
Jak to się stało, że kandydat, który w pierwszej turze otrzymał tylko 18% poparcia, został w drugiej zwycięzcą? A może należałoby pytanie zadać zupełnie inaczej, tj. jak to się stało, że kandydat mający niemal dwukrotną przewagę w pierwszej turze roztrwonił ją w dwa tygodnie?
Ireneusz Gospodarek będzie nowym burmistrzem Bytowa. Dołączy do Michała Fijałkowskiego, Stanisława Marmołowskiego, Leszka Waszkiewicza, Jerzego Barzowskiego i Ryszarda Sylki, którzy rządzili ratuszem i podległą mu gminą, licząc od przełomu 1990 r. W wyborach na burmistrza startował pierwszy raz. Niektórzy sądzili, że został kandydatem na głowę miasta tylko po to, by jego ugrupowanie uzyskało lepszy wynik w wyborach do Rady Miejskiej. Jeszcze więcej osób było zaskoczonych tym, że wszedł do drugiej tury. Przecież ani nie prowadził najbardziej brawurowej, kosztownej kampanii, ani też jego komitet wyborczy nie odniósł wielkiego sukcesu, tzn. trzy inne komitety wprowadziły do Rady Miejskiej więcej radnych, choć ich kandydaci na burmistrza przegrali z I. Gospodarkiem. Wydaje się, że o jego wejściu do drugiej tury zadecydowały dwie sprawy. Pierwsza to fatalne posunięcie Wspólnoty Samorządowej. Ugrupowanie poinformowało o wystawieniu Pawła Dykiera najpóźniej jak się tylko dało, no i... się nie udało, nie mogło. Po drugie I. Gospodarek publicznie był wyjątkowo mało agresywny, oszczędzając swoich konkurentów jak tylko mógł. A to właśnie w tegorocznej kampanii premiowali bytowiacy, co też potwierdza wynik Mateusza Oszmańca, uzyskującego najwięcej głosów. Do drugiej tury obaj panowie wchodzili z bardzo różnych pozycji. M. Oszmaniec mógł się pochwalić poparciem 32,2% wyborców (3009 głosów) a I. Gospodarek ledwie 17,96% (1678 głosów).
Dwa kolejne tygodnie należały już jednak przede wszystkim do I. Gospodarka. Jego konkurent jakby zaspał. Przede wszystkim jego ugrupowanie wstrzymywało się z deklaracjami, z kim zamierza się związać po wyborach. A właśnie tym mogło zachęcić wyborców innych komitetów, by mimo przegrania ich kandydata na burmistrza, jeszcze raz udali się do urn i oddali głos na M. Oszmańca. Brakowało też energii, zaangażowania.
Tymczasem I. Gospodarek nie zwalniał tempa, podkręcił je jeszcze. Próbką nastawienia obu konkurentów do kampanii zobaczyliśmy na ostatniej sesji Rady Miejskiej, która odbyła się na 4 dni przed drugą turą. M. Oszmaniec nie zabrał na niej głosu ani razu. Tymczasem I. Gospodarek wystąpił dwa razy, z jednej strony puszczając oko do przeciwników odchodzącego burmistrza Ryszarda Sylki (lekko go krytykując), a z drugiej wysyłając sygnał pojednawczy do jego zwolenników (głosując za udzieleniem wotum zaufania i absolutorium dla R. Sylki). W kampanii mówił o szerokiej koalicji, nie precyzując, co to oznacza w szczegółach. Czy chodziło o porozumienie z PiS-em, Andrzejem Borzyszkowskim, Porozumieniem Lokalnym i Wspólnotą Samorządową, czy też o umowę bez któregoś spośród tych ugrupowań. W każdym razie dawał bliżej nieokreśloną nadzieję ich zwolennikom, że po wyborach będzie chciał zgody, zapraszając do współrządzenia. Tymczasem M. Oszmaniec mówił głównie o tym, jakie przedsięwzięcia zamierza realizować w nadchodzącej kadencji.
Przy znacząco niższej niż w pierwszej turze frekwencji taktyka I. Gospodarka okazała się skuteczniejsza. W porównaniu z pierwszą turą zyskał aż 1779 „nowych” wyborców, podczas gdy M. Oszmaniec ledwie 303. Trudno powiedzieć, czy ten drugi mógłby zyskać więcej, prowadząc aktywniejszą kampanię, w każdym razie nawet jej nie spróbował.
Niższą frekwencję, choć nie aż tak bardzo jak w Bytowie, zanotowano także w gminie Kołczygłowy. Być może spadek był mniejszy, bo obaj konkurenci nie odpuszczali do samego końca. Zdecydowanie lepiej poradził sobie Artur Kalinowski. Nie tylko nie stracił swoich głosów z pierwszej tury, ale zdobył kolejne 204. Wacław Kozłowski wręcz przeciwnie. Jego kampania odstraszyła część zwolenników z pierwszej tury. Stracił 64 wyborców. Tym samym przewaga między obu panami z 7.04., wynosząca 492 głosy, po dwóch tygodniach wzrosła do 794.
W Parchowie frekwencja 21.04. pozostała niemal tak samo wysoka jak w pierwszej turze. 7.04. różnica dzieląca Izabelę Jagodzińską i Waldemara Jakubka wynosiła 164 głosy na korzyść I. Jagodzińskiej. Kandydaci nie próżnowali, a ich zwolennicy, by przekonać wyborców, nie zawsze stosowali eleganckie chwyty. Przez dwa tygodnie W. Jakubek powiększył swój elektorat o 154 wyborców, podczas gdy jego konkurentka tylko o 32. Jednak to nie wystarczyło obecnemu przewodniczącemu Rady Gminy do pokonania wicewójt.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie