle jest w użyciu, inaczej niż nadana mu przed kilkunastu laty przez Radę Miejską nazwa - plac św. Katarzyny. Plac garncarski, jak łatwo zgadnąć, związany był z garncarstwem. Dawniej mieszkała przy nim m.in. garncarska rodzina Borkowskich. Bytów miał też targ bydlęcy, jednak jego lokalizacja zmieniała się. Po wybudowaniu rzeźni przy ul. Brzozowej spędy odbywały się przy niej. Targi rolne, na których sprzedawano zwierzęta gospodarskie, paszę, miały tam miejsce jeszcze w latach 90. XX w.

Wróćmy jednak na Gęsi Targ. Przed tygodniem pisaliśmy, że właścicielem stojącej przy nim nieczynnej dziś piekarni był niejaki Louis Bromberg. Tak go nazywano, choć jego nazwisko to Muller. Był on potomkiem Samuela Mullera, który osiadł w Bytowie i ożenił się z miejscową akuszerką. A co do samego drobiowego targowiska, po II wojnie światowej u zbiegu ul. Mickiewicza i ul. Sikorskiego działał tzw. mleczny targ. Obok swojskiego mleka, śmietany czy masła można tam było nabyć również jaja i drób. Przestało ono funkcjonować w latach 70. Dziś takich miejsc już u nas nie ma, choć kto się trochę interesuje, wie, gdzie i kiedy należy stanąć, by zaopatrzyć się w swojskie produkty.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do