
Przed wojną centralny punkt we wsi, a później przykład oryginalnych rozwiązań ciesielskich dla studentów architektury. O dawnej świetności szachulcowej szkoły w Kołczygłówkach świadczą już tylko resztki pobielanych ścian, drewnianych belek oraz fragment poniemieckiej pocztówki. Niestety obiekt zamienia się w ruinę.
Ryglowa szkoła stoi tuż przy gminnej drodze w Kołczygłówkach. W pierwszej chwili trudno ją dostrzec, bo otoczona jest przez powojenną zabudowę i krzaki. Jednak każdego, kto lepiej przyjrzy się budowli, intryguje już od progu. W belce nad głównym wejściem wciąż widać wyciętą datę „1869”. - To rok budowy tej szkoły - mówi Bogusław Chrzan, właściciel ostatniego we wsi szachulca. Sporych rozmiarów ryglowy dom to jeden z ostatnich przykładów tego typu zabudowy, charakterystycznej dla dzisiejszej gminy Kołczygłowy i większości dawnej Ziemi Bytowskiej. Obok kościołów w Kołczygłowach i Łubnie to chyba ostatni, który pełnił kiedyś funkcję publiczną, a zbudowany jest z szachulca. - Z tego co słyszałem szkoła funkcjonowała tu do końca wojny. Na podwórku stały kiedyś pomieszczenia gospodarcze, również konstrukcji szachulcowej. Oprócz stodoły z dużymi drewnianymi wrotami, znajdowała się tam pralnia, a od strony południowej trzy drewniane drzwi prowadziły do szkolnych toalet. Niestety budynek był w jeszcze gorszym stanie niż szkoła, dlatego pod koniec lat 80. musiałem całość rozebrać - opowiada B. Chrzan.
Obecny właściciel szachulcowej szkoły mieszka tu od urodzenia, czyli od 1956 r. - Rodzice przyjechali do Kołczygłówek zaraz po wojnie z południowo-wschodniej Polski. Na początku mieszkali kątem w innych domach, aż w końcu trafili do szkoły, która jako jeden z nielicznych budynków we wsi wciąż stała pusta. Mieszkańcy traktowali ją jako niczyje poniemieckie mienie, które szabrowano, wyjmując okna i drzwi. Ojciec opowiadał, że już wtedy znajdowała się w złym stanie. Jednak potrafił dużo zrobić, dlatego udało się ją doprowadzić do porządku - opowiada mieszkaniec Kołczygłówek. Jego rodzina zajmowała mieszkalną część budynku, który w całości należał do gminy. - W latach 60. ktoś wpadł na pomysł, aby założyć we wsi spółdzielnię produkcyjną, tzw. kołchoz. W dawnej klasie, tuż obok naszego mieszkania, postanowiono urządzić oborę dla bydła. Usunięto ławki, z podłogi zerwano deski i ułożono ganek z cegły. Po pewnym czasie przywieziono byki i uwiązano do prowizorycznych żłobów zbitych z desek. Po kilku dniach zwierzęta jednak zabrano uznając prawdopodobnie, że nie był to najlepszy pomysł - opowiada B. Chrzan. Po latach pojawili się ludzie, którzy doceniali unikatową wartość dawnej niemieckiej ryglowej szkoły. - Kiedyś przyjechało do nas kilku studentów. Całymi dniami siedzieli na strychu i rysowali zastosowane tam połączenia ciesielskie. Podobno dom ma jakieś wyjątkowe rozwiązanie konstrukcyjne - mówi B. Chrzan. Jednak ta unikatowość niewiele pomogła budynkowi. Przez lata nieremontowany niszczał. - W połowie lat 80. poszedłem do ówczesnego naczelnika gminy zapytać o środki na remont. Niestety nie udało się nic wysupłać na dawną szkołę. Zgodzono się jednak ją sprzedać. Tak staliśmy się jej właścicielami - mówi B. Chrzan.
Poważniejsza odbudowa szachulcowej budowli z połowy XIX w. była jednak zbyt dużym wyzwaniem dla nowego właściciela. - Początkowo myślałem o remoncie, jednak z czasem zrezygnowałem i postanowiłem postawić obok nowy dom. W szkole do śmierci mieszkali rodzice, dlatego w miarę możliwości łatałem dach i ściany - mówi B. Chrzan. - Mam sentyment do tego domu, dlatego szkoda mi go rozebrać i przeznaczyć na opał. Może część starych elementów można by wykorzystać i uratować chociaż część tej szkoły. Kiedyś to musiał być piękny budynek - mówi B. Chrzan patrząc na poniemiecką reprodukcję widokówki przedstawiającej Kołczygłówki, na której widać szachulcowy budynek z podpisem „Schulhaus”. - Zdjęcie dał mi znajomy. To dowód, że dawna szkoła to ważna część historii tej miejscowości - mówi.
Władze gminy Kołczygłowy nie wykluczają, że zaangażują się w jej ratowanie. - Gminy nie stać na przeznaczanie na to środków z budżetu, bo mamy pilniejsze rzeczy, jak drogi i kanalizacja. Jednak jeżeli udałoby się znaleźć źródło dofinansowania, które wsparłoby projekt przeniesienia i rekonstrukcji obiektu, jesteśmy skłonni się w to zaangażować. Najpierw jednak musielibyśmy uzyskać zgodę właściciela na dysponowanie obiektem, a potem przeprowadzić inwentaryzację dawnej szkoły - mówi wójt Kołczygłów, Wacław Kozłowski.
Przypomnijmy, że ostatnio udało się uratować duży szachulcowy dom z Nowych Hut. Właśnie ukończono go po przenosinach w Modrzejewie, gdzie na pewno stanie się atrakcją okolicy.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!