Malinowscy ze Strugi bardzo lubią gniazdujące w pobliżu ich domu bociany. Dzięki temu dwa ptaki przeżyły niecodzienne wypadki.
- W tym roku w naszym gnieździe na słupie energetycznym mieszkają cztery ptaki. W ubiegłym tygodniu zaczęły wydawać z siebie piski i nawoływania. Brakowało jednego młodego - opowiada Wioleta Malinowska ze Strugi (gm. Parchowo). Wiedzieli od razu, gdzie trzeba zajrzeć, bo podobna sytuacja zdarzyła się przed rokiem. - Poszliśmy wtedy instynktownie na teren nieczynnego tartaku, gdzie nadal stoi wysoki komin. Przez otwór u jego podstawy z popiołu mąż wygrzebał ptaka - mówi W. Malinowska. Rodzina pospieszyła na ratunek i tym razem. Ich przypuszczenia były słuszne, bo po kilku wyrzuconych z komina szpadlach popiołu oczom Bartka Malinowskiego ukazały się czerwone nogi. - A już chcieliśmy dać spokój, bo przecież nikt nie widział, żeby ptak tam wpadł - dodaje pani Wioleta. Po wyjęciu bocian był przestraszony i strasznie brudny. Na szczęście zrobił kilka kroków, otrząsnął się i... odleciał jakby nigdy nic do gniazda. - Teraz zastanawiamy się, czy na ten komin ktoś nie mógłby założyć jakiejś kraty, żeby młode więcej tam nie wpadały. Te dwa miały szczęście, że nie złamały przy tym skrzydeł czy nogi - zastanawiają się Malinowscy.
- Proszę się z tym zwrócić do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku. Mają obowiązek się tym zająć - mówi Karolina Gajewska z warszawskiego Towarzystwa Przyrodniczego „Bocian”. Niestety mimo ponawianych kilkakrotnie próśb, nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi z gdańskiego RDOŚ.
Komentarze opinie