
- Gdy dowiedziałem się o decyzji rządu, że cmentarze mają być zamknięte o północy, aż nogi się pode mną ugięły. Z początku było niedowierzanie. Potem gniew i w końcu obawa. Co ja teraz zrobię z tymi wszystkimi chryzantemami? - mówi handlowiec, który od lat sprzedaje kwiaty na Wszystkich Świętych przy placu Krofeya i dwóch cmentarzach w Bytowie.
30.10., czyli dwa dni przed Wszystkimi Świętymi, w mediach gruchnęła wiadomość, że wszystkie cmentarze w Polsce zostają zamknięte równo o północy, a ich ponowne otwarcie nastąpi dopiero 3.11. Nic więc dziwnego, że nekropolie na Ziemi Bytowskiej w piątkowe popołudnie przeżyły prawdziwe oblężenie. Ok. godz. 19.00 niełatwo było znaleźć miejsce na parkingu, np. przy ul. Gdańskiej w Bytowie. Niektórzy stawiali znicze i kwiaty. Inni w pośpiechu myli jeszcze pomniki. Potem trochę się rozluźniło. Zaskoczenia nie kryli handlowcy sprzedający kwiaty, wiązanki i znicze. - Szczerze powiem, żeby gdyby nie klientka, która wpadła do kwiaciarni i powiedziała mi o rozporządzeniu, to nie wiem, kiedy bym się o nim dowiedziała. Nie mam tu telewizora ani radia. Nie mam też czasu siedzieć w telefonie. Z początku zareagowałam śmiechem. Po prostu nie wierzyłam w to, co słyszę. Szczęśliwie nie zamawiam zbyt dużo chryzantem w doniczkach, bo zawsze jest kilka osób, które stoją przy cmentarzach czy na rynku i je tam sprzedają. Stawiam na cięte chryzantemy, które wykorzystuję do wiązanek. Dostałam je 29.10. I szybko zaczęłam się zastanawiać, co ja z tym wszystkim zrobię. Wzięłam się do roboty. Dzwoniłam do klientów, którzy wcześniej składali zamówienie. Sami też się kontaktowali. Umawialiśmy się na odbiór. Zakasałam rękawy i zaczęłam robić wiązanki. Część zdążyła odebrać i zanieść na groby jeszcze przed zamknięciem cmentarzy. Inni mówili, że odbiorą i zaniosą dopiero po otwarciu, czyli 3.11. Ostatnie zamówienie wydałam o godz. 23.00, ale pracowałam prawie do godz. 3.00 w nocy, aby przerobić resztę kwiatów. Trochę zostało chryzantem w doniczkach, ale i tak myślałam, że będzie gorzej - mówi Danuta Płotka, właścicielka kwiaciarni „Danusia”. Większy problem przez zamknięcie cmentarzy ma jej mąż Krzysztof, który prowadzi firmę zajmującą się produkcją oraz sprzedażą zniczy. - Nie mogłem stanąć przy cmentarzach, więc zostało mi kilkaset sztuk. Najgorzej z tymi ceramicznymi, otwartymi, które wykonuję sam. One schodzą wyłącznie na Wszystkich Świętych. Dobrze, że mam gdzie trzymać je do kolejnego święta. To pieniądze zamrożone na rok - tłumaczy K. Płotka.
Stojący przy cmentarzach, na rynku czy placu Krofeya również nie mają lekko. - Gdy się dowiedziałem, nogi się pode mną ugięły. Na szczęście to nie jedyne moje źródło utrzymania. Sam nie uprawiam chryzantem. Zamawiam i sprzedaję. Ale osoby, dla których to główny zarobek w ciągu roku, którzy hodują je kilka miesięcy... To mi się w głowie nie mieści. Sam byłem z początku przerażony, co ja z tym wszystkim zrobię. Kiedy tylko otrzymaliśmy informację, decyzja mogła być tylko jedna - stoimy, jak długo się da. Sprzedaż zakończyliśmy 30.10. dopiero o godz. 23.00. Tego dnia na nogach byliśmy już od godz. 5.00. To był ciężki dzień, ale sprzedaliśmy naprawdę sporo doniczek. Gdyby nie to, byłoby źle, bo w sobotę ludzie już tak nie kupowali - tłumaczy sprzedawca chryzantem, z którym rozmawialiśmy 3.11. przy placu Krofeya. - Jeden plus tego wszystkiego to fakt, że widać tę ludzką solidarność. Bytowiacy poczuwają się do tego, by pomóc, gdy ktoś jest w potrzebie. Klienci, po prostu chcąc wesprzeć sprzedawców, przychodzili i kupowali chryzantemy, aby przystroić nimi balkony, schody wejściowe itp. To chyba najpopularniejsze teraz kwiaty w każdym domu - dodaje D. Płotka.
Nieco mniej problemu mieli hodowcy chryzantem w Mikorowie (gm. Czarna Dąbrówka). - Prowadzę gospodarstwo ogrodnicze w małej wiosce. Tutaj w kwiaty wszyscy szybciej się zaopatrywali, więc zakaz wejść na cmentarze nie dotknął nas aż tak bardzo. Zostało nam w sumie ok. 250 kwiatów. To nie tak źle - mówi Krzysztof Wicki, który wraz z ojcem zajmuje się uprawą, dodając: - Przygotowania do tego zaczynają się już zimą. Należy zaopatrzyć się w doniczki, przygotować podłoże itp. Same sadzonki kwiatów do ziemi trafiają w maju. Następnie przez cały czas trzeba je pielęgnować, a roboty przy tym sporo.
Sprzedawcy nie kryją jednak rozżalenia. - Rozmawialiśmy między sobą, że spodziewaliśmy się tego, że 1.11. cmentarze mogą zostać zamknięte. Nikt z nas jednak nie przypuszczał, że stanie się to 30.10., tak nagle. Gdyby rząd powiadomił 3-4 dni przed o planowanym kilkudniowym zamknięciu, to ludzie by sobie rozplanowali wizyty, nam udałoby się sprzedać więcej towaru i na pewno groby naraz odwiedziłoby mniej ludzi, niż te tłumy, które obserwowaliśmy na bytowskich cmentarzach 30.10. Z drugiej strony w niektórych marketach do godz. 2.00 w nocy można robić zakupy. Tłumy wchodzą. I co? Tam nie ma koronawirusa? - pyta oburzony sprzedawca obsługujący trzy punkty w Bytowie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!