Pierwsze powstały specjalnie na konkurs, ale aranżowanie tradycyjnej muzyki kaszubskiej okazało się bardzo wciągające. Tak bardzo, że zrodził się zespół oraz zawierająca kilkanaście utworów płyta.
Przygoda z kaszubskim folklorem zaczęła się dla Drążkowskich przed kilkoma laty po przyjeździe do Łąkiego na Gochach. - Gdy pracowałem w szkole w Lipnicy założyłem z dziećmi zespół. To z tymi młodziutkimi muzykami po raz pierwszy sięgnąłem po tradycyjne utwory kaszubskie - opowiada o początkach aranżowania tradycyjnych melodii Tomasz Drążkowski. Po kilku latach ogłoszono pierwszą edycję festiwalu Cassubia Cantat, stanowiącego część projektu związanego z wydaniem nagrań z połowy ubiegłego wieku. Na płycie Cassubia Incognita zebrano blisko 100 utworów wykonywanych przez miejscowych muzykantów i śpiewaków. - I z tą masą nagrań zapoznaliśmy się gdy zdecydowaliśmy o spróbowaniu swoich sił w festiwalu. Po pierwszym przesłuchaniu stwierdziłem jednak, że z tym nie da się nic zrobić - szczerze przyznaje T. Drążkowski. Za każdym razem, gdy przymierzał się do ich aranżacji, wychodziło mu niemal to samo. - To dlatego, że melodie są bardzo proste, a poza tym idealne w wykonaniu, sposobie wypowiadania słów. Trzeba więc było podejść do tego niekonwencjonalnie. Przyznam, że długo się do tego zbierałem - dodaje muzyk. Wreszcie udało się przełamać impas i tak powstały trzy wymagane przez regulamin I Festiwalu Cassubia Cantat utwory. Zaprezentowali je jako Kapela Drążkowskich w trzyosobowym składzie - tata, mama i syn Cyryl. - Szokiem okazało się zwycięstwo, bo konkurowaliśmy z zawodowymi zespołami. Tymczasem śpiewającemu kilkulatkowi akompaniowaliśmy z żoną na skrzypcach i klawiszach - dodaje. Muzykującą rodzinę ogarnął entuzjazm, a co najważniejsze, przekonali się, że muzykę kaszubską da się ciekawie zagrać. Później prezentowali swoje utwory także podczas Koncertu na Dachu w Kłącznie. - Gdy nas zaproszono postanowiliśmy stworzyć jeszcze inne aranżacje, bo śmiesznie jest wychodzić na scenę z zaledwie trzema utworami - wspomina Ewa Drążkowska. Tego lata wypoczywali u nich zawodowo zajmujący się muzyką kuzyni z Lublina. Dzięki nim w Kłącznie dali koncert z udziałem m.in. trąbki i wiolonczeli. Rok później nie uczestniczyli w festiwalu, bo wyjechali na ślub przyjaciela.
W 2012 r. znowu się zmobilizowali i w składzie wzmocnionym przez rodzeństwo oraz kuzynostwo po raz drugi zgarnęli Grand Prix. - To dało nam już porządnie do myślenia. Okazało się, że to, co robimy, jest dobre. Wtedy zaczęliśmy poważnie myśleć o założeniu zespołu ze stałym składem - mówi T. Drążkowski. W swoim domu w Łąkiem stworzyli studio nagraniowe. To tam spotykali się, by pracować nad kolejnymi aranżacjami. Zaczęła się też żmudna transkrypcja utworów na inne instrumenty. - Niestety wciąż było trudno się spotkać. Brat mieszka w Poznaniu, jedna siostra w Antwerpii, druga w Berlinie. Taki skład z wiadomych względów nie mógł się długo utrzymać, a grać chcieliśmy - wspominają małżonkowie. Tak do grupy doszli nowi muzycy, już miejscowi. Z gitarą basową przyszedł Maciej Kowalski z Wojska, z kolejną gitarą Marcin Samolewski z Łąkiego oraz perkusista Michał Domański. Próby rozpoczęli w połowie 2013 r. Wtedy też zrodził się pomysł na nazwę. Pomógł odnaleziony w ich domu stary szyld po dawnym sklepie. Przed laty był to Skład Kolonjalny i tak też muzycy ochrzcili swoją grupę. Choć nazwa jest rodem z dawnych lat, ich muzyka ma tchnąć czymś nowym. - Nie wzbogacamy składu o bardziej klasyczne instrumenty, bo nie chcemy grać folku. Z początku tak myśleliśmy, ale wyszło nam coś innego. Te utwory z płyty właściwie same implikowały takie właśnie aranżacje - mówi T. Drążkowski.
Zimą pracowali nad doskonaleniem repertuaru. Zebrali utwory na pierwszą płytę. - Przy okazji udało się ten repertuar „wyrównać” stylistycznie. Wszystko nagraliśmy w naszym domowym studio w styczniu i lutym. Promocyjny krążek ukazał się kilka dni temu - dodaje T. Drążkowski. Muzycy podzielili swój repertuar na dwa bloki - kameralny i estradowy. - To dlatego, że nie wszystkie utwory będą dobrze brzmiały na większej scenie, przy której ludzie chcą się bawić. Niektóre poza tym oscylują wokół takich nurtów jak jazz, a tego lepiej się słucha w mniejszym gronie, w pomieszczeniach. Poza tym czasami dobieramy repertuar tuż po rozstawieniu się na scenie, w zależności od warunków. Zresztą taka jest też muzyka ludowa - zróżnicowana jak okoliczności - od wesela, po kołysanki czy pieśni żałobne - tłumaczą Ewa i Tomasz. Okładkę promocyjnego krążka też zaprojektowali sami. Autorem jest brat perkusisty - Dawid Domański, który wykorzystał m.in. dawną tablicę z napisem Skład Kolonjalny, która tłumaczy od razu oryginalną pisownię. Krążek zawiera 11 utworów z tradycyjną muzyką i słowami zaczerpniętymi z płyty Cassubia Incognita. Wyjątkiem jest trzecia, której autorem jest Antoni Pepliński.
Ich kolejne plany to promowanie swojej muzyki. - Płyta powstała właśnie w tym celu. Wydaliśmy ją za własne środki i nie z zamiarem zarobku. Wyślemy ją do ośrodków kultury na Kaszubach, będziemy rozdawać podczas występów. Chcemy też w tym sezonie dawać jak najwięcej koncertów. A jesienią, gdy znowu będziemy mieli więcej czasu, może pomyślimy o wydaniu płyty, którą będzie można kupić - mówi T. Drążkowski.
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie