
370 tys. zł kosztowało odśnieżanie dróg powiatowych tylko w jeden śnieżny styczniowy weekend, a zdaniem wielu kierowców, drogi i tak pozostawiały wiele do życzenia.
30 stycznia na sesji Rady Powiatu Bytowskiego dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Bytowie Aleksander Pradella omawiał stan realizacji powiatowych inwestycji drogowych. Dyskusja jednak zdominowało... zimowe utrzymanie dróg powiatowych. - Jak jesteśmy przygotowani do zimowego utrzymania dróg? - pytał radny Mariusz Łuczyk.
Aleksander Pradella przekonywał, że drogowcy robią, co mogą, a wyższy standard utrzymania dróg kosztowałby cztery razy drożej. - Mamy 12 pługopiaskarek. Dwie znajdują się na terenie Czarnej Dąbrówki, dwie na terenie Kołczygłów, jedna na terenie Miastka, dwie na terenie gminy Lipnica, a w Bytowie są trzy. Każda ma przydzielony fragment drogi, który na nasze polecenie posypuje i odśnieża. Wszystkie jednostki otrzymują od nas mieszankę piaskowo-solną. Zapas wynosił 2 tys. ton. Mamy też pługi czołowe wykorzystywane na umowę zlecenie. Chodniki odśnieżamy jedynie w Bytowie i Miastku. Wykonywane jest to na podstawie odrębnych umów z wykonawcami - wyjaśniał dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Bytowie.
Odniósł się też do poniesionych dotychczas kosztów na odśnieżanie. - Podczas tej śnieżycy, która zaczęła się w piątek, a skończyła w poniedziałek, wszystkie jednostki wyjechały na drogi, aby wykonać swoją pracę możliwie najlepiej, tak aby mieszkańcy mogli dojechać do pracy czy po zakupy. Na wszystkie drogi wyjechaliśmy cztery razy. Po podsumowaniu za sprzęt zapłaciliśmy 270 tys. zł. Materiał kosztował kolejne 100 tys. zł. Czyli w styczniu na utrzymanie zimowe wydaliśmy ok. 370 tys. zł - wyliczał Aleksander Pradella.
- Z tego, co wiem, na terenie całego powiatu zgłaszano, że drogi nie były odśnieżane ani posypywane. W efekcie ludzie nie mogli dojechać do pracy i szkół. Proszę w przyszłości o lepszy nadzór nad tą działalnością, żeby wszystko funkcjonowało tak, jak powinno – mówił nakazowo Mariusz Łuczyk. Dyrektor ZDP przyznał, że powiatówki nie wyglądały, jak drogi krajowe czy wojewódzkie. - Wynika to z tego, że wszystkie drogi podzielone są na kategorie odśnieżania i posypywania. Drogi powiatowe mają kategorię czwartą i piątą. W kategorii czwartej drogi mają być przejezdne. Może na nich zalegać śnieg, występować języki śnieżne oraz oblodzenia. Mamy nawet prawo zamknąć drogę do 8 godzin. W kategorii piątej droga ma być przejezdna jednostronnie, z mijankami co 400 m. Taka droga może być zamknięta nawet na 24 godziny. Chociaż takie mamy kategorie odśnieżania powiatówek, staramy się to robić lepiej. Wiem, że czasami nie wychodzi i mieszkańcy narzekają, bo wszyscy chcieliby taką nawierzchnię jak na drogach wojewódzkich i krajowych. Trzeba jednak pamiętać, że mając znacznie dłuższe odcinki do odśnieżania, wyjeżdżaliśmy na każdą z dróg cztery razy. W tym samym czasie na drogach wojewódzkich i krajowych wyjeżdżano 12, a nawet 15 razy. Łatwo policzyć, że jeżeli wyjeżdżając cztery razy, wydaliśmy 370 tys. zł, to mnożąc to przez cztery, musielibyśmy mieć na ten cel 1,5 mln zł. Tyle by nas kosztował jeden weekend. Jeżeli będę miał takie środki, wtedy utrzymanie naszych dróg będzie o wiele lepsze – tłumaczył Aleksander Pradella.
Dyrektor zapewniał, że mimo trudnych warunków wszystkie drogi powiatowe były przejezdne. - Trzeba po prostu jechać wolniej - 30 do 40 km/h. Taki mamy standard i nic na to nie poradzę - mówił Aleksander Pradella. Dyrektor przekonywał, że skargi na nawierzchnię zaśnieżonych dróg pochodziły głównie od „niedzielnych” kierowców. - Rano między 5.00 a 8.00 telefonów ze skargami było niewiele. Najwięcej telefonów zawsze odbieramy między 8.00 a 11.00. Tłumaczymy sobie to tym, że w późniejszych godzinach wyjeżdżają kierowcy „niedzielni”, czyli mniej doświadczeni. Dlatego tych skarg jest więcej – mówił. - Mam informacje, że jednak były odwoływane wyjazdy do pracy ze względu na nieprzejezdność – odpowiadał na to Mariusz Łuczyk. - Nie zaprzeczam, że mogło dość do sytuacji, że ktoś ze względu na oblodzenie drogi nie czuł się na siłach i nie wyjechał do pracy – ripostował Aleksander Pradella.
- Nie ukrywam, że niepokoi nas zimowy stan dróg powiatowych. Zima się jednak nie skończyła, dlatego czy starczy nam funduszy na wypadek powtórzenia się takiej śnieżycy? Czy możemy liczyć na poprawę przejezdności dróg? - pytał radny Tomasz Śmietana. - Środki na zimowe utrzymanie dróg zawsze muszą się znaleźć. Najwyżej zrezygnujemy z jakichś przedsięwzięć w ciągu roku lub zwrócę się do Rady Powiatu o dołożenie środków na odśnieżanie - odpowiedział Aleksander Pradella.
Do dyskusji o odśnieżaniu włączył się również starosta. - Szanowni radni, jest tylko jedna możliwość rozwiązania tego problemu. W przyszłorocznym budżecie zamiast 500 tys. zł przeznaczmy 1,5 albo 2 mln zł na odśnieżanie. Problem zniknie, tylko wtedy nie wnioskujmy o żadne budowy i remonty. Środki musimy jakoś podzielić w ramach budżetu - mówił Leszek Waszkiewicz, starosta bytowski. Inni radni pytali o to, co zostało jeszcze w kasie ZDP na odśnieżanie. - Ile procent środków przeznaczonych w tym roku na odśnieżanie już wydaliśmy? Jestem też ciekawy, kto określa, która droga jest priorytetowa? - pytał radny Mirosław Maszluch. - Na 2025 r. mamy 700 tys. zł na odśnieżanie, a wydaliśmy 370 tys. zł. Jeśli chodzi o drogi priorytetowe, ustaliliśmy je jak powstały powiaty. Np. droga Bytów - Studzienice - Osława Dąbrowa - Półczno jest odśnieżana w pierwszej kolejności w stosunku np. do drogi Kłączno - Pyszno, która jest boczna i leśna. Pierwszą drogą porusza się 500-600% samochodów więcej. Kołczygłowy – Trzebielino, Kołczygłowy – Motarzyno, Kołczygłowy – Łubno, Łubno – Tuchomie to są drogi wykonywane w pierwszej kolejności. Dopiero później sprzęt jest kierowany na drogi boczne - tłumaczył Aleksander Pradella.
- - -
W powiecie bytowskim jest prawie 80 odcinków dróg powiatowych o łącznej długości ponad 550 km.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie