
Niektóre stowarzyszenia i koła wędkarskie wstrzymują się z zarybieniami. Czy uda się to nadrobić do końca roku?
Z powodu epidemii oczywiście nie odbędzie się rywalizacja nad wodą. - 15.03. mieliśmy w planach organizację zawodów. Małżonka nalegała, abym zadzwonił do okręgu słupskiego dowiedzieć się, czy na pewno możemy. Początkowo zastrzeżeń nie mieli. Później otrzymałem telefon, że musimy odwołać. Mamy także zakaz zwoływania zbiórek. Na szczęście dla nas jesteśmy już po zebraniu sprawozdawczym koła, które odbyło się jeszcze w styczniu. Na połowę kwietnia, zgodnie z naszym kalendarzem, mamy zaplanowane zawody. Czy się odbędą? Póki co trudno cokolwiek na ten temat powiedzieć - mówi Ireneusz Trawicki, prezes Gminnego Koła PZW „Sum” Kołczygłowy.
Zakaz dotyczy wszystkich kół PZW w naszym powiecie. - Jako wiceprezes okręgu zaproponowałem, aby odwołać wszystkie zawody do końca kwietnia. Prezes przychylił się. Jednak są to tylko zalecenia i to od kół zależy, jak do tego podejdą. Z tego, co mi się wydaje, wszyscy chcą uniknąć niepotrzebnych zgromadzeń i póki co wstrzymają się z rywalizacją nad wodą. To samo tyczy się zbiórek, zebrań kół i szkółek wędkarskich dla najmłodszych. Wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo - tłumaczy Andrzej Duszkiewicz, prezes PZW „Lipień” Czarna Dąbrówka i wiceprezes Zarządu Okręgu PZW w Słupsku. Koła, ze względu na porę, zarybiają jednak jeziora. - Nie odbywa się to tak często jak zwykle. Zalecamy, aby uczestniczyło w tym jak najmniej osób oraz by przestrzegać wszystkich środków ostrożności - wyjaśnia A. Duszkiewicz. Do jeziora Jeleń 16.03. Koło PZW Bytów wpuściło 136 kg narybka okonia. - Wyznaczyliśmy do tego zadania skład. Było nas tym razem mniej, aby zachować wymogi bezpieczeństwa. Narybek zakupiliśmy dzięki wsparciu gminy Bytów. Póki co nic nie wiemy na temat kolejnych zarybień - mówi Piotr Kluk, prezes PZW Bytów.
- Nasze koło musiało odwołać zebranie sprawozdawcze za 2019 r. Z jego przeprowadzeniem trzeba jeszcze poczekać. Czas mamy do końca czerwca. Drugi problem to zarybianie. Nie mamy po co kupować narybka, bo w obecnej sytuacji nikt nie chce tego robić. Zawody 3.05., które zawsze u nas rozpoczynają sezon, też stoją pod znakiem zapytania. Póki co widać pojedynczych wędkarzy, którzy nie mogą doczekać się, aż minie okres ochronny na szczupaka czy okonia - wyjaśnia Mariusz Topka, prezes Wiejskiego Wędkarskiego Koła w Lipnicy.
Z pytaniem o zarybienia zwróciliśmy się do Jacka Morzucha, bytowskiego ichtiologa. - Zarybianie jako nieodłączny element gospodarki wędkarsko-rybackiej to szereg zabiegów związanych z wpuszczeniem ryb do zbiorników lub rzek. To skomplikowana sprawa i jej powodzenie zależy od wielu czynników. Nie tylko od gatunku, pory roku i pory tarła poszczególnych gatunków, ale też od tego, czy narybek trafia do rzeki, jeziora czy stawu. Ciężko uogólniać i powiedzieć, jak opóźnienie zarybienia wpłynie na gospodarkę rybacką. Można powiedzieć, jak to wygląda w przypadku szczupaka. Jeśli nie wpuścimy go wiosną w postaci wylęgu, to nie musimy się aż tak martwić, bo kolejna szansa pojawi się jesienią. Kwestią zasadniczą będzie wielkość narybku. Wpuszczając go teraz, będzie malutki - postać wylęgu żerującego. Za kilka miesięcy, jesienią, podrośnie i wtedy to w terminologii rybackiej jest „palczak”. Jeżeli założymy, że ilość osobników do zarybień w przypadku szczupaka pozostanie niezmienna, to nawet korzystniej będzie zarybić jesienią. Wypuszczane ryby im większe, tym ich przeżywalność wyższa. Pamiętajmy, że szczupak jest hodowany zazwyczaj w stawach naturalnych, gdzie ma szansę żerować, więc łatwiej mu się dostosować do warunków środowiska naturalnego. Jednak nieco odmiennie sytuacja wygląda np. u pstrąga potokowego, który jest hodowany w warunkach sztucznych - betonowych stawach, a pokarm jest dostarczany przez człowieka. W tym przypadku im starsza wypuszczana do środowiska ryba, tym trudniej jej się przystosować do warunków w nim panujących - trudności z pobieraniem naturalnego pokarmu, nieumiejętność ucieczki przed drapieżnikami, problemy z utrzymywaniem pływalności w trudnych rzecznych warunkach. To tylko niektóre z aspektów przemawiające za tym, aby gatunkami ryb z rodziny łososiowatych czy podrodziny głąbieli (sielawa, sieja) zarybiać w stadium najmniejszego możliwego narybku żerującego. Reasumując - zarybienia powinny odbywać się w ściśle ustalonych terminach, a oddalenie/zmiana tego terminu dla poszczególnych gatunków powinny być skonsultowane z ichtiologiem - wyjaśnia J. Morzuch.
Tymczasem miłośników odpoczynku z wędką nie brakuje. - Pogoda dopisuje. Wędkarzy spotyka się nad wodą. W niedzielę sam byłem na Starym Zalewie i widziałem kilku. Ludzie zachowują dystans między sobą, więc podchodzimy do tego z głową, nie rezygnując z hobby - wyjaśnia I. Trawicki. - W weekend wybrałem się nad Łupawę. Nic nie udało się złowić. Zauważyłem jednak wydeptane przez innych wędkarzy ścieżki. Widać, że wolny czas spędzają nad wodą. Wszystko można, ale w granicach rozsądku - mówi A. Duszkiewicz.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!