Reklama

Bytów - Frankenberg

21/05/2016 15:22

O tym, że jadąc na zagraniczną wizytę warto mieć dobrą kondycję, przekonali się bytowscy samorządowcy. Wiadra potu, które wylali, wynagrodziło im serdeczne przyjęcie gospodarzy.
Frankenberg zaprosił bytowiaków na swoje święto w miniony weekend. Tuż po przyjeździe nasi wzięli udział w otwarciu jarmarku. Jak co roku burmistrz Frankenbergu Rudiger Heß z gośćmi z Bytowa „testowali” kolejne atrakcje. Na początku był dom strachu, a później karuzele, nawet te wymagające odwagi. Wszystko zgodnie z tradycją, że dopiero, gdy włodarz miasta zaliczy poszczególne atrakcje, mogą bawić się mieszkańcy.
Jednak najważniejszym punktem obchodów połączonych z Zielonymi Świątkami był poranny przemarsz ulicami miasta. Długi kondukt prowadziła miejska orkiestra. W jej rytm podążali włodarze, goście, kilkunastu żołnierzy miejscowego garnizonu oraz poprzebierane dzieci, ale te towarzyszyły tylko kilka przecznic. Co ciekawe, w marszu nie mogą brać udziału kobiety. I tak dzieje się już od 437 lat! Pochód mężczyzn nawiązuje do historycznego wydarzenia sprzed ponad 500 lat. Wtedy to panowie wybrali się na wojnę, zostawiając kobiety i dzieci. Aby wrogowie Frankenbergu nie zorientowali się, że miasto pozostało bez ochrony, za rycerzy przebrano młodzież. Stali oni na basztach i murach obronnych, udając prawdziwych żołnierzy. Jednak kobiety zdradziły wrogom ten sekret. Ci bez trudu zajęli miasto. Na pamiątkę tego wydarzenia mężczyźni maszerują do rogatek miasta. Tam kończy się droga dla orkiestry, ale pochód idzie znacznie dalej i to całkiem szybko. Na czele podąża burmistrz, który nie daje się nikomu wyprzedzić. Tym razem Frenkenberczykom towarzyszyła męska część bytowskiej delegacji i to w garniturach. - Z każdym kolejnym wzgórzem lub zakrętem mieliśmy nadzieję, że ta gonitwa się wreszcie zakończy. Na próżno. Upragniony finisz czekał nas dopiero w lesie Listenbach odległym o 8 km! - mówi radny Bogdan Adamczyk. Na szczęście na miejscu burmistrz częstował wszystkich chłodnym piwem. Potem przy muzyce orkiestry ponad tysiąc mężczyzn bawiło się, oczywiście bez kobiet, które musiały zostać w mieście.
W czasie gdy męska część delegacji starała się sprostać lokalnej tradycji, bytowianki - Maria Kułakowska i Romana DelevauxŻywicka, nie próżnowały, odwiedzając dział promocji Urzędu Miejskiego we Frankenbergu.
Mimo tego, że była to typowo kurtuazyjna wizyta, samorządowcy obu miast znaleźli chwilę, aby podczas kolacji porozmawiać o kontaktach. Podkreślono, że trwa współpraca kulturalna, wymiana młodzieży, a niedługo również sportowców. Przy okazji wiceburmistrz Jacek Czapiewski zaproponował kontakty lokalnych biznesmenów. Warto, aby przedsiębiorcy naszych miast mogli poznać towary i usługi. Być może jesienią taka delegacja zawita do Bytowa.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do