Cóż można powiedzieć o chlebie wypiekanym na Górze Lemana? Chyba tylko to, że na ostatnim pokazie, który połączono z otwarciem szlaku rowerowego, był równie smaczny jak zwykle, no i że zmieniła się osoba obsługująca piec.
Smak, gruba skórka czy wyjątkowa trwałość? Póki co nikt nie zbadał, co najbardziej cenią wielbiciele Lemanowego chleba. Faktem jest, że 15.08. nawet siąpiący deszcz i niska jak na to lato temperatura nie odstraszyły kilkuset osób od przyjazdu na doroczne święto w gospodarstwie na wybudowaniu Piaszna (gm. Tuchomie). Na szczęście gospodarze, Klemens Leman z synem i córką zadbali, by każdy mógł się uraczyć czymś na ząb i wypić ciepłą zbożówkę. Czas w oczekiwaniu na wyjęcie bochnów z pieca umilał też m.in. zespół The Gzubers, grając na kaszubską nutę. Jak zwykle najwięcej emocji dostarczyło otwarcie pieca. Tym razem jednak chleby wyjmował Marek Leman, syn Klemensa, któremu ojciec oficjalnie przekazał sziwer, czyli szufle do bochnów. - Cieszę się, że mam kontynuatora i wsparcie. Ja oczywiście dalej będę piekł tradycyjne pieczywo, to znaczy razem będziemy piekli - mówi K. Leman.
Imprezę połączono z otwarciem szlaku rowerowego prowadzącego w okolicy Piaszna.
Komentarze opinie