
Wkrótce święta. Zaczynamy myśleć o prezentach. Jak zwykle śledzę książkowe nowości, bo wiadomo - to zawsze udany podarek - i trafiam na piękną okładkę z nazwiskiem Barbary Kosmowskiej, pochodzącej z Bytowa pisarki. Jest bożonarodzeniowa, z frywolnym tytułem: „Pięć choinek, w tym jedna kradziona”...
„Kurier Bytowski”: Czy świąteczna opowieść, wydana przez Wydawnictwo „Literatura” przewiduje konkretnego odbiorcę?
Barbara Kosmowska: Mam dobre wieści. Pomysł stworzenia książki świątecznej od dawna chodził za mną jak uparty domokrążca. A że od kilku lat współpracuję z polonijnym pismem „Asystent” i ukazują się w nim moje opowiadania nigdzie wcześniej nie drukowane, postanowiłam kilka z nich wykorzystać. Są, oczywiście, zmienione i dostosowane do nowego projektu. Włączone w fabułę całkowicie nowej historii, z sympatycznym Kajtkiem w roli głównej. Dzięki tym zabiegom udało się stworzyć opowieść uniwersalną i familijną. Wprawdzie nie dla maluszków, ale za to mogącą być atrakcyjną lekturą dla starszych członków rodziny. Tematem przewodnim są więc przygotowania do świąt i magiczna aura Bożego Narodzenia, ale to pretekst, by spojrzeć na ten szczególny czas nie tylko z perspektywy własnej kolacji wigilijnej, a dostrzec również innych. Ludzi nie zawsze szczęśliwych, z ich troskami i smutkami. Ale też siłą i optymizmem. Co tu dużo mówić - będą momenty wzruszeń. Nie przesłodzonych, nie tanich. Takich na miarę wagi Bożego Narodzenia.
Chyba ma Pani szczególny stosunek do świąt...
Jeśli to jest pytanie o moje osobiste święta, to, nie ukrywam, trafione w dziesiątkę! (Śmiech). Im jestem starsza, tym ważniejsza wydaje mi się chwila, która uświadamia nam, jak ważne są miejsca przy świątecznym stole. Tak szybko pustoszeją… Kochałam ten czas, gdy byłam dzieckiem. Rodzice zawsze rozpieszczali nas prezentami na miarę swoich możliwości. A gdy sama musiałam „robić” za świętego Mikołaja i organizować święta, to wyzwanie i przerażało i cieszyło. Cieszyło jednak bardziej, dlatego do dziś nadmiernie przejmuję się świętami i ulegam grudniowemu syndromowi Matki Polki Męczeńskiej. I pewnie nie ja jedna. Dlatego moi bohaterowie, postawieni w podobnych sytuacjach, weryfikują swój stosunek do świąt. Bo czymże one są, te dni w blasku świec? Symbolem przecież. Naszej uważności, dobroci, otwarcia się na innych. Święta to nawet nie kalendarz, a sposób myślenia i kochania świata.
A jak spędza Pani najchętniej Boże Narodzenie?
Po tylu latach udawania świętego Mikołaja uwielbiam patrzeć, jak moje córki, trafione genetyczną strzałą „wielkich obchodów” są twórczyniami świątecznej magii dla własnych dzieci. Dla nich też ważniejszy jest nastrój, spotkanie, rozmowy przy lepieniu pierogów niż niespodzianki pod choinką. Gdy w ubiegłym roku z powodów pandemicznych, na naszym stole stanęły trzy talerze, w tym jeden dla zbłąkanego wędrowca, mogłam porzucić dawne przyzwyczajenia. Mogłam, ale nie porzuciłam. I usiadłam do świątecznego stołu przyzwoicie zmęczona. Jak zawsze (śmiech).
Książka jest pięknie zilustrowana. Tym razem przez Joannę Rusinek. Czy Pani sama wybiera ilustratora? Czy to leży w gestii wydawnictwa? Jak wygląda współpraca autora z ilustratorem?
Najczęściej proponuję sama. Zdarza się nawet, że pisząc, doskonale wiem, jak będą ilustracje wyglądały, gdyż znam styl i możliwości moich utalentowanych przyjaciół: Emilii Dziubak czy Marcina Minora. O wspólnej książce z Joanną Rusinek marzyłam od zawsze. I taki właśnie prezent otrzymałam od Wydawczyni! Nie tylko ja, także Czytelnicy, którzy na pewno ulegną czarowi świetnej kreski i ogromnego talentu Joanny. Cieszę się, że pracuję z najlepszymi, bo ich praca zawsze mnie zachwyca. Nie ma innej opcji.
Już tradycyjnie zapytam o kolejne plany...
Jeśli życiowe - to nie powiem (śmiech). Jeśli literackie - ukaże się pewnie jeszcze w tym roku, a najpóźniej wiosną kolejna część przygód naszego psa, Freda, który wyruszy na wojnę z suszą! Psi ekopatrol dostarczy maluchom zabawy, a ilustracje Marcina Minora - radości wielbicielom dzieł sztuki. W szufladzie także trzymam niespodziankę dla wiernych czytaczy, tych jeszcze niedorosłych. Książka jest już gotowa od dawna, ale mam wobec niej niesprecyzowane plany, więc sobie leży. Uwolnię ją któregoś dnia z radością, bo to ważna opowieść o pewnym sympatycznym chłopcu i jego problemach. A jako że lubię z Panią poplotkować, już się cieszę na kolejny ku temu powód.
Jakieś przedświąteczne marzenia?...
Tak. Aby nam wszystkim starczyło sił i zdrowia w świątecznym czasie. Aby nikogo nie zabrakło. Aby te święta były dla Państwa czasem spokoju i radości...
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
To zawsze wielka przyjemność gościć „Kurier Bytowski”. I ja bardzo dziękuję.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!