
Wielu mniej lub bardziej przeżywa coraz surowsze obostrzenia związane z koronawirusem. Są jednak i tacy, którzy w domowym zaciszu pracują od dawna. Zaglądamy z wizytą do bytowskich artystów.
13.03. w „Jasiu Kowalskim” odbył się wernisaż Krystyny Hrehorowicz i niemal od razu... został zamknięty. - To było dla mnie duże przeżycie. Na otwarciu pojawiło się zaledwie kilka osób. Przyznam szczerze, że byłam tym przygnębiona i nie miałam nastroju do tworzenia - mówi K. Hrehorowicz. Ten stan nie trwał jednak długo. Stowarzyszeniu Marynistów Polskich, do którego należy bytowianka, zaproponowała plener online. - Chciałam, by artyści łączyli się przez internet i wzajemnie motywowali do pracy. Pomysł pozostał jednak bez odzewu - mówi K. Hrehorowicz. To jednak malarki nie zniechęciło. - Z tego co wiem, to artyści nie przestali tworzyć. Razem z malarką z Lęborka wzajemnie się motywujemy - dodaje K. Hrehorowicz. Pracuje właśnie nad dwoma obrazami. - Jeden z nich jest o tematyce marynistycznej. Drugi natomiast odzwierciedla mój obecny nastrój. Jest więc nieco apokaliptyczny, ale wciąż go nie skończyłam, więc może go zmienię. Malarz przelewa na płótno swoje emocje. Niedaleko mieszka mój syn z rodziną, ale nie możemy się spotkać ze względu na zagrożenie. Ciągle nie wierzę, że to wszystko to nie sen - mówi K. Hrehorowicz.
- Cieszyłam się, że po przewlekłej chorobie płuc wrócę do swoich obowiązków, odbędę zaległe spotkania z czytelnikami. Będę świętować premiery dwóch nowych tytułów. Zamiast tego kolejna lekcja pokory - mówi z kolei bytowska pisarka Barbara Kosmowska. Nie odbędą się zaplanowane spotkania autorskie. - Wszystkie są odwołane. Pierwsze kroki wśród czytelników stawia „Gwiazda z pierwszego piętra” moja najnowsza powieść. Teraz czytana w programie I Polskiego Radia. Za chwilę ukaże się „Tru. Love story” - dodaje pisarka. Ostatnie wydarzenia nie wpływają pozytywnie na jej pracę. - Wykonuję ją w domu i pod tym względem niewiele się w mojej codzienności zmieniło. Ale świadomość zagrożenia, obawa o bliskich, przerażenie czekającym nas tąpnięciem gospodarczym są złymi suflerami. Zabierają radość pisania, a nawet jego sens. Bo przecież wokół mnie rozgrywa się dramat, w którym i ja biorę udział. Ucieczka do świata fikcji wcale nie jest łatwa, kiedy rzeczywistość przemawia głosem z katastroficznej powieści. Mało więc piszę, za to dużo myślę. Jak większość z nas. Zastanawiam się, czy po tym zbiorowym doświadczeniu, lęku o siebie i innych staniemy się sobie bliżsi - mówi B. Kosmowska, dodając: - Powinnam kończyć powieść dla dorosłych. Ale to nie jest czas na pośpiech. Cieszę się wiosną za oknem. Czytam jak szalona. Rozmawiam wirtualnie z przyjaciółmi i wierzę, że im dłużej posiedzimy w domu, tym prędzej spotkamy się przy kawie. Najbardziej tęsknię za Bytowem, za sąsiadami i znajomymi. I jak wszyscy - za utraconą tymczasowo wolnością. Serdecznie pozdrawiam moje miasto - mówi B. Kosmowska.
Z kolei w Modrzejewie (gm. Tuchomie) Wołodia Drozd pracuje właśnie nad panoramą Bytowa. - Miała trafić do Winony, miasta partnerskiego Bytowa. Znajdują się na nim ważne miejsca z miasta. M.in. most nad Borują i krzyżacki zamek - mówi W. Drozd. Na obecną sytuację nie narzeka. - Zawsze pracowałem w domu, więc tu nic się nie zmieniło. Mam także zapas farb i materiałów. Brakuje jednak spotkań z przyjaciółmi, wspólnego muzykowania - mówi W. Drozd.
W Czarnej Dąbrówce czas po staremu spędza Zdzisław Kosiński. Ostatnio wykonał rzeźby Maszy i niedźwiedzia z popularnej bajki, figurę anioła otaczającego skrzydłami strażaka, a także św. Franciszka. Wciąż pracuje nad postaciami rycerzy, którzy mają stanąć w Bytowie m.in. na parkingu pod zamkiem przy ul. Wolności. - Powstają na zewnątrz, a ostatnio pogoda nie sprzyjała pracom na świeżym powietrzu. Drewno po zimowym sezonie musi także wyschnąć. Mam nadzieję, że aura się zmieni i będę mógł przystąpić do prac - mówi Z. Kosiński. Nie ukrywa, że boi się kontaktu z innymi. - Jestem w grupie ryzyka, dlatego obawiam się zakażenia. Wcześniej po środki do impregnacji czy farby jeździłem do Gdańska lub Słupska. Teraz już tego nie robię. W telewizji ciągle słychać wiadomości tylko na jeden temat. Taka atmosfera nie sprzyja pracy. A już wcześniej, gdy miałem zły dzień, nie zabierałem się do rzeźbienia, bo wiedziałem, że i tak nic z tego nie wyjdzie - mówi Z. Kosiński.
Pracować nie przestaje Tadeusz Drozdowski. - Tworzę i abstrakcję, i obraz będący podziwem nad naturą. Poprawiam także stare rzeczy, bo nie zawsze wszystko udaje się od razu - mówi T. Drozdowski. Optymizm go nie opuszcza. - Wokół siebie mam piękno przyrody. Trochę brakuje spotkań ze znajomymi i rozmów z nimi - dodaje T. Drozdowski.
Do pierwszej swojej wystawy przygotowuje się z kolei Joanna Wziątek z Kołczygłów. Planowo ma odbyć się 27.06. i połączona zostanie z Jarmarkiem Pomorskim. - Pokażę na niej m.in. dyptyk „Wszechświat”, a poza nim 12 innych prac - mówi J. Wziątek.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!