Reklama

Bulwe z mleczim z Gochów

28/04/2014 13:20
Pierwsze powstały specjalnie na konkurs, ale aranżowanie tradycyjnej muzyki kaszubskiej okazało się bardzo wciągające. Tak bardzo, że zrodził się zespół oraz zawierająca kilkanaście utworów płyta.

Przygoda z kaszubskim folklorem zaczęła się dla Drążkowskich przed kilkoma laty po przyjeździe do Łąkiego na Gochach. - Gdy pracowałem w szkole w Lipnicy założyłem z dziećmi zespół. To z tymi młodziutkimi muzykami po raz pierwszy sięgnąłem po tradycyjne utwory kaszubskie - opowiada o początkach aranżowania tradycyjnych melodii Tomasz Drążkowski. Po kilku latach ogłoszono pierwszą edycję festiwalu Cassubia Cantat, stanowiącego część projektu związanego z wydaniem nagrań z połowy ubiegłego wieku. Na płycie Cassubia Incognita zebrano blisko 100 utworów wykonywanych przez miejscowych muzykantów i śpiewaków. - I z tą masą nagrań zapoznaliśmy się gdy zdecydowaliśmy o spróbowaniu swoich sił w festiwalu. Po pierwszym przesłuchaniu stwierdziłem jednak, że z tym nie da się nic zrobić - szczerze przyznaje T. Drążkowski. Za każdym razem, gdy przymierzał się do ich aranżacji, wychodziło mu niemal to samo. - To dlatego, że melodie są bardzo proste, a poza tym idealne w wykonaniu, sposobie wypowiadania słów. Trzeba więc było podejść do tego niekonwencjonalnie. Przyznam, że długo się do tego zbierałem - dodaje muzyk. Wreszcie udało się przełamać impas i tak powstały trzy wymagane przez regulamin I Festiwalu Cassubia Cantat utwory. Zaprezentowali je jako Kapela Drążkowskich w trzyosobowym składzie - tata, mama i syn Cyryl. - Szokiem okazało się zwycięstwo, bo konkurowaliśmy z zawodowymi zespołami. Tymczasem śpiewającemu kilkulatkowi akompaniowaliśmy z żoną na skrzypcach i klawiszach - dodaje. Muzykującą rodzinę ogarnął entuzjazm, a co najważniejsze, przekonali się, że muzykę kaszubską da się ciekawie zagrać. Później prezentowali swoje utwory także podczas Koncertu na Dachu w Kłącznie. - Gdy nas zaproszono postanowiliśmy stworzyć jeszcze inne aranżacje, bo śmiesznie jest wychodzić na scenę z zaledwie trzema utworami - wspomina Ewa Drążkowska. Tego lata wypoczywali u nich zawodowo zajmujący się muzyką kuzyni z Lublina. Dzięki nim w Kłącznie dali koncert z udziałem m.in. trąbki i wiolonczeli. Rok później nie uczestniczyli w festiwalu, bo wyjechali na ślub przyjaciela.

W 2012 r. znowu się zmobilizowali i w składzie wzmocnionym przez rodzeństwo oraz kuzynostwo po raz drugi zgarnęli Grand Prix. - To dało nam już porządnie do myślenia. Okazało się, że to, co robimy, jest dobre. Wtedy zaczęliśmy poważnie myśleć o założeniu zespołu ze stałym składem - mówi T. Drążkowski. W swoim domu w Łąkiem stworzyli studio nagraniowe. To tam spotykali się, by pracować nad kolejnymi aranżacjami. Zaczęła się też żmudna transkrypcja utworów na inne instrumenty. - Niestety wciąż było trudno się spotkać. Brat mieszka w Poznaniu, jedna siostra w Antwerpii, druga w Berlinie. Taki skład z wiadomych względów nie mógł się długo utrzymać, a grać chcieliśmy - wspominają małżonkowie. Tak do grupy doszli nowi muzycy, już miejscowi. Z gitarą basową przyszedł Maciej Kowalski z Wojska, z kolejną gitarą Marcin Samolewski z Łąkiego oraz perkusista Michał Domański. Próby rozpoczęli w połowie 2013 r. Wtedy też zrodził się pomysł na nazwę. Pomógł odnaleziony w ich domu stary szyld po dawnym sklepie. Przed laty był to Skład Kolonjalny i tak też muzycy ochrzcili swoją grupę. Choć nazwa jest rodem z dawnych lat, ich muzyka ma tchnąć czymś nowym. - Nie wzbogacamy składu o bardziej klasyczne instrumenty, bo nie chcemy grać folku. Z początku tak myśleliśmy, ale wyszło nam coś innego. Te utwory z płyty właściwie same implikowały takie właśnie aranżacje - mówi T. Drążkowski.

Zimą pracowali nad doskonaleniem repertuaru. Zebrali utwory na pierwszą płytę. - Przy okazji udało się ten repertuar „wyrównać” stylistycznie. Wszystko nagraliśmy w naszym domowym studio w styczniu i lutym. Promocyjny krążek ukazał się kilka dni temu - dodaje T. Drążkowski. Muzycy podzielili swój repertuar na dwa bloki - kameralny i estradowy. - To dlatego, że nie wszystkie utwory będą dobrze brzmiały na większej scenie, przy której ludzie chcą się bawić. Niektóre poza tym oscylują wokół takich nurtów jak jazz, a tego lepiej się słucha w mniejszym gronie, w pomieszczeniach. Poza tym czasami dobieramy repertuar tuż po rozstawieniu się na scenie, w zależności od warunków. Zresztą taka jest też muzyka ludowa - zróżnicowana jak okoliczności - od wesela, po kołysanki czy pieśni żałobne - tłumaczą Ewa i Tomasz. Okładkę promocyjnego krążka też zaprojektowali sami. Autorem jest brat perkusisty - Dawid Domański, który wykorzystał m.in. dawną tablicę z napisem Skład Kolonjalny, która tłumaczy od razu oryginalną pisownię. Krążek zawiera 11 utworów z tradycyjną muzyką i słowami zaczerpniętymi z płyty Cassubia Incognita. Wyjątkiem jest trzecia, której autorem jest Antoni Pepliński.

Ich kolejne plany to promowanie swojej muzyki. - Płyta powstała właśnie w tym celu. Wydaliśmy ją za własne środki i nie z zamiarem zarobku. Wyślemy ją do ośrodków kultury na Kaszubach, będziemy rozdawać podczas występów. Chcemy też w tym sezonie dawać jak najwięcej koncertów. A jesienią, gdy znowu będziemy mieli więcej czasu, może pomyślimy o wydaniu płyty, którą będzie można kupić - mówi T. Drążkowski.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do