Reklama

Bytowska edukacyjna burza mózgów

13/10/2014 09:00
Przybyli nauczyciele, dyrektorzy szkół, rodzice, politycy i uczniowie. Niemal 100 osób pojawiło się na pierwszej debacie poświęconej bytowskiej edukacji.

- Miło widzieć tak liczną grupę - przywitał zebranych, nie ukrywając przy tym zdziwienia Edward Mazur, szef Bytowskiego Stowarzyszenia Oświatowego, które było organizatorem debaty. Na początku prof. Cezary Obracht-Prondzyński zaapelował do zebranych, by ich wypowiedzi wnosiły coś nowego, budującego. - Wszystkie pretensje, żale, utyskiwania i urazy zostawiamy. Znamy je, więc się nimi nie dzielmy. Co ważne, wszyscy w naszej debacie są na równych prawach, każdy może coś do niej wnieść. Nie szukajmy winnych, tylko rozwiązań. Szkoda tracić energię i czas - mówił profesor. Potem dr Piotr Zamojski z Uniwersytetu Gdańskiego zwrócił uwagę, że na edukację każdy patrzy inaczej, a nauczyciel, rodzic, pracodawca i inni mają swoje racje. Z kolei Piotr Zbieranek z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową przedstawił wyniki nauczania w szkołach naszego powiatu na tle wojewódzkim (szerzej prezentowaliśmy je na naszych łamach przed dwoma tygodniami).

- Kiedy przygotowywałem się do dzisiejszej dyskusji mocno w oczy rzuciło mi się, że w 1996 r. w szkołach technicznych, zawodowych i liceach uczyło się mniej więcej po tyle samo uczniów. Od tego czasu odsetek uczących się w szkołach ogólnokształcących wzrósł niemal dwukrotnie, przekraczając 50%. Ten kierunek zmian nie wydaje mi się dobry. Wydaje mi się, że potencjał jaki tkwi w młodych ludziach nie jest właściwie wykorzystywany. Dziś w oddziałach szkół ogólnokształcących jest po ok. 30 osób. Tymczasem rozbieżność w umiejętnościach między uczniami jest olbrzymia. Nauczycielom bardzo ciężko skupić się na pracy z tymi, którzy chcą pracować i mają możliwości, bo w głównej mierze zajmują się tymi z problemami. To jest zrozumiałe, bo im ta uwaga się należy. Ale też nie ma oddziałów, w których uczyliby się ci, którzy mają do tego chęć i umiejętności. Dlatego sugerowałbym ograniczenie liczby miejsc w zespołach szkół ogólnokształcących - Filip Bogusławski, uczeń 3 klasy Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Bytowie rozpoczął serię krótkich wystąpień osób wcześniej zaproszonych do zabrania głosu przez organizatorów. Z kolei Adam Krawiec, dyrektor departamentu edukacji i sportu Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku mówił m.in. o roli samorządu wojewódzkiego, namawiając, by gminy i powiat starały się o środki unijne m.in. na poprawę stanu edukacji.

- Większość gmin w naszym powiecie wydaje połowę i więcej swojego budżetu na oświatę, a subwencja oświatowa pokrywa jedynie ok. 70% tych wydatków. Mamy też problem z dowożeniem. Niektórzy nasi uczniowie muszą pokonywać do szkoły po kilkanaście kilometrów. Co więcej zauważa się, że właśnie oni mają słabsze osiągnięcia, niż ci ze wsi, w których stoją szkoły - mówił Andrzej Lemańczyk, wójt gminy Lipnica, a wcześniej nauczyciel i dyrektor szkoły. - Obecny system kształcenia nauczycieli nie wyposaża w umiejętności potrzebne w dzisiejszej szkole - podkreślał Adam Piasecki, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Bytowie. Zwrócił przy tym uwagę, że budowanie struktur doradztwa dla nauczycieli powinno się odbywać nie przez gminy, które sobie z tym nie poradzą, ale co najmniej na poziomie powiatu. - Jednak starostwo jest organem prowadzącym dla innych szkół niż gmina, dlatego szansę upatruję w organizacjach społecznych. Może u nas zajęłoby się tym właśnie Bytowskie Stowarzyszenie Oświatowe - proponował dyrektor, podkreślając też, że wyposażenie naszych szkół w pomoce naukowe, sprzęt multimedialny, bazę sportową jest niewystarczające.

- Przed debatą nie sprawdzałam żadnych statystyk. Po prostu posadziłam przed sobą dzieci i zapytałam, jak chciałyby być uczone? Choć jedno uczy się w szkole podstawowej, drugie w gimnazjum, a trzecie w średniej, ich potrzeby pokrywają się. Chcą większej uwagi ze strony nauczycieli, chciałyby być bardziej motywowane, a nie tak mocno krytykowane. Potrzebują tego, zwłaszcza że nie wszyscy rodzice interesują się swoimi dziećmi - mówiła Jolanta Szafraniec, rodzic.

Stronę przedsiębiorców wśród panelistów reprezentowała Monika Wirkus z Polmoru. - W rozważaniach o edukacji nie można pominąć oczekiwań pracodawców. Tu pojawia się sprawa kompetencji pracowników. Chodzi głównie o tzw. miękkie czyli samodzielność, odpowiedzialność, kreatywność, rozpoznawanie swoich mocnych i słabych stron, odporność na stres, innowacyjność itd. oraz umiejętności interpersonalne, tzn. te, które pomagają funkcjonować w społeczności zawodowej - empatia, komunikatywność, umiejętność pracy w zespole. Te miękkie kompetencje są przydatne na każdym stanowisku i w bardzo poważnym stopniu decydują o pomyślnym rozwoju zawodowym. Zawsze wtedy, gdy choć ktoś posiada fachowe umiejętności i wiedzę, ale nie osiąga spodziewanej skuteczności, zastanawiamy się, czy aby ma tego typu kompetencje. One pozwalają nam łatwiej przekwalifikować się i pomagają w życiu osobistym. Dziś nie potrafimy powiedzieć, jaki będzie rynek pracy za 10 czy 20 lat. Dlatego warto przygotować młodych do ciągłego uczenia się, adoptowania do zmieniającego się rynku pracy. Uważam, że system edukacji powinien kłaść nacisk na wykształcenie umiejętności pracy w grupach, samodzielności, kreatywności i odpowiedzialności - mówiła.

Po tych wypowiedziach głos oddano osobom z sali. W sumie usłyszeliśmy kilkanaście wypowiedzi. Jednym z tematów, który się w nich przewijał, był... strach. To jemu przypisywano dosyć powszechną niechęć rodziców do angażowania się w sprawy szkoły. Z drugiej strony krytykowano taką postawę, wskazując, że w ten sposób wiele nie osiągniemy, nie mówiąc o tym, że trudno sobie w takiej sytuacji wyobrazić prawdziwe partnerstwo rodzic - szkoła. Jednocześnie podawano dobre przykłady. Były też głosy podkreślające rolę kultury, organizacji pozarządowych i wychowawczą placówek oświatowych. Komentowano też wcześniejsze wypowiedzi. I mimo, że na sali siedziały osoby z różnych opcji politycznych i o różnych poglądach, udało się zachować atmosferę skupienia i dialogu.

Podsumowując debatę prof. C. Obracht-Prondzyński zapowiedział kolejne spotkania poświęcone edukacji. Jednocześnie podzielił się marzeniem, by w Bytowie utworzyć społeczny fundusz, którego donatorami byliby bytowscy przedsiębiorcy, wspierający różne lokalne działania kulturalne, oświatowe, społeczne. - Tak jak to się dzieje na Zachodzie. W krajach anglosaskich to podstawowa forma. U nas mamy przede wszystkim środki publiczne, ale one są obłożone licznymi ograniczeniami, a czasem, by je zdobyć, potrzeba tzw. wkładu własnego. Mielibyśmy fundusz dostosowany do naszych bieżących potrzeb, elastyczny, szybko mogący pomóc - mówił.


[gallery link="file" ids="14146"]

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do