
Badaj się! Warto żyć! - apelują do kobiet bytowskie Amazonki. I opowiadają o swojej trudnej walce z nowotworem piersi. Pani Sylwia diagnozę usłyszała w wieku 36 lat. Oto jej historia.
Diagnoza, którą usłyszałam rok temu, w jednej chwili zmieniła całe moje życie: rak piersi, III stopnia, hormonozależny. Do dziś pamiętam każdą emocję, każdą myśl, która mnie wtedy ogarnęła.
Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się już w grudniu – wyczułam guzek. Jednak, jak wiele osób, zbagatelizowałam to. Myślałam: „W mojej rodzinie nikt nie chorował na nowotwory, to pewnie zwykła zmiana hormonalna”. Czekałam więc. W rzeczywistości – za długo. Dopiero pod koniec lutego zdecydowałam się na badanie USG. Lekarz, który je wykonywał, już po pierwszych minutach wiedział, że to nie jest zwykła zmiana.
Kilka dni później miałam biopsję, a po pięciu dniach usłyszałam diagnozę. Był to najgorszy dzień mojego życia – jakby zapadł wyrok śmierci. Morze łez, pretensji, tysiące pytań bez odpowiedzi. Internet nie dawał mi wielkich szans. Ale wtedy, w tej ogromnej rozpaczy, zaczęła rodzić się we mnie siła, o której istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia. Siła, która budzi się wtedy, gdy naprawdę trzeba walczyć o życie.
W tej najtrudniejszej walce nie byłam sama. Zobaczyłam, jak wspaniałą mam rodzinę, jak wiele serdecznych przyjaciół mnie otacza. Ich wsparcie i obecność były dla mnie bezcenne. Mój lekarz prowadzący okazał mi ogromny szacunek i zrozumienie, a każde jego słowo dodawało mi odwagi.
Czekała mnie długa i trudna droga: chemioterapia, operacja, radioterapia. Przeżyłam wszystko, o czym wcześniej tylko czytałam. Po pierwszej czerwonej chemii zaczęły mi wypadać włosy. Przyjaciółka skróciła je, potem ogoliła mnie na zero, a później to mąż dwukrotnie odważnie przejął tę rolę. Straciłam włosy, rzęsy – ale nie straciłam siebie.
Każdy ból, każde cierpienie psychiczne i fizyczne stawało się dla mnie motywacją. Wbrew wszystkiemu dostrzegałam w sobie piękno – nawet bez włosów, z bliznami, zmęczona i obolała. Walczyłam każdego dnia, dla siebie, dla moich bliskich.
Dziś, z perspektywy czasu, wiem, że choć ta droga była niewyobrażalnie trudna, to była też drogą do poznania siebie na nowo. Do odkrycia siły, której nigdy bym u siebie nie podejrzewała. Do doświadczenia prawdziwej miłości i przyjaźni, która jest przy mnie każdego dnia. Moja walka jeszcze się nie skończyła, ale dziś patrzę na życie inaczej – z wdzięcznością i dumą. Bo życie, mimo wszystko, jest piękne.
* * *
Już w niedzielę 11 maja na rynku odbędzie się X Bytowski Marsz Różowej Wstążeczki im. dr Anny Sinkiewicz. Bądźmy tam razem!
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie