Kto najchętniej robi sobie tatuaże i czy to boli zapytaliśmy właściciela pierwszego w Bytowie studia tatuażu, Karola Szotta z Niedarzyna.
„Kurier Bytowski”: Tatuowanie to nie jest zbyt powszechna profesja. Jak to się zaczęło u Ciebie?
Karol Szott: Od zawsze w moim życiu była sztuka. Najpierw rysunek, aerografia, rzeźby, studia na kierunku wzornictwo na Politechnice Koszalińskiej. Także tatuaż przewijał się w moich myślach, ale długo był dla mnie nieosiągalny. Uparcie jednak nad tym myślałem. W końcu zdarzyło się zrobić jeden, potem drugi. Spodobało mi się i zacząłem tatuować coraz więcej znajomych w domu.
Tatuaże jednym się podobają innym nie. Czym są dla Ciebie?
Według definicji tatuaż to znak graficzny powstały w wyniku trwałego wszczepienia za pomocą igły barwnika pod skórę. W pierwotnym założeniu był ozdobą rytualną, później został zagarnięty przez subkultury więzienne i gangsterów. Dziś to się zmienia. W większości przypadków jest to po prostu ozdoba.
Czy twoim zdaniem tatuator to artysta czy rzemieślnik?
To zależy od umiejętności i warsztatu. Artysta sam tworzy wzory, które potem przenosi na ludzkie ciało. Rzemieślnik odtwarza. Ja jestem póki co gdzieś pomiędzy. Tworzę samodzielnie wzory, projektuję je, ale jeszcze ich nie sprzedaję. Na to trzeba czasu. Zajmuję się tatuowaniem od 3 lat. Najpierw robiłem jeden tatuaż w miesiącu, potem raz na tydzień, teraz nawet po kilka dziennie.
Wreszcie zdecydowałeś o otwarciu studia...
Dowiedziałem się o projekcie unijnym „Młody biznes”, do którego złożyłem dokumenty. Po kilku miesiącach przyszła decyzja o wyborze. Musiałem wziąć udział w szeregu szkoleń - biznesowym, księgowym, prowadzeniu działalności gospodarczej. Jeździłem też do innych tatuażystów, podglądałem ich pracę, m.in. szkoliłem się u znajomych w Norwegii. W ramach programu dostałem dofinansowanie w wysokości prawie 40 tys. zł, co pozwoliło mi kupić profesjonalne sprzęty, wynająć odpowiedni lokal.
Znalazłeś go z dala od centrum, na Jeziorkach. Nie boisz się, że klienci go nie znajdą?
Zdecydowały głównie względy praktyczne. Wcześniej działało tu solarium, więc lokal częściowo był już przystosowany pod kątem sanepidu, aczkolwiek musiałem zainstalować np. dodatkowe umywalki spełniające wymogi. Ale gdzie by takie studio nie było - jak ktoś chce trafić, to znajdzie.
Wśród klientów studia znajdzie się wielu bytowiaków?
To się okaże. Dopiero ruszam ze studiem. Ale dużo ze znajomych z miasta i okolic już ma moje tatuaże, może więc przyjdą ich znajomi...
Ile kosztuje wykonanie tatuażu i czy wiąże się to z jakimiś dodatkowymi ograniczeniami, wydatkami, np. pielęgnacyjnymi?
Wszystko zależy. Jest wiele kryteriów - wielkość, stopień skomplikowania wzoru, kolor, miejsce na ciele. Koszt to od kilkudziesięciu do kilkuset zł za średni tatuaż, do kilku tysięcy za bardzo duży. Po wykonaniu trzeba dodatkowo zadbać o to miejsce na skórze, nie wystawiać na słońce, unikać chlorowanej wody, smarować specjalnym kremem.
Przychodzi więc klient, siada i po jakim czasie wychodzi?
Podobnie jak przy cenie, zależy to od wielkości, miejsca i trudności. Mały tatuaż to jakieś pół godzinki samego kłucia, plus kilka minut na przeniesienie wzoru z kartki na kalkę. Im większy, tym trwa to dłużej. Czasami potrzebna jest więcej niż jedna sesja, bo trzeba też pamiętać o bólu i jego dozowaniu.
Często można usłyszeć, że tatuaże są szkodliwe, groźne dla zdrowia. Jakie wiąże się z tym ryzyko?
Nie tylko w przypadku tatuażu, ale także np. przy banalnym przekłuwaniu uszu istnieje ryzyko zakażenia różnymi chorobami, np. wirusem żółtaczki typu C czy HIV, bakteriami i grzybami. To zależy także od indywidualnych predyspozycji. Aby ewentualność taką zmniejszyć do zera, mam profesjonalne urządzenie do sterylizacji sprzętów do tatuowania, a tusze, z jakich korzystam, są najwyższej jakości. W związku z tym ryzykiem każda decyzja o „malunku” na skórze musi być przez każdego dobrze przemyślana. Poza tym tatuaż zostaje na całe życie, choć obecnie można usunąć niemal każdy. Jest to jednak i droższe, i dużo bardziej bolesne niż samo tatuowanie.
Masz tatuaż?
(Śmiech). Szewc bez butów chodzi. Nie mam, ale planuję. Czekam, aż mój brat Paweł, który też jest tatuażystą, wróci z zagranicy.
Komentarze opinie