
Tuchomscy urzędnicy sprawdzą, czy właściciele posesji nie podłączyli swoich odpływów z rynny do kanalizacji sanitarnej. Wydobywający się dym, będzie oznaczał trzykrotnie wyższe opłaty za odbiór nieczystości.
- Mamy poważny problem z ilością ścieków trafiających do naszej oczyszczalni. Kontrole, które systematycznie przeprowadza Wojewódzki Inspektorat Środowiska, wykazały, że w ub.r. do naszej oczyszczalni trafiło ponad 80 tys. m3 nieczystości. A według rozliczenia faktur tego, co dostarczają mieszkańcy, powinno być tylko 53 tys. m3. Z powodu opadów, które są odprowadzane do kanalizacji sanitarnej, jesteśmy na granicy pozwolenia wodno-prawnego i zbliżamy się do granicy wydajności naszej oczyszczalni, która wynosi ok. 200 m3 - mówi wójt Tuchomia Jerzy Lewi Kiedrowski. Receptą ma być uszczelnienie instalacji. - Zamierzamy wymienić nasze stare studzienki kanalizacyjne z betonowych na plastikowe. Głównym źródłem dopływu wód opadowych są jednak nielegalne podłączenia do gminnej sieci. Chcemy ukrócić takie praktyki - zapowiada J. Lewi Kiedrowski.
Gmina zakupiła urządzenie do sprawdzania szczelności kanalizacji. - Dzięki generatorowi, specjalnym przewodem, wpuszczony zostanie dym do rurociągu. Jeżeli ukaże się w rynnie, na dowód wykonamy zdjęcie. Mieszkaniec otrzyma informację, że do czasu usunięcia przyłącza zapłaci trzykrotną stawkę za odbiór nieczystości. Od właściciela nieruchomości będzie zależało, jak długo taką wyższą opłatę będzie uiszczał - mówi J. Lewi Kiedrowski.
Niebawem rozpoczną się pierwsze kontrole.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!