Reklama

Odnaleziona siła – moja walka z rakiem piersi

07/05/2025 15:20

Badaj się! Warto żyć! - apelują do kobiet bytowskie Amazonki. I opowiadają o swojej trudnej walce z nowotworem piersi. Pani Sylwia diagnozę usłyszała w wieku 36 lat. Oto jej historia.

Diagnoza, którą usłyszałam rok temu, w jednej chwili zmieniła całe moje życie: rak piersi, III stopnia, hormonozależny. Do dziś pamiętam każdą emocję, każdą myśl, która mnie wtedy ogarnęła.

Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się już w grudniu – wyczułam guzek. Jednak, jak wiele osób, zbagatelizowałam to. Myślałam: „W mojej rodzinie nikt nie chorował na nowotwory, to pewnie zwykła zmiana hormonalna”. Czekałam więc. W rzeczywistości – za długo. Dopiero pod koniec lutego zdecydowałam się na badanie USG. Lekarz, który je wykonywał, już po pierwszych minutach wiedział, że to nie jest zwykła zmiana.

Kilka dni później miałam biopsję, a po pięciu dniach usłyszałam diagnozę. Był to najgorszy dzień mojego życia – jakby zapadł wyrok śmierci. Morze łez, pretensji, tysiące pytań bez odpowiedzi. Internet nie dawał mi wielkich szans. Ale wtedy, w tej ogromnej rozpaczy, zaczęła rodzić się we mnie siła, o której istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia. Siła, która budzi się wtedy, gdy naprawdę trzeba walczyć o życie.

W tej najtrudniejszej walce nie byłam sama. Zobaczyłam, jak wspaniałą mam rodzinę, jak wiele serdecznych przyjaciół mnie otacza. Ich wsparcie i obecność były dla mnie bezcenne. Mój lekarz prowadzący okazał mi ogromny szacunek i zrozumienie, a każde jego słowo dodawało mi odwagi.

Czekała mnie długa i trudna droga: chemioterapia, operacja, radioterapia. Przeżyłam wszystko, o czym wcześniej tylko czytałam. Po pierwszej czerwonej chemii zaczęły mi wypadać włosy. Przyjaciółka skróciła je, potem ogoliła mnie na zero, a później to mąż dwukrotnie odważnie przejął tę rolę. Straciłam włosy, rzęsy – ale nie straciłam siebie.

Każdy ból, każde cierpienie psychiczne i fizyczne stawało się dla mnie motywacją. Wbrew wszystkiemu dostrzegałam w sobie piękno – nawet bez włosów, z bliznami, zmęczona i obolała. Walczyłam każdego dnia, dla siebie, dla moich bliskich.

Dziś, z perspektywy czasu, wiem, że choć ta droga była niewyobrażalnie trudna, to była też drogą do poznania siebie na nowo. Do odkrycia siły, której nigdy bym u siebie nie podejrzewała. Do doświadczenia prawdziwej miłości i przyjaźni, która jest przy mnie każdego dnia. Moja walka jeszcze się nie skończyła, ale dziś patrzę na życie inaczej – z wdzięcznością i dumą. Bo życie, mimo wszystko, jest piękne.

* * *

Już w niedzielę 11 maja na rynku odbędzie się X Bytowski Marsz Różowej Wstążeczki im. dr Anny Sinkiewicz. Bądźmy tam razem!

 

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do