Reklama

Wiosna u sadowników i plantatorów

14/04/2020 17:07

Walka z mrozem, problem z zapyleniem, a do tego zapowiadająca się susza. Tak wygląda początek roku w sadach i na plantacjach. - Pogoda znowu nam nie sprzyja, a już za kilka dni może zakwitnąć jagoda kamczacka - mówi Piotr Trawicki, właściciel 40 ha plantacji borówki amerykańskiej i jagody kamczackiej w Jerzkowicach.

Ciepłe dni dały sygnał roślinom do rozpoczęcia wegetacji. W tym roku natura znowu okazała się złośliwa, bo wraz z początkiem wiosny na Ziemi Bytowskiej słupek rtęci nocami spadał dużo poniżej zera. W niektórych miejscach mróz sięgnął blisko -10oC. To zła informacja dla sadowników i plantatorów. - Takie zimno szkodzi wszystkim roślinom, które są w stanie otwierającego się pąka kwiatowego. Myślę, że w tym roku znów może być nieciekawie na plantacji borówki. Robimy wszystko, aby skutki mrozu były jak najmniejsze. Stosując odpowiednie opryski, można zagęścić soki komórkowe w roślinie, uodparniając ją na niższą temperaturę. Jednak przy tak dużych spadkach do -10oC uszkodzenia mogą sięgnąć 40, a nawet 50%. To dopiero początek. Nie wiemy, co przyniosą kolejne dni. W ub.r. najbardziej dokuczliwe przymrozki nastąpiły dopiero w majowy weekend - mówi P. Trawicki.

Coraz bardziej kapryśna pogoda sprawia, że plantatorzy i sadownicy muszą myśleć o specjalnych systemach zabezpieczających przed stratami. - Do ok. -8oC plantacje można ochronić, stosując zraszanie wodą. W tym celu na słupkach montuje się tzw. flippery. Drobne krople, opadając na rośliny, zamarzają. Tworzy się lodowa warstwa, która chroni przed szkodliwym działaniem niskiej temperatury. Niestety taki system wiąże się z budową instalacji, a później z dużym wydatkiem na wodę - mówi plantator. Praca w jego gospodarstwie już wre. - W tym roku trochę szybciej niż zwykle przycinamy krzewy, usuwając słabe, stare pędy. Rozpoczęliśmy też nawożenie, a wkrótce ruszymy ze ściółkowaniem, które obniża pH w glebie, zatrzymuje wilgoć i zabezpiecza przed chwastami. Później w zależności od potrzeby nawadniamy uprawę oraz wykonujemy opryski - mówi P. Trawicki. Jako pierwsze już za kilka dni zakwitną krzewy jagody kamczackiej. Na powierzchni ok. 30 ha należących do gospodarza z Jerzkowic zrobi się od nich biało. Jagoda jest dosyć odporna na mróz, ale widać, że niektóre kwiaty zostały już uszkodzone. Nie wiadomo, co będzie dalej - mówi P. Trawicki. W ub.r. tylko plony z borówki można było zaliczyć do udanych. - O katastrofie można mówić w przypadku jagody kamczackiej. Nie sprzyjało prawie wszystko. Krzewy dotknęły mrozy, potem gdy kwitła, brakowało owadów zapylających. Aby ratować sytuację, zakupiliśmy nawet własne trzmiele. W ich rozmnażaniu specjalizują się Czesi i Hiszpanie. W tym roku być może też trzeba będzie zainwestować w owady. Zawsze jednak trzeba się zastanowić, czy taki zakup się zwróci. Koszt jednego trzmiela to ok. 1 zł. W jednym przenośnym domku dla nich znajduje się ok. 500 sztuk. Wystawiamy taki przenośny domek z kartonu na plantację i otwieramy. Owady wylatują i doskonale robią swoją robotę, zapylając kwiaty. Na takiej plantacji jak moja trzmiel jest bardziej użyteczny niż pszczoła, bo lata w niższej temperaturze. Pszczoła podobno jest bardziej wrażliwa. Może wylecieć z ula w słońcu, ale wystarczy, że usiądzie w cieniu, a po chwili nie będzie w stanie wrócić do ula. Mam też zaprzyjaźnionych pszczelarzy, którzy przywożą swoje rodziny na plantacje. Można powiedzieć, że żyjemy w symbiozie. Owady zapylają kwiaty, z których później są owoce, a pszczelarze mają miód - mówi plantator z Jerzkowic.

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do