Reklama

Czy budowanie nowych osiedli coraz dalej od centrum to dobry kierunek rozwoju miasta?

14/12/2023 17:20

Czy budowanie nowych osiedli coraz dalej od centrum to dobry kierunek rozwoju miasta? W którą stronę powinny pójść zmiany naszego społeczeństwa, byśmy za jakiś czas nie pozostali w tyle? Nie tylko o tym mówiono na konferencji „Bytów - Kaszuby - Pomorze. Energia społeczna a wyzwania rozwoju społecznego”.

- Mam za sobą doświadczenie rządowe, wiem, jak trudno wprowadza się zmiany społeczne. Ludzie ulegają złudzeniu, że ci, którzy są na górze, posiadają potężną władzę i mogą do takich zmian doprowadzać. Mogą, ale dzieje się to dosyć rzadko. Praktyka pokazuje, że większość tego, z czym mają do czynienia sprawujący władzę, polega na zajmowaniu się sprawami bieżącymi, natomiast jeśli chodzi o działania długofalowe, rzadko kiedy one są podejmowane, a jeszcze rzadziej coś z tego wychodzi. W związku z tym, jako osoba, która opowiada się za zmianami, zacząłem mówić, że skoro od góry nie idzie, to trzeba z boku. To znaczy, że ludzie tacy jak ja, którzy określają się jako niezależni eksperci, mają obowiązek przedstawiania stanowisk, opinii itd. Jednak najistotniejsze zmiany powinny się dokonywać z dołu, czyli za pomocą wyzwalania społecznej energii. Ta nie może być tylko okazjonalna. Oczywiście cieszmy się ze Szlachetnej Paczki, Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy czy zrywu Polaków pomagającym uchodźcom z Ukrainy. Ale to jest energia wydarzeniowa, sytuacyjna. To nie ona wywołuje trwałą zmianę - zaczął prof. Jerzy Hausner na konferencji, która odbyła się 5.12. w Kaszubskim Inkubatorze Przedsiębiorczości przy ul. Podzamcze w Bytowie. - Dlaczego zmiana jest nam potrzebna? Nie neguję, że w okresie kończących się rządów zjednoczonej prawicy mieliśmy wzrost gospodarczy, wzrost dochodów. To niewątpliwe. Jednocześnie jednak popatrzymy nie na to, co materialnie, co indywidualnie ludzie uzyskali, ale na to, jak wyglądamy jako społeczeństwo w szerszym tego z słowa znaczeniu. Tu zobaczymy bardzo negatywne zjawiska. Wszystkich nie będą omawiał, weźmy np. pod uwagę edukację. Ostatnie lata to czas degradacji polskiej szkoły. To samo dotyczy szkolnictwa wyższego. Popatrzmy na poziom zdrowotności Polaków, ona słabnie, a powodem nie jest tylko pandemia. To wynika ze słabości systemu, dostępu do badań, lekarzy. Jeśli popatrzymy na usługi publiczne, choć nie wszystkie, to zobaczymy, że z jednej strony mieliśmy poprawę warunków życia, a z drugiej mamy do czynienia z elementami regresu cywilizacyjnego - mówił.

Jak mówił J. Hausner, negatywny trend jest do odwrócenia. A sposobem na poprawę jest jak najszersze wyzwalanie energii społecznej. - Musi płynąć od dołu do góry. Ona wynika z tego, że ludzie dobrowolnie podejmują działania, które są dedykowane innym, nie tylko dla swojego prywatnego interesu. Poświęcają innym swój czas, myśli, zaangażowanie - mówił naukowiec. Jego zdaniem chodzi o aktywność obywateli, ich inicjatywy niekoniecznie w ramach zorganizowanych, choć dobrze gdyby spotykały się z poparciem samorządów. - Ludzie sami określą formę organizacyjną, bez narzucania jej. Oni sami znajdą tę najwłaściwszą - mówił J. Hausner. Podkreślał też rolę organizacji samorządowych, ale nie takich, które zajmują się obsługiwaniem władz publicznych, lecz tych, które wspierają oddolne inicjatywy. Jednocześnie powinny oddziaływać na władzę publiczną, przekazując impulsy płynące od ludzi. Skrytykował też centralizację państwa. - Dziś mamy do czynienia z odwróceniem zasady pomocniczości, tzn. wszystko, co jest niżej, ma służyć władzy centralnej - mówił. Jego zdaniem siłą jest lokalność, bo daje szansę na odwrócenie degeneracji. Wskazywał też na konieczność wzmacniania lokalności, więzi społecznych, budowania takich społeczności lokalnych, które będą lepiej dostosowane do zmieniających się warunków.

Inny charakter miało wystąpienie pochodzącej z Bytowa dr Hanny Obracht-Prondzyńskiej z Uniwersytetu Gdańskiego. Architektka mówiła o swoich badaniach małych miast naszego województwa. Małych, czyli wszystkich poza Trójmiastem i Słupskiem. Wskazywała, że obecne trendy rozwojowe małych miast to ślepa uliczka. Ich nadmierny rozrost, rozlewanie się na okolicę odbywa się kosztem zwiększenia zanieczyszczenia środowiska, a więc i niekorzystnych zmian klimatu, uzależnienia od samochodu, wzrostu kosztów ponoszonych przez wspólnoty samorządowe, pogorszenia naszej zdrowotności. Wbrew pozorom i powszechnemu przekonaniu przeciwieństwo miasta rozlanego - miasto zwarte, kompaktowe, z terenami wielofunkcyjnymi - oznacza wyższą jakość życia.

Osiedla powstają coraz dalej od centrów, szkół, zakładów pracy itd., coraz więcej korzystamy z aut. - Najmłodsi mieszkańcy naszych miast w ponad 50% są dowożeni do swoich przedszkoli. W ten sposób uczymy ich uzależnienia od samochodu - mówiła H. Obracht-Prondzyńska.

Autoholizm ogranicza spotkania z innymi ludźmi, przyczyniając się do słabnięcia społecznych więzi. Ma też niekorzystny wpływ na lokalną gospodarkę, tzn. małe sklepy, punkty usługowe. W 80% z takich punktów korzystają piesi, a nie ci, którzy obok przejeżdżają autami. - Budujemy też centra handlowe, które zakładają, że będą z nich korzystać przede wszystkim kierowcy i pasażerowie samochodów - wskazywała badaczka. Duży ruch samochodowy zanieczyszcza powietrze, do tego brak zieleni, stres odbijają się na naszym zdrowiu. - 23% zgonów w naszych miastach jest spowodowanych warunkami, w jakich mieszkamy, w tym zanieczyszczeniem powietrza - mówiła.

Co gorsza, rozlewanie się małych pomorskich miast zdaje się nie mieć końca. - Dane mówią, że wokół małych miast średnio w naszym województwie budujemy aż o 320% więcej niż w obrębie nich samych - wskazywała badaczka. Co więcej, z dokumentów planistycznych (studium zagospodarowania) wynika, że w przyszłości w tzw. obwarzankach, czyli strefach oddalonych od centrum, przewiduje się powstanie kolejnych osiedli, w których w sumie będzie mogło zamieszkać aż 200 tys. ludzi. Tylko czy jest to potrzebne? - Prognozy demograficzne są nieubłagane. Nie będziemy w stanie wypełnić tych nowych struktur - mówiła prelegentka.

H. Obracht-Prondzyńska wskazała też na koszty rozproszonego budownictwa. Ponoszą je samorządy, choć przecież ten typ rozbudowy podwyższa też opłaty za wodę, wywóz śmieci itd. - Średni koszt, jaki samorząd lokalny ponosi na budowę infrastruktury, w przeliczeniu na jeden dom dla budownictwa rozproszonego wynosi 120 tys. zł, a dla zabudowy zwartej już tylko 60 tys. zł - mówiła. A przecież te pieniądze można by wydać na inne publiczne cele.

Rozwiązaniem alternatywnym jest małe miasto kompaktowe, takie, w którym do sklepu, szkoły czy na kawę możemy dojść na piechotę najlepiej w nie więcej niż 10 minut, czy dojechać rowerem. Najlepiej, gdyby ta zwarta zabudowa była jednocześnie bogata w zieleń. - Duńczycy wykazali w badaniach, że jeżeli mamy dostęp do natury, to poziom naszego zdrowia psychicznego jest znacznie wyższy. Roślinność ma też wpływ na obniżenie temperatury podczas upałów - mówiła badaczka. Zieleń, żywe, mocne więzi społeczne mogą być też sposobem na przyciągnięcie nowych mieszkańców, zwłaszcza że małe miasta są coraz popularniejsze, co dla takich ośrodków jak Bytów, nad którymi wisi widmo wyludnienia, może mieć duże znaczenie.

Drugą część konferencji wypełniły debaty. W pierwszej zatytułowanej „Energia społeczna - rozwój - dialog. Debata wokół lokalnych doświadczeń”, którą prowadził prof. Cezary Obracht-Prondzyński, wzięli udział burmistrz Ryszard Sylka, Lilianna Grosz z Lokalnej Grupy Działania Partnerstwo Dorzecze Słupi, działaczka Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, Kuba Wygnański z warszawskiej Fundacji Stocznia oraz Tomasz Keler z Centrum Inicjatyw Obywatelskich w Słupsku. Uczestnicy zwracali uwagę m.in. na konieczność poprawy naszej edukacji, mówili o tym, że w działalności społecznej potrzeba determinacji, ale też o oporze u wielu przed wyrażaniem swojego zadania ze względu na strach przed ośmieszeniem.

Kolejną debatę „Przedsiębiorczość - rozwój lokalny - energia społeczna: wokół roli i odpowiedzialności lokalnego biznesu?” moderowała Dorota Sobieniecka-Kańska z Gdańskiego Klubu Biznesu. Wzięli w niej udział Ewa Sowińska z ESO Audit oraz członek Rady Programowej OEES, Adam Leik z Druteksu, Jarosław Gawin z Gawin Paint Coatings, a także reprezentujący Cech Rzemiosł Różnych w Bytowie, oraz Stanisław Szultka dyrektor Departamentu Rozwoju Gospodarczego Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku. - Każdego miesiąca jest sporo inicjatyw społecznych, które wspieramy, choćby dziś na rynku festyn bożonarodzeniowy Magiczne Święta z Druteksem. Trzeba rozróżnić nasze działania marketingowe od tych nakierowanych na wsparcie lokalnej społeczności. Te pierwsze mają charakter ogólnopolski czy szerszy. Co innego to, co robimy dla naszych pracowników, bytowiaków - mówił A. Leik.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do