
Była to sztandarowa i najbardziej prestiżowa impreza biegowa Bytowa. Czy te mające długą i piękną historię zawody powrócą jeszcze na biegową mapę miasta i regionu? Dziś trudno odpowiedzieć. Jednak powspominać i przypomnieć, jak to wszystko się zaczęło, na pewno warto.
I Masowy Bieg Gochów w Bytowie odbył się 6.06.1981 r. Jako organizatorzy imprezę firmowali Zarząd Wojewódzki Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej w Słupsku, Ognisko TKKF „Radość” w Bytowie oraz Ośrodek Sportu i Rekreacji w Bytowie, którym w tamtym czasie kierował Jerzy Zaniewski. Patronat prasowy nad zawodami objęła redakcja słupskich „Zbliżeń”, wówczas jeszcze pismo Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR).
„Zbliżenia” starały się rozpropagować nową imprezę. W swoich publikacjach zamieszczały nawet kartę zgłoszenia. Trzeba było na niej podać: imię i nazwisko, adres, miejsce pracy (lub szkołę), wiek, numer startowy oraz potwierdzić, że przeszło się badanie lekarskie. Po wypełnieniu i wycięciu kartę należało przesłać na adres: TKKF „Radość” - OSiR w Bytowie, ul. Mickiewicza 13, 77-100 Bytów. „Zgodnie z regulaminem, w imprezie mogą startować wszyscy chętni. Obowiązuje jednak aktualne badanie lekarskie, strój sportowy (dresy, oraz trampki lub inne wygodne obuwie)” - pisano w nr. 20 (76) z 14.05.1981 r., dodając: „Bardzo ważne dla uczestników spoza województwa słupskiego: OSiR w Bytowie gwarantuje nocleg przed imprezą”.
Pierwsza edycja I Masowego Biegu Gochów miała być częścią Wojewódzkiego Zlotu Ognisk TKKF, które planowano na obiektach OSiR 5-7.06. W ramach zlotu przewidziane były różne konkurencje sportowo-rekreacyjne, m.in. drużynowe - turniej ringo, przeciąganie liny, sztafeta sprawnościowa oraz indywidualne - podnoszenie ciężarka, wielobój kierowników ekip, rzuty lotkami.
Po zawodach w „Zbliżeniach” (nr. 24/80 z 11.06.) ukazał się fotoreportaż Jana Maziejuka z imprezy i relacja Tadeusza Martychewicza zatytułowana „Którędy do Gochów?”. Oto jak opisywał nową imprezę biegową redaktor Tadeusz Martychewicz:
„Na stadionie miejskim przed godz. 10.00 zebrała się część uczestników. Pozostali stawili się już na miejscu startu, pod Pomnikiem Bojowników o Polskość i Wolność Ziemi Bytowskiej. Po sprawdzeniu listy startujących, wydaniu numerków, reprezentacja uczestników: Maria Bąk, Kazimiera Baran i Ryszard Marczak złożyli kwiaty pod pomnikiem.
Wkrótce potem nastąpił start. Trasa została nieco zmieniona: ominęła Płotowo, za to biegacze zobaczyli na trasie Sierżno. Zmiana wynikła po dokładnej kontroli długości: okazało się, że przez Płotowo szlak mierzył 23,5 km. Co mogłoby wprowadzić w błąd niejednego zawodnika, ze stoperem w ręku regulującego tempo. Tak więc bieg został ograniczony do dystansu 20.150 m. To już prawie połowa maratonu.
Najpierw - kierunek Niezabyszewo. Od razu wyłoniła się czołówka, w której prym wiedli znani zawodnicy: Ryszard Marczak z Zawiszy Bydgoszcz i Kazimierz Bąk (Flota Gdynia). Po drodze, 5 km od startu, niektórzy zdążyli skorzystać z napojów, przygotowanych przez dbałych gospodarzy. Zawodnicy biegli pod wiatr, ale przy pochmurnym niebie, więc upał nie dawał się we znaki. […]
Stamtąd - skręcili na Sierżno. Pierwszy trudny egzamin. Droga wije się jak meandrująca rzeka, najczęściej pod górę, co od razu wpływa na zwolnienie tempa biegu. Po drodze sympatycznie zdziwieni mieszkańcy: skąd tutaj się wzięli ci w krótkich spodenkach, kolorowych koszulkach? Jak Sierżno Sierżnem - czegoś takiego tutaj nie widziano. […]
Przed Udorpiem (5 kilometrów do mety) dystans znów się powiększył [chodzi o dystans między czołówką a połową zasadniczej stawki - przyp. B.M.]. Droga szła „z górki”, tempo było szybkie. Prowadzili już tylko dwaj: Marczak i Bąk. Na ostatnich setkach metrów blisko 20-sekundową przewagę uzyskał Marczak i on wygrał imprezę w czasie 1 godz. 02 min. 13 sek. Kazimierz Bąk uzyskał czas o 19 sek. gorszy. […]
Minęła godzina od zwycięstwa R. Marczaka, potem dwie, a ciągle przybywali na metę następni. Zmęczeni, niemogący złapać tchu, ale mający ogromną satysfakcję. Byli w tym gronie i doświadczeni, i zupełne „żółtodzioby”. [...]
Zwycięzcami, rzecz dokładniej ujmując, byli wszyscy, którzy na trasę wyszli i dobiegli do mety (a było ich 124), bez względu na to, jaki czas uzyskali i jakie miejsce zajęli. Odnieśli wielkie zwycięstwo nad własną słabością, zmęczeniem, sprawdzili własne możliwości i mają do nich teraz większe zaufanie”. […]
Tygodnik odnotował, że bytowski lekarz Jerzy Polaków „biegł przed karetką pogotowia, czuwając jednocześnie nad zdrowiem najbliższych współzawodników na trasie”, najmłodszym zawodnikiem był 8-letni Paweł Łuczak, uczeń SP 14 w Słupsku, a Henryk Pliszka z Człuchowa dobiegł do mety ze swą 13-letnią córką Katarzyną.
W kolejnym wydaniu „Zbliżenia” wróciły do bytowskiej imprezy, publikując pełną listę uczestników zawodów. Znalazły się na niej 123 osoby. Jest na niej całkiem sporo zawodników z rejonu bytowskiego (patrz ramka poniżej). Najwyżej sklasyfikowano - na 16 pozycji Symeona Byczkowskiego (zapisany jako Szymon Byćkowski). Niestety, biegacz z Ugoszczy dziś już nie żyje. Na 30 miejscu zawody ukończył Stanisław Majkowski, jedyny uczestnik wszystkich pierwszych 39 edycji biegu.
ZAWODNICY Z ZIEMI BYTOWSKIEJ W I BIEGU GOCHÓW
16. Szymon Byćkowski (Ugoszcz); 25. Stanisław Kowalewski (Prondzonka); 29. Marek Luzak (Bytów); 30. Stanisław Majkowski (Bytów); 35. Stanisław Cyra (Bytów); 36. Dariusz Kutełło (Bytów); 37. Andrzej Sztandera (Bytów); 38. Mirosław Saldat (Bytów); 40. Andrzej Formela (Czarna Dąbrówka); 41. Leszek Luzak (Bytów); 47. Bogdan Wasiuta (Bytów); 50. Tomasz Suchowicz (Bytów); 51. Marek Skiba (Bytów); 53. Jarek Talko (Bytów); 57. Jerzy Saldat (Bytów); 58. Dorota Kanarek (Bytów); 61. Mirosław Galikowski (Bytów); 68. Zdzisław Cichosz (Bytów); 69. Alfred Stachyra (Bytów); 70. Michał Sabadach (Bytów); 75. Adam Funk (Czarna Dąbrówka); 85. Tadeusz Kaniewicz (Bytów); 87. Edmund Wencki (Bytów); 89. Mariusz Madziąg (Bytów), 99. Barbara Kanarek (Bytów); 91. Franciszek Żywicki (Bytów); 92. Violetta Kutełło (Bytów); 95. Jerzy Polaków (Bytów); 98. Mariusz Majkowicz (Bytów); 120. Marian Grądzik (Bytów); 123. Marian Łącki (Bytów); 122. Dorota Gawin (Bytów); 123. Piotr Laskiewicz (Bytów). (pisownia zgodna z publikacją „Zbliżeń”)
BIEG GOCHÓW JAKO CZĘŚĆ ZLOTU OGNISK TKKF
Pomysłodawcą zawodów i twórcą nazwy Bieg Gochów był Andrzej Doleciński, w 1981 r. wiceprezes urzędujący Ogniska TKKF „Radość” w Bytowie. - Zaproponowałem, by taką imprezę zrobić i na Zarządzie Wojewódzkim Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej w Słupsku to przyjęto. To była jedna z konkurencji zlotu, który organizowaliśmy w Bytowie. Kto z jego uczestników chciał, mógł wystartować - było to zaliczane do punktacji. Pamiętam, że od nas pobiegli m.in. Mariusz Madziąg ze swoją ekipą z Formetu [dziś Proplastica, wcześniej FCPK - przyp. B.M.] i Mariusz Majkowicz. Jednocześnie zaprosiliśmy osoby z zewnątrz, dlatego w nazwie znalazło się słowo „masowy” - mówi Andrzej Doleciński, dodając: - Polska się wtedy „rozkręcała”. Zaczęła biegać.
Andrzej Doleciński cieszy się, że patronat nad biegiem miał tygodnik „Zbliżenia” i z sentymentem wspomina, tych którzy wtedy pomagali przy przeprowadzeniu tej nowej imprezy. - Redaktor Tadeusz Martychewicz - niestety, już nie żyje - i fotograf Jan Maziejuk byli zakochani w tym biegu, szczęśliwi, żeśmy im zaproponowali patronat - mówi Andrzej Doleciński, który był głównym organizatorem biegu aż przez 29 lat, dodając: - Sporo fajnych ludzi włączyło się do organizacji tego pierwszego biegu. Jestem im bardzo wdzięczny, bo impreza się udała i się przyjęła.
UCZESTNICY PIERWSZEGO BIEGU GOCHÓW WSPOMINAJĄ
Dariusz Kutełło: - Jako zawodnik, biegałem wtedy u [Janusza] Mralla. Z siostrą Viotettą zdecydowaliśmy się wystartować. Bez większego przygotowania. Pierwsze kilometry biegłem nawet w czołówce z [Ryszardem] Marczakiem w pierwszej ósemce. Jak to młody, założyłem nowe buty i jak się w Niezabyszewie zatrzymałem, to buty zdjąłem razem ze skórą palców. Jak pielęgniarka z punktu sanitarnego to zobaczyła, powiedziała “kolega już nie pobiegnie”. Założyłem buty i dobiegłem do mety, chociaż miałem kryzys koło Peweksu [skrzyżowanie ul. Wojska Polskiego i Sikorskiego - przyp. B.M.]. Zatrzymałem i już nie mogłem ruszyć. Jakoś jednak się doczłapałem i w końcówce miałem jakiś tam finisz. Najlepsze jest to, że po biegu poszedłem jeszcze na dyskotekę, która była na boisku do piłki koszykowej czy ręcznej. Młodość potrafi! Tyle pamiętam.
Jerzy Saldat: - Byłem wtedy w III klasie liceum i trenowałem biegi średnie pod okiem trenerów Kazimierza Pliszki i Piotra Badury, który był wtedy również trenerem Janusza Rolbieckiego - nieraz mieliśmy z nim wspólne treningi. Do startu w Biegu Gochów namówił mnie mój starszy o trzy lata brat Mirosław, który wtedy studiował w Szczecinie i w tamtym okresie miał już na koncie dwa biegi w Szczecińskiej Dwudziestce. Ja dopiero miałem zaliczyć swój pierwszy start na tym dystansie na podłożu asfaltowym. Już po biegu stwierdziłem, że jest to całkiem inne bieganie niż po bieżni. W tamtych czasach bieganie uliczne było czymś nowym i rzadko spotykanym. Pamiętam też, że założyłem się o coś z bratem, kto będzie lepszy. Niestety, on miał większe doświadczenie w biegach ulicznych na takim dystansie i na mecie był prawie o 20 minut szybciej ode mnie. Ostro zacząłem i dopiero pierwszej mocnej zadyszki dostałem pod górką przed Niezabyszewie. Druga zadyszka była pod górkę przed Sierżnem, na której wielu biegaczy stawało. Dopiero jak wbiegło się na drogę „chojnicką" to można było poczuć, że biegnie się z góry. Po biegu byłem przez dwa dni nie do życia. Stopy strasznie mnie bolały, gdyż kiedyś nie było takiego wyboru butów do biegania co w dzisiejszych czasach. Ten bieg też mnie wciągnął do biegania w półmaratonach i maratonach (ukończyłem 3 maratony). Wtedy zbyt dużo biegałem po asfalcie i doznałem kontuzji lewego kolana, która wyeliminowała mnie z czynnego uprawiania sportu. Ból kolana czuję do dziś.
Stanisław Majkowski: - Tę pierwszą edycję Biegu Gochów niezbyt dobrze wspominam. Komfort życia w tym okresie był kiepski z powodu pogarszającej się sytuacji gospodarczej kraju. Brak towarów w sklepach, kartki na wiele podstawowych produktów żywnościowych nie stwarzały warunków do przygotowania do biegu. W tamtych czasach w Polsce kultury biegania po prostu nie było. Niektórzy wiedzieli, na co się piszą, inni nie. W pierwszej edycji Biegu Gochów przed zawodnikami jechała klubowa nysa z Baszty Bytów, która miała na dachu zamontowane głośniki. Biegacze nie mieli kolorowych koszulek czy kolorowych butów. Było szaro. Mało kto miał dobry sprzęt - każdy patrzał na każdego i jak ktoś miał dobre buty z Zachodu, to mówiło się, że to musi być zawodowiec. Ale mało było takich ludzi. Pamiętam, że biegłem w wałbrzychach (najlepsze polskie obuwie sportowe z tamtych lat). Miałem przy sobie 2 kostki cukru, który był na kartki, oraz dwie tabletki witaminy C. Koszulkę miałem bawełnianą na ramiączkach, numery startowe też były na ramiączkach materiałowe. Na mecie otrzymałem znaczek i dyplom.
OPRACOWANIE I TEKST: Bronisław Maikowski
Zdjęcia pochodzą z kroniki TKKF Radość Bytów
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie